Rozdział XXVIII

3.6K 269 11
                                    

Louis budził się sam w łóżku każdego dnia tego tygodnia. Sezon wycielania był teraz w pełnym rozkwicie, najbardziej pracowity okres na ranczo, i każdy pracował przez całą dobę. Harry przemienił własną sypialnię w internat dla kowbojów, z kocami, materacami powietrznymi i dodatkowymi szczoteczkami do zębów w jego łazience. Każda rozmowa sprowadzała się do tego, która krowa miała rozszerzenie lub które cielęta potrzebowały świeżego siana, kawa płynęła strumieniami, a Harry był wiecznie zmęczony, ale radosny, jakby jego dusza była odżywiona, nawet jeśli zmuszał swoje ciało do ciężkiej pracy. Niall umieścił w jadalni dużą tablicę, by śledzić wszystkie nowe cielątka, a posiłki na ogół polegały na kłótniach o imiona – Dorothy Parker czy Hermiona Granger, Alan Turing czy Jackie Chan, czy nazywanie cieląt po tenisistach z niezłymi łydkami* było dobrym pomysłem, czy nie (przemęczony Roby podkreślał, że z całą pewnością było). Zawsze był ktoś, kto z trudem docierał do jadalni ze stodoły jałówek lub pobliskiego pastwiska, wyczerpany i gotowy na prysznic, miskę chili i drzemkę.

Była to część sezonu wycielenia, którą Louis zobaczył w poniedziałek i wtorek. Zakulisowe sceny się zmieniły, odnosiło się wrażenie, że były one jak pożyczony czas przed kolejnym wielkim wysiłkiem. Harry pozwolił sobie na luksus zostawania na noc. Każdego wieczoru o zachodzie słońca owijał się wokół Louisa pod prysznicem.

- Mmm, kochanie – jęknął Harry, już senny, kiedy Louis mył za niego włosy. – Czuję się tak dobrze.

Louis wbił palce, wzdychając w uldze, nareszcie mogąc dotknąć Harry'ego po długim, pełnym tęsknoty dniu. Chciał tylko go wdychać, jego jabłkowy szampon i jego mydło o zapachu wanilii, wtopić się w niego i pozostać pod ciepłą wodą już na zawsze.

- Czuję, że teraz, kiedy jesteś moim chłopakiem, widuję cię mniej, niż kiedykolwiek – powiedział Louis.

- Nie mogę nic na to poradzić. – Harry zmarszczył brwi, zanim odwrócił się i przyciągnął do siebie Louisa. Uczucie bliskości ich ciepłej, nagiej skóry było tak dobre, że Louis prawie się rozpłakał. – Chłopak – Harry uśmiechnął się, wyciskając pocałunek na skroni Louisa.

- Wiem – powiedział Louis, unosząc ręce, by kontynuować masowanie mokrych, spienionych loków Harry'ego. Uśmiechnął się na widok sposobu, w jaki szczęka Harry'ego rozluźniła się w przyjemności, jego brwi zmarszczyły się, kiedy szatyn szarpnął za jego włosy mocniej i podrapał jego skalp. – Umawiam się z położnym krów. – Wzruszył ramionami. – To droga, którą wybrałem.

Harry zaśmiał się.

- Boże, to niesamowite uczucie – powiedział. – I wiem o tym, ja też. – Przejechał jedną ze swoich wielkich dłoni po boku Louisa, by ścisnąć jego biodro. – Czuję to samo, obiecuję.

- Dobrze – powiedział Louis, kładąc dłoń na oczach Harry'ego, by ochronić je, kiedy delikatnie pochylił jego głowę w kierunku strumienia wody i zaczął wypłukać szampon. – Myślałem, że może... Jeśli, no wiesz, stwierdziłbyś, że to dobry pomysł... – Louis poczuł dziwne wibrowanie w nerwach, kiedy Harry przymrużył oczy, by na niego spojrzeć. – Mógłbym trochę pomóc z wycielaniem? Spędziłbym więcej czasu z tobą. Szybko się uczę.

Harry zamrugał, całkowicie otwierając oczy. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech, kiedy pochylił się, by pocałować Louisa w usta. Dłońmi mocno złapał bicepsy Louisa, jego język naparł na jego usta, a Louis poddał się temu z niewielkim błyskiem ognia, który rozpalił się w jego brzuchu na to, jak dominujący był Harry. Po minucie gorących, niechlujnych pocałunków, Louis zdołał odepchnąć mężczyznę i złapać oddech.

Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz