Rozdział 1

99 6 7
                                    

*perspektywa Vi

  Mam na imię Vi. Jestem policjantką. Razem z moją przyjaciółką Caitlyn, która piastuje funkcję szeryfa, pilnuję porządku w mieście Piltover. 

Tu się dzieje dużo złych i dziwnych rzeczy, więc nie mamy prawa się nudzić. Chociaż, gdy wykroimy dla siebie trochę wolnego czasu, obżeramy się pączkami na posterunku.

Kto by pomyślał, że ja, która uważała, że rabunek i oszustwo to jedyna szansa na przetrwanie, przywdzieje policyjny mundur? To zasługa Caitlyn; zamiast osadzić mnie w więzieniu, dała mi możliwość spłacenia długo społeczeństwu - pracę po stronie prawa. Roześmiałam się wtedy głośno, bo łojenie skóry bandytom to idealne zajęcie dla mnie. 

W taki oto sposób teraz jestem tutaj, na posterunku wraz z Cait.

-I jak smakują pączki? -Zapytała czarnowłosa, wykładając swoje długie i zgrabne nogi na mały stolik i chwytając w dłoń szklankę z chłodną lemoniadą.

-Dzisiaj wyjątkowo wyborne. -Ugryzłam kawałem wspomnianego przez Caitlyn smakołyka -To chyba przez to nadzienie. -Dodałam jeszcze.

W tak zwanym pokoju wypoczynkowym, który wraz z Cait urządziłyśmy na komisariacie, słychać było cichy szum wiatraka umiejscowionego na suficie. Obie siedziałyśmy na wygodnej i miękkiej kanapie z czarnej skóry, opierając się o puchowe poduszki w różowym kolorze. Oprócz kanapy, w pomieszczeniu postawiłyśmy także mały stoliczek ze szklanym blatem, duży fotel obity tą samą skórą co kanapa i spory telewizor umieszczony na niskim stoliku z białego drewna. Czarny, puchowy dywan leżał na podłodze, a lodówka ulokowana pod ścianą chłodziła napoje. Kiedy miałyśmy ochotę, mogłyśmy też zagrać w bilard, bo stół właśnie do tej gry też tutaj stał. 

Dzisiaj nic nikomu się nie chciało. To był jeden z tych leniwych, upalnych dni, w których nawet przestępcy zawieszali swoją działalność.

-Uwielbiam takie dni jak dzisiaj. -Wyznała Cait, przerywając ciszę. -Jest taki spokój, nie trzeba nigdzie interweniować...Po prostu sielanka!  -Wsunęła między swoje pełne wargi koniec słomki i upiła kilka łyków napoju. 

-No. Nawet ta smarkula Jinx się gdzieś schowała. -Odpowiedziałam, a wtedy do naszych uszu dotarł z zewnątrz śmiech wspomnianej przeze mnie dziewczyny.

-Vi... - jęknęła Cait. -Czy ty zawsze musisz, kurwa, tak krakać?

-To nie moja wina, że tej wariatce ciągle zachciewa się nas zaczepiać! -Lekko się wkurzyłam i wstałam. Założyłam moje ukochane hextechowe rękawice, które na co dzień służą mi za broń.

Wiąże się z nimi ciekawa historia; mianowicie, kiedyś zapragnęłam pobawić się w bohaterkę. Szukając trzech górników, którzy utknęli w zawalonym tunelu, natknęłam się na zniszczonego robota górskiego. Odkręciłam jego olbrzymie części i przerobiłam na słynne w całym Piltover rękawice. Dzięki nim bez problemu roztrzaskałam skały, a górnicy mogli wtedy uciekać, gdy ja torowałam im drogę.

-Poradzisz sobie sama? -Zapytała Cait, nie ruszając się ze swojego miejsca.

-Oczywiście, że sobie poradzę, lecz ja nie będę za nią ganiać wiedząc, że ty wylegujesz to swoje wielkie dupsko na kanapie. -Odpowiedziałam, dopasowując ciężką broń do swoich drobnych, aczkolwiek silnych dłoni.

Pani szeryf wstała z ociąganiem i chwyciła swoją snajperkę, która wcześniej stała oparta o ścianę.

Wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie było jeszcze bardziej gorąco. Kurwa, za chwilę się będzie ze mnie lało jak nie wiem z kogo. Już czułam na plecach strużki spływającego potu. Nie podaruję tej Jinx, że zwlokła mnie z kanapy w taki upał. 

Crazy League (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now