O piątej obudziły mnie promienie słoneczne. Wstałam szybko z podłogi, na której zasnęłam. Swoją drogą to Lukas ma wygodne panele. Wzięłam szybko prysznic. Założyłam na siebie czarną lekko prześwitującą koszulę z pozłacanymi guzikami i błękitne dżinsy. Zeszłam delikatnie na palcach do salonu, gdzie na sofie leżał przykryty kocem Lukas. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Jest taki słodki. Podeszłam do niego i przykucłam tuż przy jego głowie składając delikatne pocałunki na czole, nosie i ustach. Zamruczał na to ostatnie i przekręcił się na plecy. Wstałam i miałam już odejść do kuchni, jednak nadgarstek uwiązł mi w dłoni szatyna. Pociągnął mnie w dół sprawiając, że wylądowałam na jego nagim torsie.
- Nie zostawiaj mnie, myszko - schował część włosów opadających na nasze twarze za moje lewe ucho. Patrzył na mnie tymi swoimi pięknie ciemno czekoladowymi oczami.
- Lukas, ja.. - chłopak nie dał mi dokończyć łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Szatyn położył mnie pod sobą, a sam zawisł nisko nade mną. Nogami oplotłam jego biodra. Zniżył się jeszcze leżąc płasko na moim pasie. Poczułam wybrzuszenie w jego dresach. Uśmiechnęłam się podstępnie i oderwałam się od twarzy Lukasa przerywając mu tym samym pieszczenie mojego podniebienia. Szarpało mną pożądanie, które w tym momencie przewyższało rozsądek.
- Lukas, sypialnia. Teraz - zarządałam, na co kiwnął głową.
- Pani życzenie jest moim rozkazem - zdją ze swojego barku jedną z moich dłoni i ucałował jej grzbiet. Wsunął swoje ręce pod moje plecy i podniósł mnie klęcząc na kolanach na sofie. Ciągle oplatałam nogami jego biodra. Przycisnął moje ciało do siebie tak mocno i gwałtownie, że ponownie zetknęliśmy się ustami. Wstał powoli i poszedł na górę do swojego pokoju. Otworzył szeroko drzwi po to, by za chwilę zamknąć je z hukiem nogą i przygwoździć mnie do czarnej ściany. Moje dłonie błądziły po jego klatce piersiowej i wysportowanym brzuchu. Chłopak rozpinał moją koszulę nie przestając całować lini mojej szczęki, a chwilę później obojczyka. Kilka płynnych ruchów wystarczyło, żeby pozbyć mnie górnej części garderoby.
Wiem, że chłopak miał cel w tym co robił. Przygwoździł mnie do łóżka gdy samolot lecący do domu startował z najbliższego lotniska w Miami. Nie chce mnie puścić tam samej. Gdy się obudziłam w pokoju nie było nikogo, za to z korytarza dochodziły dwa męskie głosy; Maxa i Lukasa.
- Znalazłeś go? - Lu chyba ma na myśli tego kogoś kto mi groził.
- Tak, dałem mu popalić. Już raczej nie przyczepi się do Ness - chłopak mojej przyjaciółki jest pewny tego co mówi. Miejmy nadzieję, że się nie myli.
- Stary, przepraszam, że zrzuciłem to na ciebie - oczami wyobraźni widziałam to, jak szatyn drapie się nerwowo po karku, bo to na pewno w tym momencie robi.
- Daj spokój. Najważniejsze, że Vanessie nic już nie grozi - jacy oni są kochani. Uwielbiam ich.
- Maxi! - usłyszałam głos Viks.
- Już idę! - odkrzyknął - idź do niej - zwrócił się do Lukasa. Teraz w korytarzu można było słyszeć szybkie kroki zielonookiego. Po chwili klamka w sypialni poruszyła się, a ja udałam, że śpię.
- Nikt nigdy cię nie skrzywdzi - szeptał i gładził moje włosy. Otworzył drzwi balkonowe i wyszedł, pewnie na papierosa. Uchyliłam jedną powiekę, później drugą. Podniosłam się leniwie do pozycji siedzącej i spojrzałam na balkon. Tak jak myślałam, wyszedł na fajkę. Założyłam na siebie jakąś jego bluzę i wyszłam na letnie powietrze. Oplotłam szatyna w pasie rękoma i schowałam twarz pomiędzy jego łopatkami.
- Chce wrócić już do domu - powiedziałam niepewnie. Lukas odwrócił się do mnie i pocałował czubek mojej głowy.
- Jutro możemy już wyjechać - oznajmił, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Mam już dosyć Miami i tego klimatu, który źle wpływa na moją cerę. Staliśmy na balkonie i przytulaliśmy się, nie wiem ile czasu minęło gdy do pokoju wpadła Victoria.
CZYTASZ
Zakochana Depresantka [✔]
Teen FictionVanessa od dawna leczy się na depresję. Pokazuje, że jest szczęśliwa, a tak na prawdę nikt nie wie co robi w nocy. Według niej jest tą najbrzydszą, tą, która nie ma prawa istnieć, dlatego zawsze każe swoje biodra zaznaczając je cienkimi liniami. Co...