XXI. Biały Kieł

1.6K 104 3
                                    

Co się z nią stało? - pyta mnie Dunaj, idąc przede mną szybkim krokiem. - Wygląda, jakby była ofiarą przemocy domowej.

- Padła ofiarą wampira - prostuję jego domysły.

- Wampira? - powtarza za mną niczym echo.

- Tak. To był Shadow.

Bez kolejnych pytań prowadzi mnie do swojej sypialni. Tam wskazuje mi łóżko, na którym kładę jak najdelikatniej nieprzytomną dziewczynę.

- A więc w końcu do tego doszło? - pierwszy przerywa ciszę.

Kiwam krótko głową.

- Spotkałem ich w parku - opowiadam. - Celowo zaczął mnie prowokować. - Wzdycham ciężko. - Nie chciał mi jej oddać. To i jego ujawnienie się spowodowało moją przemianę.

Wciąga gwałtownie powietrze.

- A więc to on się jej pierwszy ujawnił? - chce się upewnić. - W jaki sposób?

Wzruszam ramionami.

- Po prostu sięgnąłem po nią, a on w ułamku sekundy znalazł się razem z Sandrą za mną. - Delikatnym, opiekuńczym gestem głaszczę ją opuszkami palców po czole.

To musi być dla niej niezwykła trauma. Dowiedzieć się takich rzeczy. No tak, chciałem jej powiedzieć, kim jestem, owszem. Ale nie w taki sposób.

- To wspaniała wiadomość - znów wtraca się do moich myśli.

Strzelam w jego stronę piorunującym spojrzeniem.

- Wspaniała wiadomość? - warczę z niedowierzaniem. - Jak możesz tak w ogóle mówić?

Kręci głową.

- Źle mnie zrozumiałeś. Chodzi o to, że Sandra nie powinna wiedzieć o naszym świecie i spotka kara najpierw tego, który był na tyle odważny, aby dopuścić ją do naszego świata. - Uśmiecha się lekko. - I tym kimś jest Shadow. W tym aspekcie jesteś czysty.

Ma rację, to jest bardzo dobra wiadomość. Jednak zostaje jeszcze ta bardzo zła - Sandra musi trafić przed sąd, który najprawdopodobniej każe ją unicestwić, twierdząc, że jest zbyt wielkim zagrożeniem dla naszego świata.

Oni nie mogą nic jej zrobić.

Głaszczę nieprzytomną Sandrę po policzku, uważnie przyglądając się jej twarzy.

- Nie bój się, najdroższa - szepczę - wszystko będzie dobrze. Nikt cię już więcej nie skrzywdzi. Obiecuję ci to.

Dunaj dotyka mojego ramienia.

- Musisz się odsunąć - mówi do mnie.

Znowu piorunuję go wzrokiem.

- Nie mam jak do niej podejść, a muszę oczyścić jej rany - wyjaśnia. - Poza tym muszę ją obadać. Ty możesz przesunąć się w stronę wezgłowia. Przynajmniej na razie.

To mnie trochę uspokaja. Wykonuję polecenie, a mój przyjaciel przystępuje do badania mojej partnerki. Moja partnerka. Te słowa napawają mnie dumą. Tylko jak ona to przyjmie do wiadomości? Szczerze, nie jestem tego pewien. Wiem jednak, że nie pozwolę jej odejść.

Przez cały czas trwania tych badań uważnie przyglądam się Dunajowi, a szczególnie jego dłoniom, które nieustannie spoczywają na mojej Sandrze. Ilekroć ona nieświadomie kwili czy podrywa się z bólu, ja muszę powstrzymywać się od odepchnięcia młodzieńca od niej.

- Wyjdzie z tego - informuje mnie, stając na prostych nogach.

Oddycham z ulgą. Bo nie ważne, że czeka na nas piekło. Ważne jest tylko to, że będę miał Sandrę żywą.

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz