Usiadł na swoim małym balkonie, na swoim niewielkim krześle, w swoim ciasnym mieszkaniu. Balkon był właściwie jedynym miejscem, gdzie dało się jako tako oddychać, chociaż nogi i tak zahaczały o barierkę. Oczywiście dało się to rozwiązać. Ed siadał na skos, tak, aby odcinek jego ciała od kolan do stóp mieścił się jeszcze w granicach mieszkania, a reszta Eda mogła cieszyć się słońcem i powietrzem.
Wziął ze sobą zeszyt, dzięki któremu mógł sobie pozwolić na taki luksus jak własne mieszkanie. Zeszyt z projektami. Tak, to właśnie dzięki ciężkiej pracy po godzinach był w stanie mieszkać na własny rachunek. Cieszył się, mimo że jego życie było naprawdę skromne. Większość pensji musiał przeznaczyć na rachunki i ratę kredytu, drugą część na ubrania do pracy, bo tego wymagała firma. Właściwie na własne przyjemności nie pozostawała mu zbyt wielka suma. Jednak w tym miesiącu było inaczej. Nie musiał dokupywać nic szczególnego, jeśli chodzi o garderobę pracownika, więc patrzył na kilka banknotów, które wcześniej wypłacił z banku, i myślał. Myślał, co zrobić, aby nie wydać tego bez sensu.
I tak jakoś wyszło, że te myśli doprowadziły go do niej. Natknął się na wspomnienie z Jane. Wspomnienie niezwykle wyraźne i żywe. Wspomnienie, od którego biły kolory i szczery śmiech. Nawalił. Wybrał notes, dzięki któremu nie może się zmieścić na własnym balkonie.
Słońce zaczęło już właściwie zachodzić, a całodniowy upał przerodził się w przyjemne ciepło. Ed pozwolił swoim myślom płynąć, a robił to bardzo rzadko. Nie dopuszczał do siebie wspomnień związanych z Jane, bo były zbyt świeże i jeszcze go parzyły. Patrzył na swój firmowy notes i pierwszy raz pozwolił prywatnemu życiu wtargnąć do pracy, która pochłaniała tak wiele czasu. Chciał napisać coś o Jane, coś o nich razem i nagle poczuł chłód. Chłód płynący z duszy, wiedział to, choć odczuwał go niemal fizycznie. Pozwolił swoim myślom płynąć, a to samo zrobił jego długopis.
Przerwał pisanie. Przeczytał własne słowa. Jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze. I sam nie wierzył w to, co widział. Nie wiedział, że umie myśleć w ten sposób, nie wiedział, że tak bardzo potrzebuje Jane.
Spojrzał na wszystko, co miał, co sobie kupił przez ostatni czas. I poczuł taką pustkę, jakby ktoś wydarł mu duszę. Uświadomił sobie, jak nieistotna był każdy przedmiot w jego mieszkaniu, jak mało sensu miała jego praca. Zatęsknił. Pierwszy raz szczerze zatęsknił za uśmiechem co rano, za pocałunkami o smaku kawy, za damskim szamponem w jego łazience, za sukienkami w salonie. Zatęsknił za Jane.
Patrzył się na resztki słońca, które jeszcze nie schowały się za horyzontem. A im ciemnej się robiło, tym ciemniejsze wspomnienia do niego wracały.
Komentarze Jane dotyczące pracy.
Powtarzanie zdania "Nie jestem pracoholikiem".
Kłótnia, podczas której Jane rzuciła jego notesem.
Samotność i pustka w mieszkaniu Eda.
Spojrzał jeszcze raz na kilka banknotów i pobiegł do ostatniej czynnej księgarni. Właściwie antykwariatu. Starczyło mu pieniędzy na około 20 książek. Kochała klasykę amerykańską. Kochała. Sprzedawca zobaczył, jak bardzo klientowi na czymś zależy, po czym do stosu dołożył jeszcze "Buszującego w zbożu".
- Ona to już czytała - zauważył Ed
- Domyślam się, mało która osoba, tak lubiąca klasykę amerykańską, co śmię sądzić po pańskich zakupach, tego dzieła nie zna. Ale piękniejszego prezentu jej pan nie sprawi.I tak "Buszujący w zbożu" zyskał honorowe miejsce na stosie księżek, gdy Ed stał pod jej drzwiami, a w jego duszy wręcz krzyczały wątpliwości.
Drzwi powoli się otworzyły, a w oczach Jane można było zobaczyć złość, aż jej wzrok padł na książkę.
- Pamiętałeś. Wejdź. Połóż to gdzieś. Ja... To nie jest najlepszy moment.
W salonie stał mężczyzna. Dopiero w tym momencie Ed uświadomił sobie, co oznacza kołdra, która owinięta była dziewczyna. Znał tego mężczyznę. Kierownik dziełu w jego biurze. Kierownik ubrał się szybko i wyszedł. Szok, jaki ogarnął Eda, zniknął bardzo szybko, gdy tylko drzwi się za nim zamknęły.
- To dlatego chciałam, żebyś się zwolnił. Szantażował mnie. Albo seks, albo cię zwolni. Robiłam wszytsko, aby cię nie wyrzucił, ale tak bardzo chciałam, żebyś przestał tam pracować - słowa Jane zaczęły mieszać się z płaczem. - A po tym jak się rozstaliśmy, nie zmienił zdania. Nie jesteś i nie byłeś dla mnie obojętny, Ed. Kiedy zamieszkałam z tobą, jeździłam do niego, nie do mamy czy do przyjaciółki, jak ci mówiłam. Nie wiem, czy mi wierzysz, nie wiem, czy ja sobie bym uwierzyła. Przepraszam.
Spojrzał na nią i poczuł niesamowitą falę miłości. Jak mógł niczego nie zauważyć? Dlaczego z nią szczerze nie porozmawiał? Stracili tyle czasu.
Rok później Ed na stałe zadomowił się w jej mieszkaniu, a swoje stare odsprzedał. Zmienił pracę na mniej płatną, ale zyskał najwspanialszą kobietę pod słońcem i niezliczone godziny czasu dla niej. Pokochał swoje życie, bo wiedział, jak łatwo może wszystko starcić. Jednak nadal bolało go to, ile czasu stracił, gdy nie miał jej obok.