#3

50 7 3
                                    

Budzi mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
Przecieram oczy i siegam po telefon. Jest godzina 6:50. Kurwa zaraz spoznie się na uczelnie!
Zrywam się i szybko biegne do łazienki gdy znów rozległ się dzwonek do drzwi. No ja pierdole kto o tej porze dobija się do moich drzwi?! Zbiegam szybko na dół i otwieram drzwi.
Przed drzwiami stoi Malik. Po chuj on tu?

- Dzień dobry piękna. - posyła mi zazdiorny uśmiech

- Sory Malik ale trochę się spiesze, za dziesięć minut muszę być na uczelni.

- Może ci pomóc? Szukasz podwozki?

- Sory ale wole się spoznic niż być z toba w jednym samochodzie.

- Jesteś pewna? - unosi do góry brew

- Tak a teraz wybacz ale nie mam czasu na pogaduszki. - zamykam drzwi i szybko szoruje na gore.

Przebieram się w czarne rurki z wysokim stanem, czarną bokserke a na to szeroki, szary sweter którego kawałek wpuscilam w spodnie. Włosy rozczesalam i zostawilam rozpuszczone.
Porwalam jeszcze swoją torbę i zbieglam na dol. Była 6:57. Wzielam z kuchni jabłko i poszlam założyć swoje Conversy.
Gdy juz wyszlam przed blok zaczelam zmierzać w strone przystanku.
Gdy byłam juz prawie na wspomnianym miejscu autobus odjechał. Zajebiscie po prostu.
Nagle pod przystanek podjechalo czarne BMW z przyciemnianymi szybami. Gdy szyba od strony pasażera osunęła się na dół moim oczom ukazał się "pan trochę się spiesze". Jeszcze jego mi tu brakowało.

- A może jednak podwozka hmm? - na jego twarzy majaczyl pewny siebie usmieszek który z chęcią bym mu stamtąd zdrapala. Jego pewność siebie doprowadza mnie do szału.

- Nie dzięki, przejde się. - ruszylam przed siebie jednak on postanowił jeszcze bardziej uprzykrzyc dzień i jechał obok mnie tyle ze jezdnią.

- Oj nie daj się prosić, juz jest 5 po 7. Wiem ze nie chcesz się spoznic jeszcze bardziej

- Dobra ale nic do mnie nie mów. - wsiadlam do jego samochodu a on ruszył z piaskiem opon.

Po jakiś pięciu minutach szybkiej jazdy, byłam pod uczelnią.

- Um... Dzięki? - nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć wiec speszona szybko ucieklam do budynku.

Gdy juz dotarlam pod odpowiednią salę wparowalam do niej szybko przez co wszystkie twarze zwróciły się w moja stronę.

- Yyy... Przepraszam za spóźnienie. - usiadlam szybko obok Very i wyciagnelam zeszyt oraz długopis.

- Panno Shadow mam nadzieję ze to juz się nie powtórzy - nauczyciel spojrzał na mnie surowo

- Tak, jasne przepraszam. - speszona sposcilam głowę.

- Czemu się spoznilas? - wyszeptala Very, a ta jak zwykle ciekawska.

- Zaspalam - odpowiedzialam szeptem.

***

Lekcje minely mi wolno i nudno.
Około godziny trzeciej wyszlam razem z Very przed budynek.
Czekala tam na nas nasza paczka czyli Mike, Liam, Louis, Amanda, Vanessa i Nina.

- Hej idziecie z nami do Starbucksa? - zapytał Mike - zielonowlosy kretyn

- Jasne - usmischnelysmy się i razem ruszylismy do wspomnianego miejsca.

***

Właśnie siedzielismy przy naszym stoliku i konsumowalismy nasze zamówienia.

- A włośnie jutro są wysdzigi mała - powiedział Liam z pełną gęba czekoladowego ciasta.
Uhg... Co za barak kultury.

- I ja dowiaduje się o tym dopiero teraz? Fajnie... - udalam obrażoną i odwrocilam się do nich plecami.

- Eyy skarbeczku nie foszkaj mi się tutaj, plooosse.

- Uhg... No dobra - odwrocilam się do nich spowrotem a ze Liam siedział obok mnie, pocałował mnie w policzek. Oczywiście u nas nawet calownie się w usta jest normalne.

- Fuu, spieprzaj stad gorylu! Masz ślinotok czy co? - optarlam swój policzek i dokonczylam pić swoją latte.

- Wiem ze to kochasz - poruszył brwiami przez co mnie rozbawil a ze miałam w buzi kawe, parsknelam mu nią prosto w twarz. Ha, ma za swoje!

- Ha ha, dobrze ci tak - wystawilam mu język. Wszyscy przy stoliku zaczęli się ryc.

- Spieprzaj dziadu - udawał obrazonego chociaż wiem ze powstrzymywał się przed rozesmianiem się.

- Ey dobra uspokoiliscie się juz dzieciaczki? - zapytał Louis, najodpowiedniejszy z nas - Jedziesz jutro czy nie?

- No pewka ze jade ziomek - puscilam mu oczko. - Tylko proszę o szczegóły.

- No oczywiste jest to ze są nielegalne i w każdej chwili mogą nadjechac psiarskie. Tor jest na obrzeżach miasta i wiem ze stawka jest wysoka. Ma tez ścigać się jakiś nowy i podobno ze jest dobry ale tez niebezpieczny. Musisz na niego uważać mała.

- Taa, jasne. - powiedzialam znudzona wiecznymi upomnieniami ze mam uważać. Co ja mam piec lat?! - O której?

- 20:30. Wskazemy ci drogę. O 20:00 jesteśmy pod twoim domem.
Ja lece, muszę jeszcze siostrę odebrać z przedszkola. Trzymajcie się - dziewczyny pocałował w policzek a chlopakom tylko machnal ręką.

- Nina a co ty tak aby w tym telefonie siedzisz?

-... - cisza. Aha.

- Nina!

- Hmm? Mówił ktoś cos do mnie?

- Ja?

- Sorka zagapilam się. Co mowilas?

- Pytalam co tak siedzisz z nosem w tym telefonie? Czyzbys kogoś poznała?

- Noo, jest taki przystojniak. Ma na imię Erick i właśnie się mamy spotkać wiec zostawiam was tu i paa!

- Ja tez juz będę lecieć, muszę posprzatac dom. Pa kochani.

- Paa skarbie. - odpowiedzieli mi chórem.

Wyszlam z kawiarenki a moja twarz owial chłodny wiatr. Ruszylam na przystanek.

Gdy juz prawie doszlam do metalowej budki przy której stal bus, moje szczęście znów mnie przywitalo bo właśnie zaczął on odjezdzac. Kurwa mać! To się nazywa mieć pecha.
No nic nie zostaje mi nic innego jak iść z buta.

***

Po jakiś dwudziestu minutach byłam przed blokiem.
Właśnie miałam otwierać dzrzwi do klatki schodowej, gdy ktoś po drugiej stronie zrobił to z impetem, przez co drzwi mnie uderzyły a ja upadlabym na ziemie gdyby nie szybka reakcja tej osoby.

Gdy unioslam głowę do gory moi oczom ukazał się Malik

- Ugh znowu ty. - podniósł mnie do pionu.

- W całej okazałości. - puścił oczko.
Burknelam cos niemilego pod nosem i probowalam go wyminac jednak on mnie zatrzymał. - A może jakieś dziękuje za uratowanie tego pięknego tyleczka? - i klepnal mnie w dupe. Tak po prostu! Odwrocilam się szybko w jego stronę, zamachnelam i jeblam w ten przystojny ryj. Odrzuciło go trochę w druga stronę. Gdy spojrzalam mu w oczy zobaczyłam w nich furię. Ups... Czyzbym przesadziła?
Wziął szybko moje dwie chudziutkie ręce w swoja gorylą łapę, przyparl mnie mocno do ściany, a ręce wziął nad głowę. Jego twarz była z byt blisko mojej...

~*~

Woow ponad 900 slow.
Podobało się? Jeśli tak to zapraszam do dalszego czytania, gwiazdkowania i komentowania, a jeśli się nie podobało... To tez możesz zrobić wymienione powyżej rzeczy XD

Malikowa ;*

Madly In Love IZ.M.IWhere stories live. Discover now