Rozdział 32

612 22 1
                                    

Z racji tego, że wczoraj wróciłam trochę późno do domu, wstałam około południa. Nie chciało mi się ruszać z łóżka. Nic mi się nie chciało, nawet zejść na dół i coś zjeść. ( Znacie to skądś? Na pewno tak ;) ) Leżałam tak i nudziłam się. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać social media, następnie z godzinę słuchałam muzyki, aż ktoś do mnie napisał. Był to Dom. Zapraszał mnie do siebie na noc horrorów, oczywiście po wieczornym wyścigu ,,miejskim". Szybko mu odpisałam i jakoś podniosłam się z miękkiego i ciepłego łoża. Chwiejnym krokiem zeszłam na dół, zrobiłam sobie śniadanie i szybko je zjadłam. Wróciłam do pokoju, biorąc białą bluzkę, czarne rurki i koszule w czerwono-czarną kratę. Wiem, klasyk, ale mi pasuje taki styl. Szybko się przebrałam, wcześniej biorąc krótki prysznic. Zabrałam się za włosy, a po ich rozczesaniu zrobiłam lekki makijaż. Po upływie kilkunastu minut byłam w pokoju. Siedziałam na łóżku myśląc co mogę robić do tej osiemnastej. W końcu wpadłam na pomysł. Z biurka zabrałam swój stary rysownik, ołówek i gumkę. Zaczęłam rysować to co miałam w głowie. Tak dla zabicia czasu. Nie wiem ile tak siedziałam, ale jak spojrzałam na wyświetlacz telefonu była za piętnaście osiemnasta. W tempie ekspresowym zebrałam się i wybiegłam z domu, zamykając go i dosłownie wpadając do Hondy. Ruszyłam z kopyta w kierunku, który dobrze znam. W mgnieniu oka byłam na miejscu. Tradycyjnie najpierw robiłam za nauczycielkę, ale było naprawdę fajnie. W końcu zaczęły się pierwsze wyścigi. Startowałam prawie na końcu, więc mogłam dobrze się przyjrzeć przeciwnikom i ich samochodom. Nie było nikogo, kto mógłby mi zagrozić. Nareszcie nadeszła upragniona chwila. Zajęłam swoje miejsce i czekałam na sygnał. Oprócz mnie na linii stały trzy samochody. Gdy z ciekawości obróciłam głowę w prawo zobaczyłam... Doma, Briana i Romana. Zdziwiłam się, ale ucieszyło mnie jedno, ścigam się tylko o pięć patyków. To nie jest jakaś kosmiczna suma. Uśmiechnęłam się do nich, co odwzajemnili i dalej czekaliśmy. Kiedy nadszedł Hector przed nas wyszła dziewczyna, która była ubrana bardzo skąpo i na różowo. Wyglądała trochę jak lalka, jak tylko widzę kogoś takiego już chcę mi się wymiotować. Podniosła nad głowę białą chustę i dała nam sygnał do startu. Ruszyłam przed siebie ze swego rodzaju wyzwaniem. Muszę pokonać Toretta. Ta świadomość, że jest za tobą, ale nie może Cię wyprzedzić... coś nowego. Bardzo chciałam tego zasmakować. Cały czas walczyłam o lepszą pozycję z niebieskookim i ,,ojcem". Pirs był gdzieś z tyłu, daleko za nami. Było wiadome, że to nie on zdobędzie kasę i satysfakcję z wygranej. Nie przejmowałam się tym. Pędziłam przed siebie, usiłując wyminąć Doma. Niestety był za dobry, ciągle mnie blokował, nie pozwalając mi na to. Wpadłam na pomysł. Zaczęłam jechać snalomem próbując wywołać w nim niepewność. Po jakimś czasie takiej jazdy wystrzeliłam jak z procy z jego lewej. Gdy jechaliśmy równo spojrzałam w jego stronę, był szczęśliwy. Widać, że takie życie jakie ma jest jego marzeniem, które spełnia. Minęłam pojazd ,,przeciwnika" i przyśpieszyłam. Przede mną była meta. Zostały ostatnie metry. Słyszę za sobą ten charakterystyczny dla mnie dźwięk, Dominic odpalił nitro. Nie pozostanę dłużna. Robię to samo, nie dając wyjść mu na prowadzenie i wygrywam o metr. Za dużo nie wygrałam, ale nie chodziło mi o to. Liczy się sama rywalizacja i płynąca z niej radość. Tak jak jest z jakimikolwiek zawodami, na pierwszym miejscu jest dobra zabawa, a nagrody to tylko taki dodatek. Z mojego świata wyrwał mnie Hector:

-Brawo, to było piękne!

-Dzięki.

-Masz wygraną-lekko pociągnął mnie za rękę i nachylił się do mojego ucha dodał-mało kto jest w stanie pokonać naszego mistrza. Jak zostaniesz nową liderką, każdy będzie chciał się z tobą ścigać.

-Wiem, dam sobie radę.

-W to nie wątpię. O idzie nasz król!-odwrócił się w stronę, z której szedł do nas Dom. Przywitali się po męsku i rozmowa toczyła się dalej, tym razem zaczął Toretto:

-Gratuluję, dobrze to rozegrałaś.

-Dzięki.

-W pewnym momencie nie wiedziałem czego się spodziewać.

-No widzisz staruszku, mamy nową królową-śmiał się drugi mężczyzna.

-Na to wygląda-wyszczerzył się rajdowiec.-to co, jedziemy?-to pytanie skierował do mnie. Porozumiewawczo skinęłam głową i zajęłam swoje miejsce w aucie. Bez problemowo dotarliśmy do domu Torettów. W wejściu już powitała nas Mia, a w salonie już czekała reszta, czyli Roman, Tej, Brian i Letty. Wszyscy zajęliśmy miejsca na wygodnej kanapie i zaczęliśmy oglądać filmy, które mają nas wystraszyć. Na początek wybraliśmy ,,Straszny film", później był kolejny ,,Teksańska masakra piłą mechaniczną". Nie powiem trochę się bałam. Były te i kilka innych horrorów, ale jedne mroziły krew w żyłach, a inne bardziej przypominały nudną komedię. Swoją drogą, jak można zrobić tak słaby horror? Pewnie ktoś kto pisał scenariusz nie miał weny. No cóż. Takie produkcje niestety nadal powstają. W trakcie oglądania jednego z gorszych filmów zasnęłam.

*sen Katty*

Jestem w dziwnym pomieszczeniu. Nie ma tu ścian, podłogi, ani tym bardziej sufitu. Nagle widzę dziewczynkę z psychiatryka. Nie jest sama, jest z nią prawdopodobnie jej mama. Trzymają się za ręce i uśmiechają. Po chwili odwracają się i idą w stronę jasnego punktu, który nieustannie staje się coraz większy. Wszystko zaczyna mi się rozmazywać, a na twarz wkrada się uśmiech.

Obudziłam się na kanapie. Już świtało. W fotelu obok spał Tej, Roman na podłodze, a reszta pewnie jest w pokoju gościnnym. Postanowiłam się jeszcze zdrzemnąć i ponownie oddałam się w objęcia Morfeusza z bananem na twarzy. Niby bardzo prosty i krótki sen, ale wywołał we mnie poczucie wartości i świadomości, że osoba, której wtedy pomogłam jest szczęśliwa. To wspaniałe uczucie. 

____________________

Witam wszystkich! Jeszcze tylko epilog i kończymy, ale postaram się, żeby był dużo dłuższy :)
Pojawi się prawdopodobnie w weekend. Nie będę się teraz rozpisywać itd, więc po prostu się pożegnam. Do napisania!

Miłego dnia, popołudnia, nocy :)

~Tenebris

F&F: Inna wersja MOCNA KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz