Vic wjechał na podjazd jednego z apartamentowców w środku miasta i zaparkował na swoim stałym miejscu parkingowym, po czym oparł głowę o kierownicę. Zmęczenie dawało mu się we znaki, o czym świadczyły duże sińce pod oczami i markotny nastrój.
Był właśnie w trakcie nagrywania piosenek na nowy album. Cały zespól ciężko przy tym pracował. Mało spali i pili dużo kawy z automatów, które znajdowały się w studio. Czasem zdarzało się, że coś wymagało poprawki lub całkowitej zmiany. Wtedy zostawali tam na noc, śpiąc po maksymalnie trzy godziny, ułożeni w dziwnych pozycjach na niewygodnych, skórzanych kanapach, żeby z samego rana móc wrócić do pracy. Dzisiaj też był taki dzień. Okazało się, że trzeba zmienić kilka linijek tekstu i partię gitarową. Udało im się jednak skończyć w dość krótkim czasie, co pozwoliło wszystkim na powrót do domu i kilka godzin snu więcej.
Szatyn wyprostował się, przecierając twarz i zaczesując splątane włosy do tyłu. Wyjął kluczyki ze stacyjki, po czym wyszedł z samochodu, trzaskając lekko drzwiami. Obszedł pojazd dookoła i skierował się w stronę wejścia do budynku. Jedyne o czym marzył w tej chwili to gorąca kąpiel ze swoim chłopakiem i dużo snu.
Wszedł do przestronnej windy i nacisnął przycisk z numerem dziesiątym. Po minucie był już na swoim piętrze. Podszedł do białych, szerokich drzwi i otworzył je, wiedząc, że Kellin jest w domu. Z racji późnej godziny starał się zachowywać jak najciszej. Zdjął kurtkę, odwieszając ją na przedpokoju i odłożył klucze do szklanej misy, stojącej na szafce z jasnego drewna. Pomieszczenie, zresztą jak każde inne w ich mieszkaniu, utrzymane było w jasnych, ciepłych barwach, które nadawały mu przytulności.
Szedł wolno wzdłuż korytarza, starając się nie narobić hałasu. Zatrzymał się przed lekko uchylonymi drzwiami od ich wspólnej sypialni, słysząc dźwięk, który wydawały obcasy uderzające o ciemne panele. Przez szparę zauważył osobę stojącą przy komodzie i poprawiającą makijaż w lustrze zawieszonym nad nią. Zlustrował ją wzrokiem, starając się przypasować komuś, kogo znał.
Długie, czarne włosy opadały na jej drobne ramiona. Ubrana była w krwisto czerwoną koszulę, którą rozpoznał jako tą, należącą do Kellina, i czarną plisowaną spódnicę, sięgającą połowy jej szczupłych ud. Pod ciemnym materiałem widać było paski, podtrzymujące kabaretkowe pończochy. Wysokie obcasy dodawały jej kilkunastu centymetrów, przez co wyglądała na wyższą od Vica.
Nie wydawało mu się, aby kiedykolwiek wcześniej widział tą kobietę. W jego głowie zaczęły pojawiać się czarne scenariusze, w których jego ukochany zdradza go z jakąś ślicznotką. Racja, może ostatnimi czasy nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu, a gdy już byli razem, to brunet zachowywał się dziwnie, ale nigdy by nie pomyślał, że jest zdolny do czegoś takiego. Zdziwienie powoli znikało, a na jego miejscu pojawiła się złość. Zbliżył się do drzwi i pchnął je mocno, strasząc tym osobę stojącą przy ścianie. Dziewczyna oskoczyła w bok i odwróciła się gwałtownie. Szatyn wciągnął głęboko powietrze, po czym spojrzał na jej twarz i otworzył szeroko oczy w zdumieniu.
Kobieta okazała się wcale nie być kobietą. Tej twarzy nie sposób pomylić z żadną inną. Mimo dużej ilości makijażu nadal rozpoznawał swojego chłopaka, który właśnie cofał się, zderzając ze ścianą i zjeżdżając po niej plecami. W jego oczach widoczny był strach. Bał się reakcji ukochanego na wieść o jego długo skrywanym sekrecie. Po jego umalowanych policzkach spływały ciężkie łzy, rozmazujące tusz na dolnych powiekach. Victor widząc to, zaczął iść wolno w jego kierunku. Cała wściekłość wyparowała.
Młodszy skulił się w rogu pomieszczenia, chowając głowę między kolanami. Szczerze mówiąc, był przerażony jak cholera. Nie chciał, żeby jego chłopak dowiedział się tego w taki sposób. Nie był gotowy na rozmawianie o tym. To wszystko nadal było dla niego nowe i nie do końca zrozumiałe, nawet mimo ilości czasu, jaką poświęcił na przyzwyczajenie się do tego.
CZYTASZ
.pretty girl. •kellic•
FanfictionVic wraca wcześniej do domu i przypadkowo odkrywa długo skrywany sekret swojego chłopaka. To wszystko ma swoje zarówno nieprzyjemne, jak i te zdecydowanie przyjemniejsze skutki.