Każda kropla alkoholu wysysa ze mnie coraz wiecej świadomości. Stop, musze sie opamiętać zanim komuś stanie sie krzywda. Teoretycznie juz sie stała, bo upiłem piętnastolatkę. Była pod moja opieka, a ja pozwoliłem jej po prostu się zalać.
Nic nie mówi, nie jest w stanie iść. Podnoszę ją i niosę w stronę taksówki. Ta wtula sie we mnie, kurczowo zaciskając dłonie na mojej szyi. Delikatnie wsadzam ją do środka i sam przechodzę z drugiej strony. Jestem zestresowany, czuje sie jakbym popełniał jakieś przestępstwo. Podaje kierowcy adres, może przez przypadek, może nie ale mój adres. Macham na to ręka i juz nic nie zmieniam. Niech jedzie.
Na miejscu znow biorę ją na ręce. Jest leciutka, mógłbym nieść ją tak nawet na piechotę, od klubu aż tutaj. Zasnęła. Jak najciszej staram się zanieść ją do mojego łóżka. Kładę ją. Mruczy coś pod nosem i przekręca się na drugą stronę. Leży na łóżku, w spodniach i koszulce, a ja chcę ją rozebrać, po prostu, żeby było jej wygodniej. A ona się obudzi i znowu wszystko będzie spieprzone, i zniknie.
- Chcę tylko, żeby było ci wygodnie – szepczę do niej rozpinając jeansy i ściągając je
w dół.-Nie wątpie. - odmrukuje cicho.
Nie wiem co powineniem zrobić. Mogę położyć się obok niej czy też muszę iść na kanapę. Nie wiem, nic nie wiem. W końcu decyduję się żeby wyjść. Nie chcę wychodzić. Najchętniej usiadłbym naprzeciwko niej i patrzył jak śpi, jak jakiś psychopata. Odwracam się na pięcie i zmierzam do wyjścia.
- Gdzie idziesz? - pyta.
- Będę spał na kanapie. - odpowiadam.
- Chcę żebyś spał tutaj.
Znowu użyła swojego wenętrznego pilota do mnie, zmieniła ustawienia w taki sposób że zmuszony jestem wykonywać wszystkie jej polecenia. Możliwe że nawet o tym nie wie, może robi to nieświadomie a ja daję się głupio nabrać. Niech mnie nabiera, niech wciska mi największe kity, nie pragnę niczego innego niż jej farmazonów, i tego jak próbuje udawać dorosłą.
Nic nie mówię, zmieniam kurs. Zmieniam kurs i delikatnie kładę się obok niej.
- Wiesz dlaczego robisz zawsze to o co proszę? - pyta, jest już lekko rozbudzona a alkohol powoli wyparowuje. - Bo się we mnie zakochałeś.
To widać, słychać i czuć, tylko głupi by tego nie zauważył. Nie potrafię się z tym pogodzić, denerwuje mnie. Wkurwia mnie to że potrafi wprowadzić mnie w taki stan, że zapominam o wszystkim co się dzieje dookoła. Zapominam nawet o sobie, o tym jaki jestem i jaki mam stosunek do poszczególnych rzeczy. Rozgryzła mnie. Przeskanowała mnie na wylot zapisując dokładne kopie w swojej głowie.
- Ale to w sumie fajnie, bo nikt się do tej pory we mnie nie zakochał, i nie dokońca to rozumiem ale bardzo mi się to podoba.
Zna mnie, potrafi sprawdzić jaki jestem tylko wtedy zdałem sobie sprawę że praktycznie niczego o niej nie wiem. Zapomniałem o całym bożym świecie, zapomniałem o wszystkim. Ale w sumie to chyba dobrze jak w życiu liczy się dla nas niewiele rzeczy, na przykład jedna, bo wtedy mamy stuprocentową pewność że będziemy o to dbać i się martwić. Martwię się, bo jest tutaj i leży na mnie, czuję bicie jej serca i jej ciepły oddech na mojej klatce piersiowej. Chciałbym żeby tak było już zawsze, ale wiem że nie będzie. Dla niej to pewnie tylko kolejny sposób na spędzenie wakacji, chce spróbować czegoś nowego, poznać coś. Ja już widziałem wszystko, znalazłem w życiu to czego szukałem, to małe, blade, chude zwierzątko które kurczowo się we mnie wtula. Jest tutaj, ale tak nie będzie zawsze.
- Nie wiem ile w tym będzie prawdy ale chcę to powiedzieć. - mówi nagle, a ja wiem że już nie zasnę do rana. Wtedy między nami zapada cisza. Nie kontynuuje, jakby chciała coś na mnie wymusić. Chciała, więc tak się po prostu stało.
- Powiedz. Wciśnij mi największy kit jaki tylko możesz. Chcę cię słuchać, nieważne jak bardzo nie rozumiem tego co mówisz i o czym myślisz. Powiedz mi co tylko chcesz a ja i tak uznam to za najpiękniejsze co mogło utworzyć się w twojej głowie. - mówię. W końcu udało się na to zdobyć.
I wtedy ona przysuwa się jeszcze bliżej. Wtula się. Wtula się bo chyba w końcu zrozumiała co to znaczy, jak ktoś dałby się za nią publicznie rozstrzelać.
- Chciałam powiedzieć że cię kocham. - mówi w końcu.
Wiem że to nie prawda, że ona tak naprawdę nie rozumie co to znaczy. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę ale czuje jak jej słowa wbiły się w moją głowę parliżując każdy kolejny mięsień, od szyi aż do stóp. Jeszcze chwila a po prostu by mnie zabiły. A wtedy udaje mi się dostrzec mój błąd. Zawsze czekałem na reakcje, nie chciałem ingerować, chciałem po prostu czekać. Mamy układ. Chcę czerpać z niego jakieś korzyści. Unoszę lekko jej brodę i całuję ją prosto w zmęczone alkoholem usta. Czekała na to. Odpowiada na mój gest, wciąż jest pijana. Z czasem zaczyna pogłebiać pocałunki. Próbuje dostać się na mój brzuch. W końcu udaje jej się, kładzie się na mnie wciąż przywierając do moich ust. Próbuje ściągnąć ze mnie koszulkę, nie stawiam większych oporów. W końcu ściąga rownież swoją, rzucając gdzieś na drugi kąt pokoju. Jej blada skóra błyszczy w świetle przebijającego się przez okno księżyca. Jest chuda, ale nie wygłodzona. Symetryczna i idealna. Patrzy na mnie błyszczącymi oczami. Błyszczą inaczej niż zwykle, jest w nich coś więcej niż normalnie, nowy składnik, ulepszona formuła. Nie opiszę tego, nie potrafię. Chcę się z nią kochać, wdumać jej do ust wieczność... ale nie teraz. Nie tutaj i nie jak jest prawie kompletnie pijana. Obawiam się tego, czuję że jakbym uległ to tak jakbym zabrał ją samemu sobie. Byłaby kolejną zdobyczą. Wszystko by się skończyło o było obojętne, rutynowe i zwykłe. Zniknęłoby. Przewinęłoby mi się przez palce, a ja tak bardzo nie chcę żeby zniknęło. Nie mogę. Nie teraz. Całuję ją ostatni raz i kładę przed sobą, przyciągając do mojej klatki piersiowej i zamykając w uścisku. Nie wiem co takiego ze mną robi że byłem w stanie się powstrzymać.
Nie protestuje. Przytula się i zamyka oczy, jakby nic się nie wydarzyło. Dla niej to pewnie i tak niemiałoby większego znaczenia. Chwilę potem jej oddech stabilizuje się i zasypia.
Kiedy czułem że jestem na granicy snu, że w końcu prawie udało mi się zasnąć zadzwonił telefon. Przekląłem pod nosem i zerwałem się z łóżka żeby nie obudził jej dzwonek. Przysięgam, zabije tego kto dzwoni o tej porze, jest 5 rano do cholery jasnej. Nieznany numer.
- Halo. - warczę.
- Jesse? - pyta głos po drugiej stronie.
- Tak, a kto mówi?
- Rachel.Poczułem ogromny ścisk w żołądku, zapomniałem jak się mówi a co dopiero rozmawia. Po prostu mnie zamurowało. Żyłem w przekonaniu że już nigdy nie usłyszę jej głosu. Od bitych 4 lat go nie słyszałem i cholernie za nim tęskniłem.
- Rachel? - pytam w końcu. - To naprawdę ty...? Dla – dlaczego do mnie dzwonisz? - jąkam się, nie potrafię skelić porządnego zdania.
- Widzisz bo... dowiedziałam się że...- głos jej się łamie - Mama zmarła.
CZYTASZ
BLUE IRIS | Jesse Rutherford ✔️
FanfictionWszystko co robi, co mówi sprawia że mam ochotę na więcej. Cholera, może nawet mnie zabić. Tak, niech to zrobi. Niech mnie zabije, z ogromnym uśmiechem na ustach. Niech wbija we mnie pojedyncze ostrza, aż się wykrwawie patrząc prosto na nią. Niech m...