Zaraz po zakopaniu mężczyzny i modlitwie za jego duszę, odprowadziłam Hienę do oddziału. Zganiłam ich przywódcę. Oddział Hien zajmował się grzebaniem zabitych ciał i podawaniem liczb ofiar odnoszonych z naszej oraz przeciwnika strony Matematykom. To było istotne zadanie. Mogliśmy dzięki temu wyliczyć, między innymi, ile potrzeba broni i jedzenia. Przywódca Hien był bardzo kompetentnym, ale niezbyt umięśnionym mężczyzną, co sam potrafił przyznać. Do tego oddziału należeli przeważnie młodzi mężczyźni, których uodpornialiśmy na widok krwi. Przyjął naganę jak żołnierz. Nie wymierzyłam mu ostatecznie kary. Widać było, że była to wina tylko tej trzpiotki, wobec której obiecał, wyciągnąć odpowiednie konsekwencje. Chciałam ją wywalić, ale teraz nie mogliśmy pozwolić sobie na utratę ludzi... Nie ważne jak głupich. Robota Hien była trudna i męcząca, dlatego był to jeden z najmniejszych oddziałów oraz z powodu tego, że nie było tak naprawdę wiele ciał. Co nie znaczyło, że grzebaniu tej niewielkiej ilości nie było problematyczne. Vex postanowiła jeszcze rozejrzeć się po terenie, po tym wydarzeniu. Wolałam jej samej nie zostawiać, ale potrzebowałam wpierw omówić zaistniałą sytuację z przywódcą Matematyków, którą wszyscy nazywali Sumą. Ze względu na jej inteligencję zawsze ufałam jej wyborom. Poza zdolnościami logicznymi odznaczała się też umiejętnością pod względem zjednywania z sobą ludzi. Byłam przekonana, że jest przynajmniej parę lat ode mnie starsza. Twierdziła, że jesteśmy w podobnym wieku, ale nie do końca potrafiłam w to uwierzyć. Całą noc gadałyśmy o tym, czego najbardziej potrzeba. Myślałam, o cięciach, chociażby pod względem ilości jedzenia, ale tak naprawdę nie chciałam obniżać obecnego poziomu życia moich towarzyszy. I tak nie opływaliśmy nigdy w luksusy. Kurczę. Znowu chciało mi się kląć na głos. Do tego wszystkiego doszedł ból brzucha.
Chwyciłam pióro, by uspokoić myśli. Tak, więc zaproszono mnie do pałacu tej paskudnej kobiety. Na samo wspomnienie o niej, zaczynam się jeszcze bardziej denerwować... Powinnam się cechować opanowaniem. Tak zawsze mi mówi Vex. Swoją drogą sądzę, że to bardziej odnosi się do niej, ale nie chcę znowu się nad nią rozczulać, skoro mam mówić o przeszłości... Pałac był naprawdę okazały. W momencie, gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy go z daleka, pomyślałam, że jest naprawdę majestatyczny, ale dopiero zobaczenie jego wnętrza sprawiło, że zrozumiałam, dlaczego tak wiele osób uważało go za cud architektury. Łączył ze sobą pradawne style, wraz z bardziej nowoczesnymi, w taki sposób, że zamiast chaosu cechował się harmonią. Wszystko wydawało mi się symetryczne. Zapierało dech w piersiach. Nie tylko ja tak sądziłam. Wszyscy, jak zaczarowani wpatrywali się w bogato zdobione ściany. Platynowłosa pokojówka zaprowadziła nas do jadalni. Po raz pierwszy stanęłam twarzą w twarz z ubraną na czarno kobietą. Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, wpierw nieco zwątpiłam w swoją wrogość. Oczy kobiety przyciągały mnie płynącym z nich ciepłem. Przez moment poczułam niemożliwe do opisania uczucie. Tak, jakby to było częścią mojego przeznaczenia. Wydawało mi się, że jestem pod działaniem jakiegoś czaru. Wyrocznia powitała nas z dozą serdeczności. Z trudem, ale udało mi się wychwycić wymuszony radosny ton. Wtedy łatwiej mi było wyrwać się spod jej uroku. Jej charyzma przestała na mnie działać. Innym nie szło to tak łatwo. Poza mną i Justine było bowiem jeszcze kilkanaście dziewcząt z miasta, gdzie się przeprowadziłam na czas nauki w gimnazjum ze swojej rodzinnej wsi, która pochwalić się mogła wyłącznie podstawówką. Najpierw podano nam strawę, a później egzotyczne napoje. Teraz bardzo bym się tym zdziwiła. Wyrocznia zerwała zupełnie handel z bliskimi nam krajami„w celu ochrony niezależności naszej kultury i ekonomii". Nie jadłam nic ani nie piłam, choć kobieta momentami wgapiała się we mnie swoimi ciemnoniebieskimi martwymi oczyma. Musicie wiedzieć, że zasłaniała ona całe swoje ciało pod grubymi suknami. Widoczne były tylko oczy wraz z częścią nosa. Czasami podobno dla odmiany od czarnej, ubierała białą suknię. Wkładała ją z okazji świąt. Po tym poczęstunku zaprosiła nas po kolei do miejsca, gdzie miała„wprawiać się w trans i łączyć z bóstwami z góry". Strasznie cuchnęło tam kadzidełkami i innymi tego typu cuda wiankami. Zatykałam nos, wyczuwając jakiś podstęp, choć tak naprawdę musiały być niegroźne, a możliwe, że na pokaz. Czekałyśmy razem z Justine, opowiadając sobie cicho dowcipy, dla dodania otuchy. Moja przyjaciółka zawsze odznaczała się sporym poczuciem humoru. Jus poszła pierwsza, ale nie chciała zdradzić mi wyniku „badania duchowego", póki też nie poznam swojego. Tamtego dnia nie obawiałam się o dziwo niczego. Zupełnie pochłonęła mnie irytacja i dodała mi ona siły. Znalazłam się w mistycznym pokoju. Siedziałam przed kobietą, w myślach rzucając kolejne wiązki. Uznawałam wtedy takie zachowanie za dość zabawne. Wyrocznia patrzyła się na mnie przez parę minut, by potem powiedzieć swoim niewymuszonym chłodnym i zupełnie bezbarwnym tonem:
CZYTASZ
Czerwień i biel wojny
FantasíaKiedy zechcą odebrać ci wolność, to nie waż się odpuszczać. Stań do walki i pokaż, jak wiele jest ona warta. To zrozumiało wiele młodych ludzi, którym „wysłanniczka bogów" Wyrocznia chciała narzucić swoją wolę. Nie chcieli żyć w państwie, gdzie ta...