Level 9

238 28 6
                                    


32 nieodebrane połączenie od Zacha. Nie mogę uwierzyć jak mogłem posunąć się tak daleko żeby zatrzymać ją przy sobie. Pociesza mnie fakt, że przynajmniej moje starania nie poszły na marne. Jest tutaj, przykryta poziurawionym kocem siedzi na masce mojego samochodu i wpatruję się w zachodzące słońce. Siedzę obok i obejmuję ją ramieniem, czując jak przechodzi mnie znajomy dreszcz, wywołany zetknięciem naszych skór. Wciąż myślę o mamie, próbuję być twardy. Muszę, dla niej.

- Musimy wracać. - mówi cichy głos, wtulając się we mnie jeszcze mocniej.

- Wiem. - odpowiadam.

Wiem, że jak wrócimy wszystko się skończy. Nasza wycieczka była tylko dodatkiem do gry, najlepszym, unikatowym, ale zwykłym dodatkiem, czymś w rodzaju bonusu. Ja wrócę do Californii, ona wróci do Anglii i najprawdopodobniej już nigdy więcej się nie spotkamy. Nie będę chował wzroku przed tym wwiercającym się w duszę spojrzeniem, nie będę rozpływał się w tych przekłamanych farmazonach i nie będę próbował ich zrozumieć. Wszysko zdąży zniknąć zanim do końca się pojawiło.

Wtedy ona odraca twarz w moją stronę. Spogląda na mnie uśmiechając się niepewnie, widzę w jej oczach powoli zbierające się łzy. Zbliża się i całuję mnie mocno, jakby chciała móc to zapamiętać na zawsze.

- Nie płacz. - mówię, sam próbując powstrzymać rozbrajającą mnie wściekłość.

- Dziękuję ci, za te pare tygodni J. - mówi cicho, rękawem ścierając łzę ściekającą po jej policzku. Martwi mnie to, że nie jestem pewnien czy jest prawdziwa, czy Sage jest po prostu świetną aktorką i dalej uważa to wszystko za grę.

Znów dzwoni mój telefon. Wzdycham ciężko, wymieniając z nią porozumiewawcze spojrzenie. Kiwa smutno głową, na znak, że powinienem odebrać. Tak bardzo nie chcę tego robić, jednak wciskam zieloną słuchawkę, przygotowując się na długą, bardzo długą rozmowę.

- Jesse?

- Tak...

- Kurwa mać! Gdzie wy jesteście do jasnej cholery! Od tygodnia do ciebie wydzwaniam, gdzie ją zabrałeś?! Co jej zrobiłeś ty chory pojebie! Masz w tej chwili powiedzieć mi gdzie jesteście, starzy mnie zabiją, czy ty jesteś popierdolony psychicznie?

Wzdycham ciężko, jednak kiedy zerkam na Sage od razu mimowolnie się uśmiecham.

- Jestem popierdolony psychicznie. - przyznaje mu racje.

- Żartujesz sobie?! To jest dziecko, Jesse! Masz szczęście, że starzy nie zadzwonili jeszcze na psy, wciskałem im kit że pojechała gdzieś z koleżanką! Gdzie jesteście?!

Rozejrzałem się dookoła. Znajdowaliśmy się właśnie gdzieś w okolicach południowej Arizony, na kompletnym pustkowiu. Byliśmy tu tylko ja, ona, i ostatni kanister z benzyną.

- Nie wiem, Zach. Nie wiem gdzie jesteśmy, ale jest wspaniale, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo... ja chyba się zakochałem. - odpowiadam, lustrując przy tym jej roześmianą twarz. Sięgam po resztkę taniego, nagrzanego już wina i wypijam ostatni łyk.

- Jesse, błagam cię, nie denerwuj mnie. Co ci strzeliło do tego pustego łba? Jeszcze nic mi nie powiedziałeś!

- Ona. Ona mi strzeliła do tego pustego łba i nic na to nie poradzę. - odpowiadam, śmiejąc się z tego jak bardzo przegiąłem. - Za jakieś dwa dni będziemy.

- Nie, najpierw wytrzeźwiej. Mam nadzieję że... Jesse, wiesz że ona ma 15 lat, chyba nie pozwoliłeś jej pić? - pyta.

- Nie, oczywiście że nie. - odpowiadam, przyglądając się jak Sage toczy walkę z korkociągiem, próbując otworzyć następną butelkę. - Nawet piwa.

BLUE IRIS | Jesse Rutherford ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz