Marinette:
Nie spóźniłam się dziś do szkoły, Adrien rano do mnie zadzwonił i mnie obudził. Kochany jest. Teres siedzę na beznadziejnie nudnej lekcji matematyki i szkicuje na okładce zeszytu. Alya już zdążyła mnie wypytać, choć nie, ona nie wypytywała ale brutalnie wyciągała informacje. W nocy nie mogłam spać, Adrien wydawał mi się dziwnie znajomy. I nie jako osoba z ulicy tylko tak jak bym go już wcześniej poznała. Kwiaty mogły być przypadkiem, ale kiedy zamawiałam ciastko w kawiarni uśmiechnął się w dziwny sposób jakby wiedział co zamówię. Jak jakiś jasnowidz też skierował się do stolika pod oknem choć dobrze widziałam, że nie zauważył gdzie poszłam i cały czas wzrok miał utkwiony w podłodze. Nie pytał mnie o niewygodne rzeczy takie jak moja blizna na obojczyku, która była doskonale widoczna, nawet na nią nie spojrzał. Alya twierdzi, że bo prostu nie chciał mnie zasmucić takim impertynenckim pytaniem ale ja tam swoje wiem. On był za idealny. Miły, zabawny, uczynny, spokojny, wyrozumiały i kochany, a do tego traktował mnie jak prawdziwą księżniczkę. Ehhhh... Znamy się jeden dzień, o czym ja myślę. Dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia, pospiesznie spakowałam książki i uważając by nie przewrócić się na schodkach wyszłam z klasy. Chloe już wróciła do szkoły i oczywiście musiała mi z rana po dogryzać, boże jak ja jej nie lubię. Plastikowa, tandetna lala z toną makijażu. Pożegnałam się z Alyą, która szła na muzykę razem z Nino a aj tymczasem skierowałam się pod salę od sztuki. Prawo do wyboru jednej godziny zajęć dodatkowych to, to za co kocham tę szkołę. Zbliżając się do celu dostrzegłam siedzącego w kącie Nathaniela z telefonem w ręku i słuchawkami w uszach. Przysiadłam się obok na co chłopak wcisnął coś na wyświetlaczu i wyjął słuchawki z uszu.
- Czekałem na ciebie.- uśmiechnął się odgarniając płomienne włosy z oczu. Odwzajemniłam uśmiech. Gdyby ktoś w pierwszej klasie powiedział mi, że ten wycofany z życia towarzyskiego, zakochany kiedyś we mnie artysta okaże się miłym, zabawnym i sarkastycznym gościem nigdy bym nie uwierzyła.
- Właśnie widzę, czego słuchałeś?- zapytałam nachylając się by spojrzeć na wyświetlacz.
- Do mojej mamy przychodzi nowa uczennica, Mare. Kiedy wczoraj wieczorem grała zszedłem go salonu, a jak tylko zobaczyła że mam koszulkę Linkin Park zapytała mamę czy dla odmiany może zagrać coś nie klasycznego.- mówiąc to podał mi jedną słuchawkę. Melodyjny głos i pianino naprawdę dobrze ze sobą współgrało w piosence What I've Done w wykonaniu Mare (piosenka u góry). Słuchając nagrania czekaliśmy na nauczycielkę, która tradycyjnie się spóźniła tłumacząc, że czarny kot przebiegł jej drogę i musiała iść na około. Śmiejąc się weszliśmy do sali i zajęliśmy swoje miejsca.
- Dziś, dzieci moje kochane, skupimy się na portretach.- zacmokała wskazując pędzlem w przestrzeń.
- Czyj to ma być portret?- z tyłu dobiegło do nas pytanie Mata.
- Czyj chcesz skarbie! Waszego partnera z zajęć bądź partnerki, mamy, taty, siostry czy koleżanki. Czyj tylko chcesz.- wyrzuciła ramiona w górę szeroko się do nas uśmiechając. Uwielbiałam ją, Ada, bo tak kazała się nam do niej zwracać twierdząc że ma dopiero dwadzieścia pięć lat i nie jest żadną panią była chyba najlepszą nauczycielką w całej szkole. Pospiesznie pognaliśmy z Nathanielem przed swoje sztalugi wymieniając się krótkimi spojrzeniami.
- Już wiem, kogo namaluję.- powiedzieliśmy jednocześnie co Ada skwitowała śmiechem. Włożyłam w uszy słuchawki puszczając ulubioną play listę, kątem oka dostrzegłam, że Nath już pracuje. Nie mogłam być w tyle więc chwyciłam pędzel uprzednio wyciskając z tubki farbę na paletę. Tak, miałam w głowie już całkowity obraz.
Po dwóch godzinach misternej pracy nareszcie skończyłam, mój przyjaciel niestety jeszcze pracował. Zaczęłam więc sprzątać swoje stanowisko, zawitałam też do łazienki gdzie umyłam ręce i twarz brudną od żółtej farby po czym wróciłam do klasy gdzie Nath wreszcie skończył.
- Brudny jesteś.- zaśmiałam się patrząc na jego policzki umorusane w fiolecie i błękicie.
- Spadaj Mari sama co dopiero się umyłaś.- cmokną z przekąsem oglądając swoje dzieło. Po jego uśmiechu widziałam, że był co najmniej w siódmym niebie. Standardowo zamieniliśmy się miejscami by obejrzeć swoje obrazy. Nwet nie zauważyłam kiedy za naszymi plecami wyrosłą jak z podziemi nauczycielka.
- CUDA! Dlatego was lubię najbardziej.- przytuliła nas.- Wkładacie w sztukę całe swoje serce.
- Dziękuję pani profesor.- sapną Nath z małym wrednym uśmieszkiem.
- No młody nie grab sobie.- pogroziła mu palcem udając surową.
- Przecież jesteś stara Ado.- wywrócił oczami za co zarobił od nauczycielki w głowę.
- Nie tym tonem do starszych.- warknęła unosząc kąciki ust. Widząc ich przekomarzanie się sama zaczęłam się śmiać.
- Kompromis.- powiedziałam.- Nath posprząta wraz zemną salę w ramach przeprosin a ty, Ado pójdziesz do domu i spróbujesz przyjąć w końcu do wiadomości to co powiedziałaś przed chwilą.
- A co ja takiego powiedziałam?- zapytała zdezorientowana.
- Że jesteś stara.- mruknęłam zabierając się za sprzątanie stanowisk. Zajęło nam to niecałe dwadzieścia minut i gdy tylko oddaliśmy klucze do sali pani woźnej wyszliśmy ze szkoły żegnając się u podnóża schodów. Odwróciłam się ale nie zdążyłam postąpić nawet kroku bo ktoś staną przede mną.
- Czekałem na ciebie księżniczko.- ciepły oddech owiał mój policzek gdy Adrien złożył na nim pocałunek.
____________________________________________________________________
Rozdział piąty oddany xD Mam nadzieję, że się podobał i zostawicie mi jakiś komentarz albo gwiazdkę :3
A oto dzieła Nathaniela i Marinette:
Mare
i Adrien
CZYTASZ
Miraculous: Beauty and the Beast
RomanceOna, Marinette Dupain-Cheng zwykła siedemnastoletnia mieszkanka Paryża, niezdarna, utalentowana krawcowa o nudnym życiu, która wszędzie się spóźnia i dobitnie twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. On, Adrien Agreste ponad tysiąc pięć...