Luke nie wiedział czego ma się spodziewać.
Stał jak niektórzy z jego rówieśników w pokoju, w którym mieściła się świetlica szkolna. Pomieszczenie było dość duże, co najmniej 3 razy większe od normalnej sali lekcyjnej. Wszędzie były kolorowe ozdoby, głównie składające się ze słoneczek i uśmiechów, co aż zmuszało blondyna do lekkiego uśmiechu. Po kątach jak i przy jednej ze ścian były stoliki, które tworzyły jeden wielki stół. Po drugiej stronie sali znajdowały się najróżniejszej wielkości szafki, które zapewne mogły mieścić wszystkie zabawki, gry planszowe, przybory i materiały plastyczne, które dzieci używały podczas zajęć ze świetlicą. W sumie wystrój był z lekka przesadzony, ale można było do niego szybko przywyknąć.
Na pewno jednak nie było to miejsce dla 16-latka. Definitywnie.
Luke jako prawie jedyny w swojej klasie, oprócz Sophie, zapisał się na projekt szkolny dotyczący pomagania, uczenia czy po prostu spędzania czasu z młodszymi. "Zapisał się" to złe określenie, to mama go zapisała. Plusem bycia nauczycielem jest to, że możesz podrzucać czasami dodatkowe osoby do takich działań, tym bardziej swojego własnego syna. Blondynowi jednak nawet to nie przeszkadzało, pogodził się z tym. Jedyne co mógł stracić to dodatkowe godziny spędzone przed komputerem czy ewentualnie spotkanie z przyjaciółmi. Za to myślał, że taki projekt może być nawet ciekawy i fajny.
Jeśli miało się określić Luke'a trzema słowami to na pewno byłyby to: entuzjastyczny, pogodny, uśmiechnięty. Czasem jednak stawał się lekko pochmurny w sumie z byle powodu, ale każdy ma przecież takie humorki.
Chłopak wystukiwał stopą nie wiadomo skąd znany mu rytm, który siedział w jego głowie od rana. Był z lekka podkręcony i zniecierpliwiony całą sytuacją, bo od jakiś 15 minut czekał wraz z resztą na wicedyrektorkę szkoły.
Nawet nie do końca wiedział o co chodzi w tym całym projekcie, wiedział tylko że będzie pracować z dziećmi.
W końcu do sali weszła kształtna, nawet szczupła kobieta o wytapetowanej twarzy. Miała krótkie do ramion, ciemne włosy, a ubrana była w granatowy kombinezon z długimi nogawkami. Taka landryna, choć połowa męskiej populacji tej szkoły uganiała się za nią, a była starsza o co najmniej 20 lat. Luke też nie żałował sobie popatrzeć, jak ta stała tyłem do niego.
- Przepraszam za spóźnienie moi drodzy - stanęła przed wszystkimi. - Szybko zabiorę się do rzeczy, bo mam mało czasu - spojrzała na swój zegarek na nadgarstku i zacmokała. - A więc każdy z was zgłosił się do tegorocznego projektu "Bądź najlepszy" i cieszę się niezmiernie, że jest was tak wielu! Każde z was przez najbliższy miesiąc w szkole dostanie pod opiekę jedno z waszych młodszych rówieśników. Będziecie mieli za zadanie spędzać z nimi czas. Ten w szkole jak i czasami po za nią. Pojedziemy też na kilka wycieczek razem. Nie przedłużając... Przeczytam wam listę, kto został komu przydzielony - wzięła do ręki cienki arkusz z nazwiskami. - Avelin Adams i Lily Jovi.
Do blondynki, która była o rok starsza od Luke'a podbiegła mała dziewczynka z warkoczykami, wyglądająca około na osiem lat.
Nazwiska leciały dalej, a blondyn cały czas był napięty. Jeszcze bardziej się spiął kiedy doszło do litery "H". Oczywiście to wszystko wynikało z czystej ciekawości, kto się trafi jemu.
W końcu usłyszał wyraźnie swoje nazwisko.
- Luke Hemmings i Kaya Ramirez.
Blondyn spontanicznie rozejrzał się dookoła. Nic.
Żadna mała dziewczynka nie podeszła do niego. Bo Kaya to na pewno było żeńskie imię, tylko...
- Ekhem?
Obrócił się i zauważył niższą od niego o głowę brunetkę ze śniadą cerą. Była ubrana w czarną koszulkę z jakimś nadrukiem oraz w lekko poszarpane na kolanach i udach granatowe dżinsy.
- Co?
- Gówno - przewróciła oczami. - To ty jesteś Luke, prawda?
Kiwnąłem twierdząco głową i zmarszczyłem brwi.
- Ty jesteś Kaya?
- Nie, przecież Marilyn Monroe, nie widzisz? - znowu przewróciła oczami.
O co jej chodzi? I czemu ona jest taka... Starsza?
- Nie.
- Co nie? - zmarszczyła brwi.
- Nie widzę.
Uderzyła się z otwartej dłoni w twarz.
- Boże, proszę cię... - usłyszał jej szept, którego zapewne nie miał usłyszeć.
Nagle przypomniało mu się, że przecież bierze udział w tym projekcie i na czymś on jednak polega.
- Chyba źle zaczęliśmy, jestem Luke - wyciągnął ku niej dłoń.
Ona popatrzyła na nią, potem przeniosła wzrok na Luke'a, a potem znowu na jego rękę.
- Kaya - zignorowała ją, wyciągając swój telefon.
To będzie ciężki miesiąc...
*****
Witajcie w moim nowym ff, tym razem o Luke'u. Mam nadzieje, że zaciekawił was początek. Napiszcie co o nim sądzicie! :D
Rozdziały będą wstawiane co tydzień w czwartki ;)
QueenHellen
CZYTASZ
the best || lrh
Fanfiction- Ekhem? - Co? - Gówno. To ty jesteś Luke, prawda? - Tak. Ty jesteś Kaya? - Nie, przecież Marilyn Monroe, nie widzisz? Copyright © QueenHellen 2016