Rozdział 26

126 9 3
                                    

Rok wcześniej, Malfoy Manor - dwór rodziny Malfoy.

- Draconie, jesteś już wystarczająco dorosły żeby zasiąść w sejmiku młodych - ogłosił ojciec, w ramach mojego prezentu na szesnaste urodziny. Zamarłem. Ten człowiek oszalał, ja nie mam zielonego pojęcia o polityce, tylko zrobię wstyd sobie i ojcu.
- Lucjuszu - odezwała się matka - jest taki młody, to tylko chłopiec, przecież chodzi do szkoły, powinien skupić się na nauce...
- Szkoła nie będzie stanowić problemu. Jest dorosły na tyle dorosły żeby zrozumieć że...
- Ojcze - przerwałem mu - nie odmówiłem ci. Wstąpię do sejmiku młodych, przyniosę ci chlubę - ojciec poklepał mnie po ramieniu i uśmiechnął się dumnie.
- I o to chodzi chłopcze. Sejmik młodych to miejsce dla takich osób jak ty. Inteligentych, z dobrej rodziny, czystej narodowości.
- Co będę tam konkretnie robił? - zapytałem, choć w mojej głowie kłębiło się znacznie więcej pytań.
- Zasiądzesz w ławie dwudziestu nastolatków. Podczas comiesięcznej debaty będziecie prowadzili razem z nami dyskusje na tematy ważne dla was.
- Jak dostępność prezerwatyw dostępnych w sklepach dla osób nieletnich? - zakpiłem z poważną miną. Pożałowałem tego żartu: ojciec z całej siły uderzył mnie w twarz. Złapałem się za czerwony policzek.
- Lucjuszu! - zareagowała matka. Ojciec rzucił jej groźne spojrzenie.
- Zamilcz Narcyzo bo ty będziesz następna - warknął, a mama usiadł spowrotem na swoje krzesło. W takich momentach miałem ochotę porządnie mu przyłożyć. Jak on śmiał groźić matce?! Zwrócił się spowrotem do mnie.
- Nie, ty ptasi móżdżku! Choćby o tym czy powinniśmy podnieść liczbę wymaganych umiejętności aby móc dostać się do szkoły wyższej - podnisołem brew.
- Liczba wymaganych umiejętności i tak jest zbyt wysoka, harujemy jak woły, żaden kraj w swojej historii nie miał takich wymagań jak Nowa Anglia teraz!
- I to jest dla ciebie złe?! To nasze dobro narodowe, najlepiej wykształceni ludzie na świecie! Chcesz z tego zrezygnować synu? - pokręciłem głową w strachu przed ojcem.
- Nie - odparłem - nie zawiodę cię ojcze.
- Jutro odwiedzisz ze mną filara, podpiszesz zgodę na dołączenie do sejmiku młodych. Może przy odrobinie szczęścia zostaniesz nawet przewodniczącym tego małego ugrupowania -mruknął zamyślony - Możesz odejść do siebie, przygotuję potrzebne dokumenty. Skinąłem głową, po czym w ciszy wróciłem do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, po czym rozpłakałem się jak dziecko. Nie, ja nie chciałem tak żyć.

Pół roku później, Edynburg - sejm.

Czekałem już przed salą zgromadzenia. Poprawiłem po raz kolejny swój idealnie wygładzony krawat i przeczesałem włosy. Dzisiaj po raz pierwszy miałem przewodniczyć obradom małego sejmiku. Nie ukrywam, to był zaszczyt. Ojciec i matka byli ze mnie bardzo dumni, a robiłem to tylko dla nich. To wszystko nie przynosiło mi żadnych korzyści, w duchu, nie czułem żadnej potrzeby siedzenia tam. Mój przyjaciel Tyler się spóźniał, za trzy minuty mieliśmy zaczynać. Kręciłem się coraz bardziej nerwowo, czułem jak skręca mi żołądek. Przejrzałem jeszcze raz wszystkie niezbędne papiery, studiując je poraz kolejny z rzędu. Na korytarzu zaczęli zbierać się inni, a co mnie bardzo zdziwiło, pojawił się sam minister filarowy, w towarzystwie swoich rzeczników. Rozmawiali o czymś głośno i z przejęciem, nie zwracając uwagi na zgromadzonych dookoła nich. Drzwi do sali się otworzyły. Ja dalej rozglądałem się z Tylerem, ale nie dostrzegłem go w tłumie. Ktoś popchnął do wejścia, a ja zdezorientowany, usiadłem na swoim miejscu, przypominając sobie jeszcze raz swoją kwestię. Wszyscy zgromadzeni zajęli już swoje miejsca, ja powoli wstałem, biorąc do ręki laskę, której trzy uderzenia rozpoczynały obrady. Jednak, podszedł do mnie Minister oraz ojciec i pociągnęli mnie na bok. Obaj nachylili się do mnie.
- Draconie, czeka cię dzisiaj niezwykle ważne zadanie - zaczął filar - postawimy cię pod trudnym wyborem.
- O co chodzi Panie ministrze? - zapytałem z powagą.
- Jeden z członków małego sejmiku został nakryty na szpiegowaniu oraz spiskowaniu przeciwko nam - odpowiedział, jeszcze poważniej - twoim zadaniem, będzie sprawiedliwe wymierzenie kary. Skinąłem głową - prowadzi go ochrona, a ty przeczytasz to, dobrze? - dodał, podając mi kartkę.
- Oczywiście - odparłem, wpatrując się w papier.
- Doskonale, w takim razie możemy zaczynać - zowołał staruszek, po czym od nas odszedł, zostawiając mnie samego z ojcem. Ten popatrzył na mnie z góry, bacznie mnie obserwując.
- Masz być surowy, ale sprawiedliwy, dociera to do ciebie chłopcze? - zapytał srogo.
- Tak jest - powiedziałem trzęsącym się głosem. Ojciec rzucił mi ostatnie spojrzenie, a następnie zajął miejsce obok filara. Wziąłem kilka długich oddechów, byłem taki zdenerwowany. Rozsadzała mnie ciekawość, kim był ten zdrajca. Stanąłem na swoim miejscu, po czym trzy razy uderzyłem laską, uspakajając zgromadzonych. Odchrzaknąłem, i zbliżyłem się do mikrofonu - Otwieram ostatnie w tym roku obrady sejmiku młodych, zgromadzonych proszę zająć miejsca - wygłosiłem, po czym wszyscy usiedli. Poprawiłem kołnieżyk, spoglądając kątem oka na kartkę, leżącą obok mnie - Proszę państwa! Dzisiaj, nie skupimy się na dyskusjach na temat rozwoju szkolnictwa w Nowej Anglii, nie będziemy też dzisiaj rozmawiać o problemach jakie sprawiają nieplanowane ciąże - przerwałem na chwilę, połykając ślinę - Dzisiaj, na tej sali, wymierzymy sprawiedliwość. Nie byle komu, bo osądzimy zdrajcę, tego który spiskował przeciwko mnie, ministrowi, a także każdemu z was! Czy jesteście gotowi mnie wesprzeć? - zawołałem, a w odpowiedzi usłyszałem brawa. To był pierwszy krok do sukcesu - w takim razie, proszę o wprowadzenie oskarżonego na salę - poprosiłem. Ochroniarz otworzył boczne drzwi, w których stał: Tyler. Musiałem mocno zacisnąć ręce na barierkach żeby się nie przewrócić. Mój przyjaciel. Nie, to nie on, musieli się pomylić! Line nawet na mnie nie patrzył, szedł z głową skierowaną do dołu. Boże, jego ojciec. Nerwowo spojrzałem na Victora Line'a. Mężczyzna miał kamienną twarz, ale ja widziałem w jego oczach rozpacz, żal. Tyler stanął przy barierce na przeciwko mnie. Nie miałem pojęcia co powiedzieć, to był jak grom z jasnego nieba. Stałem jak słup soli, patrząc na przyjaciela. Chciało mi się płakać, nie mogłem mu tego zrobić, nie jemu... Ktoś mnie zawołał, dzięki czemu oprzytomniałem. Nie byłem w stanie nic z siebie wyrzucić, moje ręce trzęsły się niesamowicie.
- Ty...Ty...Ty...Tylerze Line - nie, ja nie byłem w stanie tego powiedzieć - Zosta...zostałeś oskarżony o..o.. zdradę stanu oraz spiskowanie. Co... Co masz na swoją obronę? - mój przyjaciel w końcu podniósł głowę.
- Odmawiam odpowiedzi na to pytanie - odpowiedział bardzo pewnie. Kurwa, człowieku nie każ mi tego robić. Rzuciłem to wszystko w cholerę, zamknąłem swoją teczkę, pakując do niej swoje dokumenty.
- Zostaje Pan usunięty ze swojej posady w trybie natychmiastowym, nie ma pan więcej wstępu na obrady małego sejmiku - zagrzmiałem. Złapałem za swoje rzeczy i wyszedłem w pośpiechu z sali. Wbiegłem do swojego pokoju i z całej siły rzuciłem torbą w ścianę. Usiadłem na fotelu i rozpłakałem się jak dziecko. Wyłem tak głośno że na pewno słyszeli mnie na korytarzu. Nie dbałem o to, to wszystko to było dla mnie zbyt wiele. Nie byłem w stanie uwierzyć że Tyler mógł posunąć się do takich rzeczy. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem.
- Masz trzy minuty! - usłyszałem głos mojego ojca, a do pokoju został pachnięty mój kumpel. Ten popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Przestań wyć człowieku, ogarnij się! - skarcił mnie.
- Ja, mam się ogarnąć?! - ryknąłem - Co ty sobie wobrażasz?! Jakie spiski, jaka zdrada stanu!!! Ty masz czelność nazywać się moim przyjacielem, a za moimi plecami ty odwalasz jakiś teatrzyk?! Kim ty jesteś?!
- Tym, kim powinieneś być również ty! - odkrzyknął - Mam dość tej władzy!
- O czym ty mówisz?!
- O tym, że polityka jaką prowadzi Krum jest zła! Nie widzisz tego?
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Poparłbyś mnie Draco?
- Jasne że nie!
- To masz już odpowiedź - burknął - dołącz do mnie.
- Co proszę?
- Nie próbuj mi wmówić że ten cały bajzel w naszym kraju ci odpowiada! Przyznaj się, też chciałbyś to zmienić.
- Nie. Nie chcę niczego zmieniać Tyler.
- O co co tak na prawdę chodzi? O twojego ojca, zgadłem? Boisz się tylko i wyłącznie reakcji Lucjusza!
- Zamknij się, stól pysk!!! Nie zamierzam ci pomagać w tych twoich chorych eskapadach! - on patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu.
- Jak chcesz... dalej gnij pod butem nich wszystkich...
- Wynoś się, ty nie jesteś już moim przyjacielem! - fuknąłem. Tyler spojrzał na mnie krzywo, po czym wyszedł.
Ja i Tyler nie będziemy już przyjaciómi. Nigdy.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz