Rozdział 41

4.3K 315 66
                                    

Przez trzy dni miałam święty spokój. Nie musiałam wychodzić z łóżka a Ian przynosił mi prawdziwe posiłki a nie jakieś zdechłe kanapki i szklankę wody. Mogłam odpocząć. Po kilku miesiącach pierwszy raz spałam na prawdziwym łóżku i mogłam się umyć ciepłą wodą.

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu zaczęłam obmyślać plan ucieczki. To musiało być coś mocnego żebym miała jak najwięcej czasu na bieg. 

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi a chwilę później pokazał się Ian.

- Gotowa? - Zapytał.

- Tak. - Odparłam szybko i założyłam torbę na ramie. 

- Musimy zahaczyć o gabinet Bastiana. - Powiedział a ja kiwnęłam głową. 

Kilka minut później staliśmy przed wielkimi, podwójnymi, metalowymi drzwiami. Ian otworzył siedem zamków kilkoma kluczami i kiedy wyszłam od razu zamknęłam oczy. Był pierwszy raz od kiedy byłam na dworze i widziałam słońce. 

- Zaraz się przyzwyczaisz. - Powiedział a ja tylko kiwnęłam głową.

Wzięłam głęboki wdech i chwile później pomału otworzyłam oczy. Zobaczyłam płatki śniegu powoli spadające na ziemię. Zdziwiona patrzyłam na niego jakby był to mój pierwszy raz w życiu. 

- Śnieg. Ile ja tu byłam? - Zapytałam.

- Tylko pół roku. - Odparł ale zauważył, że zupełnie nie orientuje się w miesiącach. - To początek października. - Dodał i szybko pokiwałam głową. 

Chwilę później pod same drzwi podjechał Bastian i wysiadł z samochodu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chwilę później pod same drzwi podjechał Bastian i wysiadł z samochodu. Spakowali moją torbę do bagażnika a Ian zakuł mi ręce kajdankami. 

- Możemy już jechać? - Zapytał Bastian na co mężczyzna tylko skinął głową. 

Zostałam posadzona za kierowcą co bardzo mnie ucieszyło bo miałam większe szanse na wykonanie swojego planu...

Nie wiem ile czasu dokładnie jechaliśmy bo ponownie nie skupiłam się na drodze tylko na rozmyślaniu. Musiałam to zrobić przed wjazdem do miasta. Ian spał co było dodatkowym plusem więc czekałam na znak, który widziałam już kilka razy w życiu. 

Kiedy dostrzegłam go jakieś dwieście metrów przed samochodem szybko przełożyłam ręce do przodu przykładając łańcuch od kajdanek do szyi Bastiana. Najmocniej jak mogłam przycisnęłam go do zagłówka. Czułam, że zaczyna tracić kontrole nad kierownicą więc użyłam jeszcze trochę siły. W pewnym momencie mężczyzna stracił przytomność i zaczął zjeżdżać z drogi. Nie zdążyłam zabrać rąk i kiedy uderzyliśmy w drzewo moja głowa z całej siły wpadła na zagłówek. Strasznie kręciło mi się w głowie i ledwo udawało mi się utrzymać pion. Mimo wszystko kiedy zabrałam ręce na właściwa stronę otworzyłam drzwi i wypadłam z pojazdu.

- Cholera... - Mruknęłam. 

Powoli ruszyłam przed siebie, chwiejąc się na każdą stronę. Kilka razy poleciałam na ziemię i zderzyłam się w paroma drzewami. Cały czas szłam przed siebie próbując nie wywalić się ani w nic nie uderzyć. Dalej kręciło mi się w głowie i nie przejmowałam się żadnymi dźwiękami dookoła mnie. Jedyne co mnie obchodziło to co zrobić żeby nie zostawiać śladów na śniegu. 

W pewnym momencie zobaczyłam przed sobą rzekę. Cholerną rzekę! 

- Tu nie powinno jej być! - Powiedziałam sama do siebie. - Nigdzie w pobliżu ich domu nie było rzeki! - Krzyknęłam i zaczęłam biec truchtem w jej stronę. - Nie przeskoczę jej! - Mruknęłam ale kawałek dalej leżało zwalone drzewo. - Nada się... - Powiedziałam i ruszyłam w jego stronę.

Powoli na nie weszłam i ruszyłam w stronę drugiego brzegu. Kilka razy pośliznęłam się przez śnieg leżący na pniu ale szybko odzyskałam równowagę. 

- Katherine! - Usłyszałam Bastiana i straciłam równowagę. 

Wpadłam do lodowatej wody i przez skrępowane ręce nie mogłam wydostać się na powierzchnie. Szybko przestałam się rzuca i po chwili moje ciało samo unosiło się do góry. W jakiś dziwaczny sposób udało mi się podpłynąć bliżej brzegu i kiedy wyszłam z wody usłyszałam wystrzał z pistoletu. 

- Cholera... - Mruknęłam i podniosłam się z ziemi żeby odszukać osobę strzelająca.

Nie moje szczęście, nieszczęście nigdzie go nie zobaczyłam więc ruszyłam przed siebie. 

Dosłownie minutę później usłyszałam wystrzał a kula przeleciała kawałek ode mnie.

- Albo się zatrzymasz albo pożałujesz! - Krzyknął Bastian a ja go olałam i ruszyłam dalej. - Katherine! - Krzyknął a ja się odwróciłam. - Zatrzymaj się w tej chwili! - Wrzasnął a ja przyśpieszyłam. 

Zdążyłam się odwrócić i zderzyłam się z drzewem... Dziwnie miękkim drzewem...

- Mam cię. - Powiedział Ian a ja próbowałam jeszcze uciec. - Nie radziłbym. - Warknął i przeładował broń. - Dawno do nikogo nie strzelałem. - Powiedział a ja się zatrzymałam.

- Jakim cudem się tu znalazłeś?! - Zapytałam prawie płacząc.

- Masz lokalizator głupia! - Parsknął śmiechem. - Naprawdę go nie wyczułaś? - Zapytał a ja pokazałam mu środkowy palec.- To był błąd. - Stwierdził i strzelił mi w nogę na co krzyknęłam. - Jeszcze coś chcesz zrobić? - Zapytał a ja drugą nogą podhaczyłam go przez co poleciał na ziemię. 

Wykorzystałam okazje i usiałam na jego klatce piersiowej po czym zaczęłam go dusić. 

- Tak chciałam jeszcze coś zrobić. - Warknęłam a po chwili poczułam jak coś uderza mnie w głowę. 

- Ja też chciałem coś zrobić. - Odezwał się Bastian i wykopał mi z ręki broń. - Wiedziałem, że nie można ufać twojemu zachowaniu. - Dodał i pomógł wstać Ianowi, który podszedł do mnie i kilka razy kopnął w brzuch a kiedy zaczęłam siadać kolbą od pistoletu uderzył w skroń. Straciłam przytomność ale cały czas czułam, że kręci mi się w głowie. 


Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz