Pierwszy odezwał się Posejdon:
- Moją zgodę macie. Dla mnie liczy się wasze szczęście.
- Córeczko- zaczęła Atena, jej ton i to, że powiedziała do mnie pieszczotliwie nie wróżyło nic dobrego.- Macie moją zgodę. Perseuszu, jeżeli choć raz ją skrzywdzisz, to będziesz tego żałował.
- Ateno...- zaczął ojciec Percy'ego.
- Posejdonie, jeszcze nie skończyłam.- Aha, wyczuwam haczyk.- Całą waszą trójkę widzę jutro na Olimpie, u mnie w domku.
- Ale...- chciałam przypomnieć mamie o wizycie u Apolla.
- Nie ma żadnych "ale", Annabeth. Obiad zjecie u mnie, po wizycie u Apolla.
Mattew spróbował zamaskować ziewnięcie. Spojrzałam na zegarek. Było po 22:00.
- Będziemy się zbierać- zaczął tata- Annie, Percy, wpadnijcie do nas na urodziny chłopców. Dzieciaki, idźcie z mamą do auta, ja pójdę po rzeczy na górę.
- Tyson was odwiezie, a ja Panu pomogę- zaoferował Percy.
Moi bracia przytulili się do mnie i dali mi całusy. Po pożegnaniu wszystkich udali się do auta z Tysonem. Anastazja wzięła mnie na stronę. Kobieta była młodsza od taty kilka lat, nawet nie przekroczyła czterdziestki.
- Annabeth muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj, że nie przekażesz tego dalej.
- Oczywiście, masz moje słowo- zapewniłam.
- Jestem w ciąży.Wow. Szok.
- Który tydzień?- spytałam. To pytanie wydało mi się na miejscu.
- Ósmy, byłam już na badaniach. Nie wiem, jak mam to powiedzieć twojemu tacie. Boję się jego reakcji. Chciałabym się tu przeprowadzić. Nie mam pojęcia, jak mam mu o tym powiedzieć.- Z oczu popłynęły jej łzy.
- Coś wymyślimy. Wiem, co zrobić, żebyście znów tu mieszkali. Chodź, jesteś zmęczona, a przed wami jeszcze długa droga.
- Dzięki Annie.
Odprowadziłam ją do samochodu. Chłopcy już siedzieli, a tata i Percy zamykali właśnie bagażnik.
- Trzymaj się tato!- przytuliłam się do niego i machałam im do póki nie zniknęli mi z oczu. Potem wróciliśmy do stołu. Po pięciu minutach również zaczęliśmy się zbierać, bo Tyson już wrócił.
- Percy, pamiętasz, że mamy na siódmą do szkoły?- zapytałam.
- Tak, a co?- odparł beztrosko, lekko roztargnionym głosem.
- Zmęczona jestem, za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Usnęłam w drodze do domu.
***Obudziłam się, gdy mój chłopak wchodził do mieszkania.
- Wskakuj do łazienki, a następnie do łóżka- powiedział delikatnym szeptem, lecz jego ton wskazywał na niedopuszczanie sprzeciwu.
- Od kiedy to jesteś taki apodyktyczny?- spytałam szeptem. Chwiejąc się na nogach ruszyłam w stronę łazienki. Świat nagle zawirował, a mnie zemdliło. W ostatniej chwili doczołgałam się do ubikacji, bo mój żołądek miał najwidoczniej ochotę pozbyć się całego pokarmu. Po opróżnieniu żołądka wciąż miałam mdłości i strasznie kręciło mi się w głowie.Usiadłam na sedesie, żeby się nie przewrócić, gdy odzyskałam jako taką równowagę wewnętrzną szybko umyłam się, po czym założyłam piżamę. Na równie chwiejnych nogach wróciłam do pokoju. Gdy przekroczyłam próg, przewróciłabym się, gdyby mój chłopak nie złapał mnie w ostatniej chwili.
- O matko, aniołku, nic ci nie jest? Jak się czujesz?- pytał troskliwie.
- Musiałam się czymś zatruć, zimno mi i świat wiruje- odpowiedziałam cicho.
Mimo, że miałam ciepłą zimową piżamę, drżałam. Percy położył mnie na swoim łóżku i przykrył swoją kołdrą. Wyszedł, pewnie poszedł po termometr i jakieś leki. Po chwili wrócił z jakimś ciepłym napojem, tabletkami i termometrem.Po zmierzeniu temperatury, okazało się, że mam 39.9 stopni gorączki. Plelsi podał mi leki i kazał wypić truskawkową herbatę, a gdy już to zrobiłam, poszedł do łazienki. Po powrocie okrył mnie jeszcze moją kołdrą i położył się obok mnie. Po chwili usnęłam.
CZYTASZ
Co było gdyby...
Hayran KurguMoja wersja dalszych losów bochaterów serii książek Ricka Rodriana "Percy Jakson i bogowie olimpijscy" Annabeth zaczyna naukę w Good, ale od dłuższego czasu ma koszmary. Czy się spełnią? Przekonajcie się sami!!!