07 Rozdział

1.1K 52 63
                                    

Stałam przy mojej szkolnej szafce w lewym reku miałam szarą bluze przyjaciela a prawdą zamykałam szafke. Odwróciłam sie by odejść kiedy zauważyłam opierającego sie Nash'a o niebieskie szafki.
- Hej Carter - uśmiech był jego podstawą.
- Cześć - powiedziałam lekko zamyślona.
- Coś nie tak? - spytał przejęty chłopak i podszedł do mnie bliżej.
- Nic takiego, pokłóciłam sie z rodzicami w sumie to tylko z ojcem.
- Nie myśl o tym pogodzisz sie szybkiej niż myślisz - zarzucił ręka na mój kark - czyja ta bluza? - spytał lekko zdziwiony.
- Cameron'a - chłopak zdjął swoją ręke z mojego ramienia i opuścił ją w dół.
- Prosze nie mów że cie to jara  - powiedział zrezygnowanym głosem.
- Nieeee. Mnie? Cameron? Prosze cie - szybko zaprzeczyłam.

Oj no dobra. Przyznaje! Jara mnie to mega.

Lekcje w szkole minęły bardzo szybko cały dzień spędziłam z Nash'em. Trzeba przyznać że potrafi poprawić samopoczucie. To jest jedyny chłopak który zna moje poczucie humoru. Zaprzyjaźniłam sie z nim, może i głupio to brzmi ale moge mu ufać. W szkole nie widziałam ani Cameron'a ani Shawn'a dopiero kiedy wychodziłam z sali, ostatniej lekcji, przy moje szafce stał Cameron. Widział mnie z daleka a na jego twarzy od razu pojawił sie ten seksowny uśmiech.
- Lu! - krzyczał z połowy korytarza.
- Hej Cam, już ci oddaje bluze - otworzyłam szafke i wyjęłam szara ciepła bluze chłopaka.
- O dziekuje, miałem dziś trening przez cały dzień. Za niedługo ważne zawody i musimy ostro brać sie do roboty. Chciałem po szkole wyjść gdzieś z Panią Carter ale niestety mam trening - mówił to z przykrością w głosie a mnie coś zakuło w sercu.
- Um rozumiem, kiedy indziej - ucięłam nasz kontakt wzrokowy.
- Obiecuje Lu - podniósł mój podbródek w góre by spojrzeć w moje oczy po czym odszedł z uśmiechem na twarzy.

O matko myślałam że zemdleje. Oh Cameron jesteś taki, nawet nie ma takiego słowa.

Przechodziłam już przez szkolny parking kiedy usłyszałam znajomy mi głos wypowiadający moje imie.
- Lucy zaczekaj! - odwróciłam sie w strone dobiegającego wołania. To był biegnący Shawn.

To jest dopiero seksowne. Wysoki przystojny chłopak biegnący w twoją strone w dodatku krzycząc twoje imie.

Stanęłam w miejscu i czekałam aż chłopak mnie dogoni.
- Szukałem cie dziś - powiedział głośno oddychająca. Zarszczyłam lekko brwi nie wiedząc co ma na myśli - Chciałem sie umówić

UMÓWIĆ?! TO RANDKA? AAAAAA!! Jasne z tobą Shawn nawet na księżyc.

- na te korki z matmy - dokończył Shawn a ja czułam ból w sercu.

Ouu.. kroki.. no tak czego mogłam sie spodziewać, przecież on ma Holly. Czy moje serce właśnie pękło i rozsypało sie na małe kawałeczki?

- Tylko że już Cameron mnie tego nauczył - ledwo przeszło mi przez gardło. Bo tak bardzo chciał sie do niego zbliżyć.
- Oooou... No tak Cameron, zapomniałem - powiedział zmarnowany i smutny - Nie no jasne okej, to ja ten, już pójde - powiedział skrępowany, nie patrząc mi w oczy powoli wycofał sie.

Ugh Lucy idiotko! Straciłaś taką szanse.

Odwróciłam sie tyłem do chłopaka i spuściłam głowe. Szłam wolno w strone mojego domu kiedy usłyszałam czyjeś kroki w zasadzie bieg. Odwróciłam sie by spojrzeć kto biegnie w moją strone.

Nie wierze... Shawn?

Chłopak podbiegł bardzo blisko mnie i zaczął mówić bardzo szybko oraz chaotycznie.
- Lucy. Tak naprawde nie chodziło mi o żadne korki,

Nie?

- chciałem cie zaprosić na jakiś spacer lub lody nie wiem, cokolwiek chciałem cie poznać. Jeśli nie chcesz to ja już pójde, zostawie ciebie i Cameron'a w spokoju.

Shawn.. to jest takie słodkie.

Czułam jak moje policzki sie czerwienią a w brzuchu latają motylki.
- Ja z chęcią wybiore sie z tobą na te lody, tylko bez podtekstu - chłopak zaśmiał sie po czym pomaszerował ze mną w strone najbliższego sklepu spożywczego. Jego uśmiech sprawił że motylki ponownie zagościły w moim żołądku.

Siedzieliśmy przed sklepem jedząc lody na patyku. Czy to przypadek że oboje lubimy ten sam smak?
- Jak tam między tobą a Cameron'em? - powiedział obojętne.
- Chyba dobrze. Cam to znajomy, kolega.
- Cam? - spytał unosząc brwi wysoko i marszcząc czoło.
- Tak Cam, ja jestem Lu a on Cam - powiedziałam spokojnym głosem.
- Oh no tak - powiedział to tak jakby był zazdrosny?

Shawn Mendes jest zazdrosny o mnie? Nieeeee, nie możliwe. Tylko mi sie tak wydaje.

- Słodko - powiedział po chwili ciszy.
- A jak u ciebie i Holly? - ledwo przeszło mi to imie przez gardło.
- Holly? - powtórzył chłopak z pełną buzią zimnej przekąski, najwyraźniej bawiło go moje pytanie bo zaczął sie śmiać. - A jak ma być? - spytał kiedy jego śmiech ucichł.
- No.. układa wam sie?
- Przecież ja nie jestem z nią - powiedział lekko oburzony.
- Nie? - zapytałam niedowierzając.
- Nie - uśmiechnął sie patrząc mi w oczy. Czułam jak moje policzki płoną od rumieńców. To jego spojrzenie i uśmiech tak na mnie działał. Ucięłam szybko naszą wymiane spojrzeń. Mając nadzieje że chłopak nie zobaczy czerwonych policzków.
- Podoba mi sie jak to robisz - powiedział nadal patrząc sie na mnie.
- Ja nic nie robie - powiedziałam cicho pod nosem.
- Zawstydzam cie, lubie te rumieńce - po jego słowach moje policzki stały sie bardziej czerwone.

Shawn Mendes lubi moje znienawidzone przeze mnie  rumieńce jezu, śnie.

Widząc moje zakłopotanie chłopaka odpuścił ten temat. Lecz nadal pożerał mnie wzrokiem.
- Prosze nie patrz sie tak na mnie - powiedziałam zawstydzona.
- Ja tylko.. um - nie wiedział co ma powiedzieć - masz biedronke na policzku, nie ruszaj sie. Przesunął sie bliżej mnie, nasze kolana stykały sie moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić. Był tak blisko mnie że mogłabym policzyć jego gęste, ciemne rzęsy. Shawn miał tak idealne jasno malinowe usta, teraz te usta były tak blisko że z łatwością mogłabym złączyć je z moim wargami w namiętny pocałunek.

Lucy? Dobrze sie czujesz? Co ty wygadujesz? Przecież to Shawn Mendes nie masz u niego szans. I chyba zdaje sobie sprawe że zaczyna mi sie podobać. Nie! Nie może, chcesz mieć złamane serce?

Chłopak dotknął swoją dłonią mój gorący od rumieńców policzek. A ja jak głupia zaczęłam szybciej oddychać, moje serce szalało w mojej piersi. Zdjął szybko biedronke i pokazał mi ja na swoim ręku.
- Śliczna prawda? - powiedział zapatrzony w małą czerwoną istote.

Czy on zachwyca sie robaczkiem? Ale trzeba przyznać że nie myślałam wtedy o tej biedronce tylko o Shawn'ie był tak cholernie blisko.

Skinęłam twierdzą głową. A chłopak położył owada na listu obok pięknych mleczy. Był przy tym taki seksowny.

Lucy! Do cholery opanuj sie!

Znów nasze spojrzenie spotkały sie. Chłopak otworzył usta by coś powiedzieć, kiedy z jego telefonu rozległ sie dźwięk przychodzącego SMS'a.
- Przepraszam musze sprawdzić - wyciągnął telefon z tylnej kieszeni pochylając sie w przód przez co poczułam zapach towarzyszący chłopakowi. Spojrzał w ekran komórki i posmutniał.
- To Holly - powiedział pod nosem a ja poczułam ból w sercu?

Czemu akurat ona.. Jest milion innych osób w tym mieście i akurat padło na nią i to w takim momencie. Trudno Lucy wycofaj sie puki to jeszcze możliwe. Niech idą na tą randke co zaproponował Holly. Bo z pewnością to mu napisała.

- Wiesz ja i tak musze już iść, dlatego spokojnie możesz sie pójść z nią spotkać - powiedziałam wstając z murku na którym siedzieliśmy, zarzuciłam plecak na ramie i nie patrząc na chłopaka odeszłaml kilka kroków dalej.
- Ja przepraszam, powinienem być na treningu jestem tam potrzebny, a wolałem wyjść z tobą Lucy - powiedział nerwowo drapiąc sie po karku.

Co? Specjalnie opuścił ważny trening dla... dla mnie?

============================
I jak leseczki podoba sie? Do następnego xoxo

Friend or Boyfriend? || Magcon Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz