2 miesiace później
POV Dmitrij
Minęły ponad dwa misiace. Dwa miesiące nie spuszczam jej z oczu. Jestem z nią wszędzie i zawsze. Pilnuje jej, czekam aż będę mógł jej się ujawnić, aż będę mógł powiedzieć jej prawdę. Widzę ją i Adriana zbliżających się do siebie, boli mnie to, ale moje zachowanie też zraniło moją księżniczkę. Wziąłem urlop w akademii, az do odwołania. Po tym co dowiedziałem się będąc w ukryciu wiem, że nie mogę opuścić Rose. Kiedy nadejdzie czas ujawnie się i pomogę jej. Uratuje moje serce, moją miłość.POV Rose
Po wielu tygodniach ciężkiej pracy byłam gotowa. Wszystkie (chyba) moje moce się ujawniły. Myślałam że naprawdę ciężko będzie mi je opanować, ale poszło lepiej niż sądziłam. Wystarczy że skupię się na swoim ciele, a dana moc ujawnia się, a ja mam nad nią pełną kontrolę. Używanie magi stało się dla mnie codziennością. Nie wyobrażam już sobie bez niej życia. Pomaga mi, jest częścią mnie. Moją drugą, dodatkową skórą.
Nauczyłam się również funkcjonować w nocy, w dzień śpię jak zabita.
Ale teraz obudziło mnie coś dziwnego. Jakąś nieznaną mi moc, poteżniejszą niż kiedykolwiek wyczuwałam. Wstałam szybko z łóżka i ubrałam się w pierwsze, lepsze rzeczy jakie miałam w szafie. Otworzyłam drzwi i wyjrzałam na korytarz. Nic, pusto. Wróciłam do pokoju. Coś kazało mi wyjść na niewielki balkon należącym do mojej komnaty. Odsłonilam dlugie do ziemi firanki, przekręcilam klamkę i wyszłam na chłodne powietrze. Dziwne, pomyślałam, w maju nie powinno być takich mrozów,coś jest nie tak. Spojrzałam w górę i wzdrygnęłam się. Niebo było jasne, ale daleko, na lini drzew była ciemna, niemal czarna chmura. Stałam tak przez dłuższą chwilę, z przerażeniem odkryłam że chmura się przemieszcza. W stronę akademii. Zaalarmowana wybieglam z pokoju nie fatygując się zamykaniem drzwi balkonowych i pobieglam prosto do pokoju Adriana. Bez pukania pchnęłam drzwi i wpadłam do pokoju przyjaciela. Spał. Nie speszyłam się nawet tym że był w samych bokserkach. Wskoczyłam na łóżko i zaczęłam co budzić potrzą addając nim mocno, moze nawet za mocno. Ale obudził się,spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
-Takie pobudki mogę mieć codzień- powiedział zachrypniętym głosem .
-Adrian nie czas na to! Wstawaj szybko dzieje się coś złego! Musimy wszytskich zaalarmować. Dalej, rusz się!
Kiedy ddotarły do niego moje slowa wstał szybko i zaczął się ubierać.
-Co się dzieje?-zapytał rzeczowym głosem.
-Wyjdź na balkon i spójrz na niebo.
Wykonał moje polecenie, kiedy wrócił, wyglądał jak śmierć.
- Czas by przepowiednia się spełniła.
Tyłek to powiedział, chwycił mnie mocno za nadgarstek i pociągnął za sobą w tylko sobie znanym kierunku.
-Adrian dokąd idziemy?!
-Musimy wszystkich ostrzec Rose. Zaczyna się, powstaje upadły.
Już nic nie powiedziałam . Pozwoliłam by Adrian ciągnął mnie jak na smyczy.
Krzyczał,szedł i krzyczał ze się zaczyna. Weszliśmy do jakiegoś pokoju i Adrian naciskał jakiś guzik. Po całym budynku rozniósł się głośny, denerwujące dźwięk. Po kilku długich chwilach Kiedy umieralam ze strachu do pomieszczenia wpadli członkowie rady z dyrektorką na czele.
-Belikov, co się dzieje? Dlaczego ewakułujesz całą szkołę? Kompletnie ci odbiło?!
-Zaczyna sie-Wkońcu zdolalsm sie opamietac- upadły powstaje.
Wszyscy zamilkli,po chwili dyrektorka wydała rozkaz aby Adrian zebrał wszystkie oddziały, ktoś został posłany po Damona. Tymczasem ja stałam, Poprostu stałam. Tak jakbym była nikim ważnym. A przecież przepowiednia tyczy się mnie. To ja mam stać na czele armii, to ja mam rozkazywać i walczyć! Nie przyduszą mnie, to ode mnie zależy życie wszystkich. Nie zamierzam stać z założonymi rękami i czekać aż Lucyfer mnie zabije.
Nie mówiąc nic nikomu ruszyłam przepełnionym korytarzem, pełnym spanikowanych nastolatków, do maszynowni, gdzie wojsko trzyma swoje zaopatrzenie. Pewnie tam są teraz wszyscy. Szłam,bo biec nie miałam jak, potrącając mijane osoby. Kiedy na chwilę odwróciłam głowę miałam wrażenie ze zobaczyłam znajomą mi twarz. Ale, niestety, nie miałam czasu by przyjrzeć się nieznajomemu znajomemu (xDDDDD) chwile dłużej, ponieważ tłum napierał ze wszystkich stron i musiałam się nieźle namęczyć by utrzymać równowagę. Po kilju minutach wybiegłam na zewnątrz i pędem puscilam się do maszynowni, spojrzalam z niepokojem na niebo. Zaczynało lekko szarzeć. Musimy się pospieszyć. Ja muszę się pospieszyć. Z impetem wleciałam do celu mojej krótkiej wyprawy. Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na mnie. Na ich twarzach zobaczyłam zaskoczenie, oburzenie, zniechecenia, A na nielicznych uśmiech i lekką radość.
Nie patrząc na krzywe spojrzenia podeszłam do stanowiska przeznaczonego specjalnie na mój arsenał. Ognioodporna, lekka ale wytrzymala czerwono-czarna zbroja, pasy na noże, miecz. Włosy zaplotałam w zwykłego warkocza. Wzielam w razie czego łuk, który sama zrobiłam. Był piękny, według mnie,wytrzymały i wygodny. Do specjalnej pochwy włożyłam strzały nasączone trucizną z tropikalnych, bardzo trujących żab. Na nogi wyciągnęłam wysokie, elastyczne buty. Kiedy skończyłam do pomieszczenia biegli zdyszani Damon i Adrian.
Od razu znalezli mnie wzrokiem i podobnie do mnie.
-Kochanie, jesteś taka dzielna. Proszę uważaj na siebie. Zrobimy wszystko by ci pomóc. Ale ostatecznie możesz liczyć tylko na siebie.-mój kochany przyjacielo-brat zamknął mnie w niedzwiedzim uścisku i trzymał tak przez dług czas aż w koncu, na krawędzi płaczu powiedziałam że on mnie udusi prędzej, niż Lucyder zabije.
Zaśmiał siw i odsunął. Nastepnie Damon, nic nie mówiąc objął mnie mocno. Przyjęłam niemy przekaz,nie musiał używać słów do powiedzenia tego ma sie zdarzyć. Kiedy mnie puszczać złożył pocałunek na moim czole. Spojrzałam na niego wdzięcznością. Po kilku minutach cała armia z nami na czele stała na placu. Mężczyźni wydawali ostatnie rozkazy. Nie słuchałam ich, zapatrzona w czerniejące z minuty na minutę niebo.
Czułam jak żołądek ściska mi się nieprzyjemnie. Dłonie lekko drżą i proca się.
Skupiłam się na sobie. Swpim ciele i emocjach. Staralam sie wyrzucic z glowy wszysrkie niepotrzebe mysli. Zostawilam tylko najwazniejsze. PÓJŚĆ, NIE DAC SIE ZABIĆ, ZABIĆ JEGO.
Kiedy Damon dał znak że wojsko jest gotowe że szlak ze swojego pięknego czarnego rumaka i podeszłam do szeregów, zatrzymałam się mniej więcej po środku, kilka metrow od nich tak, by każdy dobrze mnie usłyszał. Odchrząknęłam lekko bo mój głos się nie załamał i był wystarczająco głośny. Teraz wszystkie oczy były skupione na mnie.
-Żołnierze!-zaczęłam z taką mocą w głosie ze samą sie zdziwiłam że tak potrafię-nastał ten dzień. Dzień, w którym przszło nam stanąć do walki z ciemnością. Wróg chce naszej śmierci, uległości i posłuszeństwa. Ale ja mówię nie! Nie poddamy się bez walki. Będziemy walczyć do ostatniej rubinowej krwi która płynie w żyłach każdego z Was. Wykażcie się duchem walki, siły,odwagi. Nie obiecuje że wszyscy przeżyją, ale ci którzy przeżyją będą do końca swoich dni żyli w blasku chwały. Kto z Was jest na tyle oddany sprawie by poświęcić swoje życie??!!
Na placu rozbrzmiał głośny ryk słowa "Ja"każdy to mówił,uderzając bronią w ziemię. Piękne brzmienie. Zamknelam oczy, po raz ostatni przypominając sobie moja kochaną Lise, Maysona, Christiana i ...Dmitra. Tak bardzo chciałabym by był tu ze mną. Bym czuła się bezpieczna. Tłum stopniowo się uciszal.
Kiedy nagle za swoimi plecami usłyszałam coś co zmrozila mi krew w żyłach.
-Ja.
Obróciałam się na pięcie zobaczyłam kogoś kogo chciałam tak bardzo zobaczyć. Dmitrij. Szedł w moja stronę z szelmowskim uśmiecham na ustach.
Coś czuje ze moje serce i psychika długo nie pociągną.Heja dziś trochę dłuższy rozdział, aż 1167 słów bez tej notki. Więc proszę bardzo Dmitrij... Tak mi dupie truliscie ze wkońcu go dalam, a miał zrobić wejście smoka dopiero później. Ale skoro chcecie teraz, wasz wybór.
Pozdro ^.~ 😘😘😘

CZYTASZ
Akademia Wampirów-moja Historia
FanfictionRose walcząca z całym światem i ze sobą samą. Dmitrij,który ją kocha, ale rani ją, Mayson umiera, pojawia się wiele osób na których zależy młodej Hathaway. Pozna swoją przeszłość jak i przyszłość. To moja wersja Akademii wampirów, zapraszam, myślę...