Znowu to zrobiłam, choć wiem, że nie powinnam. Ciągle myślę o zagadce. Oni już wiedzą, że wiem. Czy mam jeszcze szanse na normalne życie?
Gdybym mogła cofnąć czas, nigdy w życiu nie przyszłabym na peron i nie zobaczyła go. Mój największy postrach- nie mam pojęcia, kim jest. Wiem jednak, że wszystko wie, widzi i słyszy. Nie wytrzymuję już psychicznie- to przez niego tu trafiłam, oszalałam. Nie widzę sensu mojego pobytu tutaj â póki on wie, że żyję, nigdy nie będę normalna.
Codzienna rutyna â jak ona mnie cholernie wkurwia! Wstaję rano i idę coś zjeść, ale jedzenie... Nie, nie, lekko się zapędziłam- coś, co oni nazywają jedzeniem, nie jest jadalne. Oprócz piątków, kiedy są naleśniki. Lubiłam, wręcz kochałam jeść, co odbiło się na mojej wadze. Byłam małym, jebanym pulpetem, nawet gorzej. Szczerze? Miałam w dupie, pewnie dalej bym taka była, gdyby nie on. Jeszcze nie wiem, kim jest, ale kiedyś się dowiem.
Dzisiaj sobota, mogę wykreślić kolejną krechę na ścianie. Mam ich już niezłą kolekcję- siedzę tu już trzy lata. Siedzę tu, odkąd dowiedziałam się O NICH. Nawet lubię to miejsce, choć odzywam się tylko do jednej osoby- mojej jedynej koleżanki Kim. Kim ma rudawe, przypominające miedź włosy, sięgające jej do tyłka. Duże, brązowe oczy, w których głębi można się utopić, czego bardzo jej zazdroszczę. Jest dość wysoka, ma więcej ciałka tam, gdzie powinna, i, jeśli dobrze pamiętam, pochodzi z Texasu.
Kolejny dzień bliżej mojej śmierci. Otwieram oczy, czego cholernie teraz żałuję i przeklinam osobę, która wpadła na tak zajebisty pomysł, żeby zrobić to wszystko na biało. To wcale nie ułatwia pobytu tutaj. Nienawidzę tego miejsca, z dnia na dzień coraz mocniej - wsadzili mnie tutaj, bo nie umieją mi pomóc. Nikt nie umie. Muszę się pospieszyć, bo zaraz przyjdą sprawdzać nam pokoje, a ja nie wszystko schowałam. Znalazłam świetne miejsce na przechowywanie nielegalnych rzeczy. Na ich nieszczęście. Gdy chodziłam bez celu po pokoju, natrafiłam na panel, który dziwnie się poruszał. Po kilku dniach maltretowania, wreszcie odpadł. Chowam tam papierosy, alkohol i telefon. Nie, żebym była uzależniona, czy coś - po prostu nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć. Dzięki, mój wspaniały Psychiatryczku.
Jest już godzina ósma, czyli wszyscy powinni znajdować się w pokojach po zjedzonym posiłku. Zaraz przyjdzie Stróż, by sprawdzić nam pokoje â jak co sobotę zresztą. Tak, jak mówiłam, cotygodniowa rutynka. Po moich długich rozmyślaniach wreszcie przyszedł, ubrany, jakby miał tutaj znaleźć bombę. No błagam, aż taka beznadziejna nie jestem!
- Cześć, Will powiedziałam. Will ma trzydzieści lat i jest bardzo seksowny, chociaż przeraża mnie czerń jego oczu, które wyglądają jak przyklejone przez demona.
- Witam, Cattleyo.
-Myślę, że przesadzacie z tym strojem. Nie jesteśmy zamachowcami, tylko ludźmi z problemami â syknęłam.
- Spokojnie, dyrektor placówki kazał nam się tak ubierać. Ja nic na to nie poradzę - tłumaczył, jednocześnie sprawdzając każdy skrawek mojego pokoju. I tak nic tam nie znajdziesz.
- Skąd to wzięłaś? - warknął, pokazując mi mały, biały przedmiot. Kurwa.
- Nieważne, weź ją sobie- odpowiedziałam. Pewnie wyglądałam jak burak, ale cóż, zapomniałam o niej. To moja jedyna zapalniczka.
- Wiesz, że będę musiał poinformować o tym twojego psychologa i dyrektora placówki, prawda? Wiesz, czym to grozi. zbliżył się do mnie, a podłoga dziwnie się poruszyła.
-Przecież to tylko zapalniczka. Jesteście bardziej pieprznięci, niż my - odpowiedziałam szybko, żeby zwrócić uwagę na siebie, a nie na podłogę.
- Licz się ze słowami! Jeśli jeszcze raz powiesz coś takiego, lub znajdę u ciebie coś, czego nie powinienem, trafisz tam, gdzie trzeba. Szkoda takiej ślicznej, niewyparzonej buźki. -zaczął gładzić mój policzek, a z oczu zaczęły lecieć mi łzy.
- Wyjdź stąd i nie dotykaj mnie swoimi obślizgłymi łapskami! - wysyczałam, czego od razu pożałowałam. Will uderzył mnie, a pod wpływem ciosu poleciałam na ziemię. Nachylił się nade mną i powiedział:
- Słuchaj mnie, mała suko, módl się, żebym za tydzień nie miał dyżuru!- splunął na mnie i odszedł. Zostawił mnie na podłodze, całą roztrzęsioną. Nie miałam już sił, więc po prostu zamknęłam oczy i odleciałam, z nadzieją, że umieram.
CZYTASZ
Piękne kwiaty tej wiosny.
ФанфикMając siedmnaście lat Cattleya zmaga się z depresją i siłą rzeczy ląduje w chciałoby się powiedzieć miejscu, które ma jej pomóc - psychiatryku, jednak tam nic nie jest takie pewne. W zakładzie unosi się atmosfera śmierci, a o znaczeniu słowa litość...