* Draco Malfoy*
Poniedziałki to chyba najgorsze co może spotykać człowieka. Zwłaszcza że twoja pierwsza lekcja to angielski. Musiałem jak najszybciej porozmawiać z Sarah, miałem już gotowy plan, który zamierzałem realizować od śniadania. Dzisiaj wyjątkowo zadbałem o swój wygląd - wyprasowałem koszulę, zawiązałem idealnie krawat, użyłem perfum zarezerowanych na specjalne okazje. Nie ukrywam, patrząc w lustro, odnosiłem wrażenie że sam bym się w sobie zakochał. Na śniadanie zszedłem razem z Crabe'm i Goyle'm, którzy byli częścią mojego planu, a plan był dość prosty: ci dwaj mieli zatrzymać Sarah aż do dzwonka, a gdy wszyscy uczniowie opuszczą już wielką salę, będę mógł porozmawiać z nią na osobności, mając pewność że nie przeszkodzi nam żaden nauczyciel ani tym bardziej Line. Crabe i Goyle wymyślili że poproszą Finneagan o pomoc przy matematyce, miałem nadzieję że te dwa półgłówki wywiążą się z zadania. Przed wejściem do sali zamieniałem z nimi ostatnie zdanie, po czym, jak gdyby nigdy nic ruszyłem w stronę bufetu. Dzisiaj miałem ochotę na płatki, wolałem żeby podczas pocałunku Sarah czuła płatki czekoladowe niż szynkę. Z mlekiem w misce stanąłem przy rzędzie pudełek z płatkami. Moją uwagę przykuła postać która stanęła obok mnie, patrząc na mnie z obojętnością.
- Powiedz mi Line - zacząłem, sypiąc sobie górę czekoladowych muszelek - kto ci tak pięknie podbił oko? Chętnie wyślę mu kwiaty i czekoladę - powiedziałem drwiąco, z cynicznym uśmiechem na twarzy. Tak, tak, uwielbiałem mu dogryzać, działało to na mnie jak leki uspokajające.
- Jesteś bardzo śmieszny Malfoy - burknął Tyler, nawet na mnie nie patrząc, skupiając się na maszynie do gofrów - prawie tak śmieszny jak mądry - dodał retorycznie.
- Hohoho - zakpiłem - jeszcze nigdy nie usłyszałem tyłu komplementów na raz - zaśmiałem się, sięgając po łyżkę.
- Nie przyzwyczajaj się ty tępa fretko - fuknął brunet, patrząc na mnie wzorkiem pełnym nienawiści. O nie, tego mu nie daruję.
- Ojeju, jaki ty niemiły od rana - sapnąłem mu prosto w twarz - chyba czas nauczyć cię dobrych manier... - miałem wielką ochotę wylać mu kubek herbaty na świeży mundurek, ale przeszkodziła mi w tym profesor Sprout, która uczyła zielarstwa, była nauczycielką Finneagan i tego leszczyka Tylera.
- Dzień dobry panowie - przywitała nas otyła kobieta, nalewając sobie pełny kubek kawy. ' Dzień dobry', odpowiedzieliśmy jednocześnie. Profesor Sprout nuciła pod nosem jakąś mało przyjemną piosenkę, kiwając się na boki - Tyler, kochaneczku, jak ci idzie porost Mandragory? Dzisiaj będziemy ćwiczyć jak pielęgnować jej liście...
- Bardzo dobrze, wczoraj zaczęła kiełkować, Pani profesor - pochwalił się Line. To było lepsze niż komedia, nie mogłem się powstrzymać żeby nie parsknąć śmiechem. Wycofałem się wraz ze swoim śniadaniem, próbując nie udusić się ze śmiechu, zostawiając tę dwójkę pogrążoną w rozmowie o chwastach. Skierowałem się do stolika gdzie siedział już tylko Harry i Theo, pogrążeni w rozmowie.
- Chyba mamy nowy parring w szkole - przywitałem ich, siadając obok bliznowatego. Obaj przerwali rozmowę na rzecz mojego monologu - zdaje się że Sporout wpadła Tylerowi w oko - powiedziałem, pokazując na nich łyżką. Moi towarzysze odwrócili się we wskazaną przeze mnie stronę, a ich oczom ukazał się niebiański widok: roześmianego Line'a oraz siwą nauczycielkę, całą czerwoną na twarzy, również śmiejącą się głośno. Harry zaczął się chyba dusić, a Nott, no cóż... od razu wyjął telefon i zrobił kilka fotek ku pamięci.
- Oprawimy w ramkę i podarujmy w prezencie ślubnym - zakpił, chowając telefon do kieszeni. Potter śmiał się tak mocno że jego blizna zaczęła się szybko czerwienić.
- To będzie piękny ślub - wyjąkał Potter, wycierając niewidialną łzę.
- Kto się pobiera? - zapytała nagle jakaś dziewczyna. Podniosłem głowę. Między mną a Nottem stała ta chińska przywłoka, szczerząca się do mojego kumpla. Przestałem się śmiać, zajmując się jedzeniem.
- Theodor Nott i Kyle Chan - zakpił Harry - siadaj z nami kochanie - polecił czarnowłosy. Gdy wzrok mógł zabijać: Potter byłby martwy. Najbliższe miejsce obok Theo znajdowało się obok mnie. Z kamienną miną udałem że nie widzę jak ta przywłoka odsuwa krzesło. Jednak spojrzała na mnie krzywo, i zasunęła krzesło spowrotem.
- Wybacz, zapomniałam że brzydzisz się takich jak ja - rzachnęła pod nosem, okrążając stół dookoła, by usiąść obok Harrego. Z obojętną twarzą przełknąłem płatki.
- Dziękuję, towarzystwo przywłoki i tak już dostatecznie umila mój poranek... - mruknąłem, pochylony nad miską.
- Malfoy! - syknął wściekle Nott. Wzruszyłem ramionami. Dziewczyna mojego kolegi parsknęła pod nosem, odchodząc od stolika z prędkością światła, tupiąc głośno nogami.
- W takim razie smacznego Panie wiecznie-chamski - fuknęła, wychodząc z wielkiej sali. Theodor był wściekły.
- Dziękuję ci bardzo, Malfoy - powiedział zdenerwowany, wstając od stolika. Rzuciłem mu zirytowane spojrzenie.
- Nie ma za co, stary. Jestem bardzo ciekawy kiedy zejdziesz na ziemię i przestaniesz robić z siebie nadzieję dla tej przywło...
- Dość! - krzyknął Nott - mam szczerze po dziurki w nosie to, co mówisz! Nie jesteśmy już dziećmi, czystość krwi nie ma już znacznia! - nie mogłem się powstrzymać od rzucenia łyżki na stół, patrząc na niego wściekle. Musiałem się mocno kontrolować żeby mu nie przyłożyć.
- Byś się zdziwił Nott, jakie znaczenie to będzie miało wkrótce... - Theo patrzył na mnie z niedowierzaniem, patrzył na mnie jakby zobaczył bazyliszka. Od kontynuacji tej konfrontacji uratował nas dzwonek. Od razu odwróciłem wzrok do stolika Sarah. Tak, wszystko przebiegało po mojej myśli. Sala zaczęła się wyludniać.
CZYTASZ
Rozporządzenie
Novela JuvenilRok 2050. Po III wojnie światowej, demokrację zastąpił totalitaryzm, a Anglia zajęła ziemię należąca wcześniej do Szkocji, i uczyniła te tereny „Nową Anglią". Teraz, światem rządzi edukacja, bez której jesteś nikim. Helen Royce, otrzymuje przepustkę...