Rozdział trzydziesty.

217 26 2
                                    

Opada na plecy, gdy kolejny animatronik go atakuje. Blondyn unosi dłoń, tym samym podnosząc maszynę w powietrze i rzucając nią o najbliższe drzewo. Wiedząc, że zaraz się pozbiera, podbiega do Huntera i pomaga mu wstać.

Niestety, ich passa szczęścia nie trwa długo, ponieważ kaczka unosi obu za kołnierze i podnosi ręce tak, aby uderzyć ich o siebie.

- Kurwa – charczy brunet – naprawdę żałuję, że wtedy was nie zostawiłem.

- I wice wersa – stwierdza ze śmiechem blondyn. Słysząc szczekanie psa, unosi brew i zwraca się do kaczki. – Ej, puszko, coś cię woła.

Gdy mechatronik odwraca głowę i puszcza chłopaków, obaj natychmiast pędzą pod jedno z drzew. Krzywiąc się, podnoszą obolałe ciała na nogi, a następnie zwracają ku miejscu, które jest źródłem szczekania.

- Smile! Goń! Szybko! – Krzyk Jeffa słychać nawet tutaj. Czując narastającą panikę, obaj rozglądają się wokół, pewni, że plan szalonego szajbusa z wyciętym uśmiechem na pysku nie zadziała.

Jednak to działa. Animatroniki, zaciekawione nowym celem, ruszają w stronę głosu, skazując Jeffa the Killera na pewną śmierć.

Jednak minuty mijają, a ich odpowiedzią jest cisza.

- Czyż nie jestem piękny? – Rozlega się między nimi zachrypnięty głos.

Odwet jest natychmiastowy, a intruz nieco oporny.

Rzucając się na osobnika, Hunter nacina powietrze przed bladą twarzą, a Marcus rzuca się, obejmując roześmianego chłopaka. Ten śmiech znika, gdy Jeff orientuje się, że Marcus naprawdę chce go zabić. Unosi dłonie w momencie, w którym blondyn opuszcza swoje z nożem, który ma trafić bez powiekowego między oczy.

Kopnięcie w brzuch powoduje odrzut „pierdolonego czarodzieja" metr od Jeffa. Gotowy do ataku, zastanawia się, dlaczego te dwa cymbały nie podzielają jego poczucia humoru. Niestety, jego myśli zostają przerwane gwałtownym atakiem Huntera na jego osobę.

- Jeff?! – krzyczy.

- Ciszej – prosi biała twarz – bo jeszcze tu wrócą. Pogoniłem Smile' a do rezydencji, nie wrócą szybko – dodaje mruknięciem. Odrzuca od siebie łowcę, a ten, nieco oszołomiony, poszukuje wzrokiem Marcusa. Blondasek z wściekłą miną wyrażającą podziw podchodzi do nich i uderza Jeffa w nos.

A raczej próbuje, ponieważ the Killer zgrabnie unika ciosu.

- Czego szukacie? – pyta wesoło. Na jego niekorzyść, sojusznicy Laly orientują się, że coś jest nie tak. Jeff nigdy nie naraziłby swojego psa.

- Nie idziesz – wyjaśnia od razu Hunter. Mężczyzna prostuje się i mruży oczy, widząc ten prawdziwy, złośliwy uśmieszek Jeffa. – Co ci tak mordę wykrzywia?

- To, że nie muszę was słuchać – odpowiada i natychmiast poważnieje. – Laly jest też moją przyjaciółką i...

- Wracaj do rezydencji – prosi Marcus. – W lesie nie jest bezpiecznie, zwłaszcza dla ciebie.

- Nie jestem dzieckiem. – Irytuje się chłopak w białej bluzie. Zaciska palce na nożu, przypominając sobie, co zrobiła dla niego Katierina. I co on zrobił dla niej. – Idę ją znaleźć. I idę z wami.

Odgłos westchnięcia irytacji rozlega się pośród drzew. Hunter przeciera dłonią twarz i kiwa głową na znak zgody.

- Mam nadzieję, że...

Czyjś wrzask mu przerywa.

***

- Wiesz, co mnie zastanawiało? – pyta na wydechu. Spogląda na potwora i się uśmiecha. – Możesz kontrolować ich umysły, więc dlaczego tego nie robisz?

Zasady szaleństwa - M|Z(c-pasta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz