7. "Jak długo zamierzasz jeszcze taić przed nią prawdę?"

165 13 2
                                    

Boston

Wybiegli tak, jak stali, zostawiajac zdziwionego Kapitana razem z Hill za drzwiami.

Nie było czasu na wyjaśnienia. I po części nie było jak tego wyjaśnić, a całej prawdy wyjawić nie mogli. Zatajenie wszystkiego było lepszą opcją. Wiedzieli, że Steve stawiałby opór. Zagrażał ich misji. Zaangażowanie go mogłoby zniszczyć cały plan ujęcia Zimowego Żołnierza.

Helicarrier wylądował w Bostonie w przeciągu czterdziestu minut od zgłoszenia. Bali się, że jest za późno, a wróg zdążył uciec. Zgłoszono, że prawdopodobnie kogoś śledził. Nietrudno było się domyślić, kogo. W Bostonie przebywała tylko jedna osoba, którą mogła zainteresować się Hydra.

Dotarli do ścisłego centrum, w którym ostatni raz widziano wroga. Natasha, Clint i James mieli oczy szeroko otwarte. Mógł wyskoczyć w każdej chwili.

Natasha zauważyła go pierwsza, gdy kula prawie nie trafiła jej w ramię. Stał za nią, ale nie mogła dojrzeć jego twarzy. Metalowe ramię skrył pod obszerną bluzą, a twarz ukrył pod czapką z daszkiem. Przydługie brązowe włosy związane były niedbale z tyłu głowy. Jedynym, co go zdradzało, była metalowa dłoń, w której dzierżył wymierzony w stronę rudej pistolet.

Ruszyli za nim w pościg, jednak Natashy od początku coś w nim nie pasowało. Zimowy Żołnierz działał raczej skrycie, a jeżeli już, przy działaniach otwartych nigdy nie ukrywał swojej tożsamości. To nie w jego stylu. Co więc go zmusiło do ukrycia się pod dresami?

Był szybki, ale nie szybszy od strzały. Clint trafił go w udo, ale tamten kompletnie się tym nie przejął. Wyciągnął strzałę i rzucił za siebie.

Motor Tashy zawsze się sprawdzał. Koleś nie ucieknie za daleko. Na razie sprawnie unikał wszystkich pocisków, co coraz bardziej irytowało rudą. Słyszała za plecami odgłos biegu kilkunastu osób. Skrzywiła się lekko. Inni agenci nie byli jej potrzebni, jednak ze słowem dyrektora się nie dyskutuje.

Nie zauważyła granatu. Wybuchł tuż przed nią, a siła odrzutu posłała ją dwa metry dalej. Inni agenci zatrzymali się kilka metrów za rudą. Wszyscy kulili się na ziemi, z niewiadomych powodów przyciskając ręce do skroni.

Rhodes niespecjalnie cieszył się tym, że został jedynym gościem na imprezie, ale przynajmniej miał szansę udowodnić swoją wartość. Zabrali go tutaj jako plan awaryjny, twierdząc, że ruda da sobie z nim radę sama.

Powalił kolesia dwoma strzałami ogłuszającymi. Jakby nie mógł zrobić tego zrobić wcześniej. Zadowolony z siebie podleciał do typka, leżącego na ziemi. Bez większych problemów chwycił go za ramię i podniósł. Facet zdjął czapkę i uśmiechnął się obrzydliwie. Z ust ciekła mu piana.

Zaalarmowany Rhodes zerwał rękaw bluzy z domniemanego metalowego ramienia. Ujrzał ludzką skórę i metalową rękawiczkę.

Facet nie był tym, za kogo go uważali.

- Kim jesteś i gdzie jest Zimowy Żołnierz?! - zagrzmiał James, wściekły na to, jak łatwo dali się oszukać.

Facet uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Hail Hydra - wychrypiał, krztusząc się własną śliną, a białka jego oczu wywróciły się do góry.

Nancy | Marvel FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz