Rozdział 5

197 7 0
                                    

Zrzuciła kosmyki z twarzy i spojrzała na Pierwszą, marszcząc brwi.
- Mogłabyś powtórzyć?- poprosiła, opierająs się o blat stolika w pokoju Makarova.
- Chcę, żebyś przeniknęła do pałacu i wybadała, co się dzieje. Ta zła magia nie daje mi spokoju, a urzędnicy są nią wręcz omotani. Dasz radę?- Mavis patrzyła poważnie na twarz młodej dziewczyny.
- Mam tylko jeden warunek.- westchnęła ciężko Nemu, upijając łyk, parującej, obrzydliwie słodkiej herbaty. Zdawała sobie sprawę, że Pierwsza tylko wygląda, jak dziecko i w razie potrzeby użyje siły, by zmusić ją do wykonania zadania.- Kai i Warren idą ze mną.

- Nie wolno ci pałętać się bez powodu po pałacu. Komnaty króla i księżniczki omijasz szerokim łukiem, chyba, że cię wezwą. Wszystko jasne?- zapytała starsza, pulchna kobieta. Brudno-zielone oczy wyglądały groźnie spod krzaczastych, czarnych brwi, a siwe rzadkie włosy opadały strąkami na ramiona.- I uważaj na strażników. Czasem lubią zabawić się z taką młodziutką trzpiotką.- prychnęła i odwróciła się, gestem nakazując iść za nią.
Nemu zacisnęła usta powstrzymując złośliwy komentarz i ruszyła za swoją tymczasową przełożoną. Oczywiście, jako, że mało kto nie słyszał o Ginryuu z Fairy Tail, zmieniła swój wygląd. Na czas zadania stała się wysoką, smukłą blondynką, z zielonymi oczami i kilkoma piegami na policzkach. Sukienka służącej, chociaż krępowała ruchy i niesamowicie irytowała, doskonale sprawdzała się jako zakrycie znaku gildyjnego na prawym ramieniu.
Ruszyła za kobietą, chwiejąc się niezgrabnie na wysokich obcasach i obijając ramionami o ściany. Cudem opanowała stary nawyk klnięcia głośno i dosadnie.
Warren, jesteś?
Jestem. Czekam z Kai'em przed bramą. Masz coś?
Prychnęła z nadzieją, że ją usłyszał. Kiedy niby miała się rozejrzeć, skoro ta stara torba cały czas się na nią gapi. Nemu zacisnęła zęby, w niemym gniewie.
Nemu? usłyszała w głowie głos Warrena. I albo jej się wydawało, albo telepata był zaniepokojony.
Nic nie znalazłam. Nie miałam kiedy.
Ja nie o tym! Mamy pewien mikro-problem.
Westchnęła ciężko, zaciskając pięści. Czy oni nie mogą przez pięć minut w nic się nie pakować? Mianowicie?
Ranjinshu wie o twojej misji.
Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Jeśli ta trójka wie, Laxus też niedługo o tym usłyszy. Niedobrze.
Warren, Kai! W tej chwili wracajcie do reszty i dopilnujcie, by wieści nie dotarły do Gromowładnego, bo infiltracja skończy się wielkim hukiem.
Chwile później obecność Warrena zniknęła. ,,Boże, jeśli istniejesz, niech on się nie dowie." błagała w myślach, doganiając swoją nową pracodawczynie.

Natsu zatoczył kolejne koło w ich szatni, wyjrzał przez okno, poniuchał trochę, wychylił się za drzwi. Potem zaklął cicho i powtórzył całą sekwencje. Robił tak, dopóki zirytowana Erza nie chwyciła go za szalik i nie szarpnęła w swoją stronę.
- Siądziesz ty w końcu na tyłku, czy nie?!- ryknęła, mrużąc gniewnie oczy.- Po co tak krążysz?- dodała już spokojniej, kiedy przerażony Salamander gorliwie pokiwał głową.
-Czekam na Nemu. Nie widziałem jej od wczoraj.- wyjaśnił, wracając do przerwanego zajęcia.
- Ona jest już dorosła, nie?- zagadnął, na wpół rozbawiony na wpół zirytowany, Gray.- Nie musi cały czas trzymać się twojej ręki, Ognisty Wypierdku.- dodał złośliwie, ale został całkowicie zignorowany. W pomieszczeniu zaległa krępująca cisza.

Dźwigając w dłoniach stos brudnych naczyń, ramieniem otworzyła drzwi kuchni, powstrzymując się od kopnięcia strażnika, który, przechodząc obok, klepnął ją mocno w tyłek. Wtoczyła się do pomieszczenia, licząc że jedna z kuchennych pomocnic odbierze od niej ciężar. Niestety, wszyscy stłoczyli się przy lakrymie komunikacyjnej. Wrzuciła nakrycia do zlewu i zajrzała przez ramię jednego z kucharzy.
- Kto walczy?- rzuciła w przestrzeń.
- Bachuss z Quatro Cerberus i jakiś facet z tego żałosnego Fairy Tail. Jakoś na E.- odpowiedziała jedne ze zmywaczek, nie zwracając uwagi na zaciśnięte pięści nowej pokojówki.
- Na E?- upewniła się.- Ach! Elfman Staurus.
- Kto?- jeden z chłopaków pracujących w stajni spojrzał na dziewczynę.
- Szerzej znany jako Elfman Bestioręki. Siedem lat temu całkiem znany mag.- wyjaśniła Nemu, wybierając z głowy najpopularniejsze informacje. Nie mogła się przecież zdradzić.
W pałacu spędzała już drugi dzień, ale jak na razie nie dowiedziała się nic nowego. Oczywiście wyczuwała czarną magię od urzędników, ale tylko tych, do których dostępu nie miała.
Obserwując walkę poczuła, że zazdrości reprezentantom. Sama by chętnie powalczyła, ale nie wiedzieć czemu Makarov uznał to za zły pomysł.
Westchnęła ciężko i zacisnęła pięści, w myślach dopingując przyjacielowi.

Stał w oknie pokoju Makarova podczas gdy on sam wraz z Mavis wymieniali zaniepokojone spojrzenia, a Erza pochłaniała monstrualną porcje ukochanego ciasta. Czekali już tylko na ostatnią, obecną na igrzyskach, członkinie Klasy S.
W końcu wypatrzył zbliżającą się uliczkami drobną sylwetkę w pelerynie. Mimo dzielącej ich odległości, rozpoznał ten charakterystyczny rytm kroków. W końcu zniknęła mu z oczy, wchodząc do baru. Po chwili usłyszał kroki na schodach i szczęk zamka.
- Przepraszam za spóźnienie.- rzuciła Nemu, zamykając za sobą drzwi i zrzucając kaptur. Szybko przeszła przez pokój i zabrawszy kubek ciepłej herbaty, schowała się w najciemniejszym kącie.
- Dowiedziałaś się czegoś?- zapytała Mavis, a Nemu wzruszyła ramionami.
- Tylko tyle, że w całą sprawę zamieszana jest Jej Wysokość, Hisui E. Fiore i do realizacji planu, potrzebny jest mag Gwiezdnych Duchów.
- Lucy może być w niebezpieczeństwie.- stwierdziła z niepokojem Erza. Staruszek w zamyśleniu kiwnął głową.
- Więc?- Laxus odezwał się po raz pierwszy od rozpoczęcia tego idiotycznego spotkania.- Co chcesz zrobić, Pierwsza?
- Na razie nie powinniśmy podejmować żadnych, poważnych kroków i czekać na rozwój sytuacji.- oznajmiła po chwili namysłu założycielka.- Nemu, chciałabym, żebyś na wszelki wypadek pozostała w pałacu i obserwowała sytuacje.- poprosiła, a dziewczyna skinęła głową.

Spotkanie dobiegło końca dobrze po drugiej w nocy. Po omówieniu misji, zajęli się planowaniem dalszych działań, prowadzących do zwycięstwa Fairy Tail, co wobec specyfiki Igrzysk nie było wcale takie proste. Kiedy w końcu Mavis puściła ich wolno, Nemu natychmiast opuściła budynek i wydobyła ze swojego podręcznego plecaka paczkę papierosów. Wyciągnęła jednego, zapaliła i już po chwili poddała się uspokajającemu jej zszargane nerwy działaniu nikotyny. Oparła się plecami o chropowatą ścianę i zamknęła oczy.
Nagle ktoś wyrwał jej z dłoni peta i rozdeptał, a ona uchyliła jedną powieke, gromiąc tego człowieka wzrokiem.
- Dzieci nie powinny palić.- Laxus pstryknął ją w nos i oparł się obok.- Skracasz sobie życie.
- Palisz więcej niż ja.- prychnęła lekceważąco.- Zresztą, smocze płuca są wytrzymalsze od ludzkich.- dodała, wyciągając z paczki kolejnego kiepa i częstując  towarzysza. Odpaliła oba za pomocą magii brata i przez chwile stali w ciszy, wypuszczając w niebo chmurki szarego dymu.
- Uważaj na siebie.- blondyn spojrzał w gwiazdy, a jego młodsza koleżanka tylko wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Odepchnęła się od ściany, zgasiła niedopałek i, chowając paczkę spowrotem, ruszyła do pałacu.
- Obiecuję.- powiedziała cicho, chociaż była pewna, że usłyszał i zniknęła w mrokach nocy.

Wojna nie decyduje. (Fairy Tail fanfic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz