~List piąty

680 138 39
                                    




I gave you everything
I never thought we would end up like this
I gave you everything
I can't let you go, save me please
I gave you everything.
I won't give in

/Asking Alexandria "I won't give in"/


Kilka dni po spotkaniu z Frankiem poszedłem na miasto, załatwić kilka spraw. Po pierwsze, potrzebowałem nowego podręcznika do angielskiego, bo stary rozpadł mi się na pół. Po drugie, miałem do wysłania paczkę- sprzedawałem swoje rolki, bardzo potrzebowałem pieniędzy- i musiałem iść na pocztę. Trzecie, najważniejsze- chciałem kupić kilka płyt.

Gdy załatwiłem obowiązki, przyszedł czas na przyjemności. Sklep muzyczny na obrzeżach miasta był moim ulubionym miejscem na ziemi. Czułem się tam lepiej, niż w domu. Znałem każdy jego zakamarek i wszystkich sprzedawców. Dzisiaj, ku mojemu szczęściu, za kasą siedział Steve, niewiele ode mnie starszy chłopak, z którym zawsze rozmawiałem o muzyce i o nowych albumach. Powitał mnie radośnie i zabrał na spacer pomiędzy półkami. Polecił mi niedawno wydaną płytę Iron Maiden i Asking Alexandrii. Wziąłem obie i już chciałem zapłacić i wyjść, kiedy na ogromnym plakacie przedstawiającym gitary Gibsona, zauważyłem coś, co od razu przykuło moją uwagę. Mały, czarny skorpion, narysowany chyba jakimś długopisem. Skorpion z szyi Franka, identyczny. Zamarłem i mogłem jedynie gapić się tępo na plakat.

-Wszystko okej?- zapytał Steve. Stanął obok mnie i spojrzał na skorpiona.- To? Narysował to jakiś dzieciak, lata temu. Też zwróciłem na to uwagę, gdy zacząłem tu pracować. Koledzy powiedzieli mi, że kiedyś przyszedł tu jakiś młody chłopak i powiedział, że ma taką samą gitarę- wskazał na jeden przedstawiony na plakacie instrument- i naskrobał tego skorpiona, bo chciał sobie takiego wytatuować.

-I zrobił to- wypaliłem i zaraz tego pożałowałem. Nie powinienem mówić, że coś wiem. -To znaczy- dodałem szybko- Pewnie to zrobił. Jeśli sobie to postanowił, to mu się udało.

Steve przez chwilę gapił się na mnie jak na wariata, ale pokiwał głową i bez słowa poszedł do kasy. Naliczył mi cenę płyt. Zapłaciłem i wyszedłem, czując narastającą ekscytację. Frank chodził do tego samego sklepu muzycznego, co ja. Znał tych samych sprzedawców, oglądał te same półki... Niemal czułem jego obecność tam.

Przed domem stała nasza skrzynka na listy. Przeważnie do niej nie zaglądałem- nie prowadziłem z nikim korespondencji- ale dzisiaj coś mnie tknęło i otworzyłem ją. Przejrzałem zawartość. Jakieś rachunki za prąd, coś do taty, a na końcu niebieska koperta. Taka jak zwykle. Frank sobie chyba jaja robi. Gdyby moja matka to otworzyła... Pospiesznie schowałem do kieszeni list i pobiegłem do domu.

"Nie bierz do siebie tego, co przeczytasz"- powiedział ostatnio Frank. Wiedziałem, że mu być tam coś dziwnego. Chociaż ciężko, żeby nie było, biorąc pod uwagę charakter Franka i to, co pisał w poprzednich listach. Tak więc zabierając się do czytania, wiedziałem, co mogę tam znaleźć.

Chociaż po skończeniu nie byłbym tego taki pewien.


Drogi X

Nie mam pomysłu na imię dla Ciebie, więc oznaczę Cię literą X. To bez znaczenia, nie pogniewasz się przecież. Bo tak jakby nie żyjesz. A wielka szkoda. Chciałbym Cię poznać.

Nie wiem, co matka sobie myślała, usuwając ciążę. Chociaż mam pewną teorię. Tata zawsze rozmawiał ze mną na poważne tematy, od kiedy stwierdził, że jestem wystarczająco dużym chłopcem. Powiedział mi wtedy, że jego "pożycie" z żoną się nie układa. Nie rozumiałem wtedy tego do końca, ale teraz wiem, co to znaczy. Nie uprawiali seksu, więc logiczne było, że Ty nie byłeś dzieckiem mojego ojca. Matka pewnie zaliczyła wpadkę i nie chciała, żeby jej mąż się o tym dowiedział. Byłoby to bardzo niezręczne. Z drugiej strony, może tata by ją zostawił i w tej chwili wszystko wyglądałoby inaczej. Nigdy się tego nie dowiem, bo jak matka sobie coś postanowi, to to zrobi. I właśnie dlatego nie mam brata.

Nigdy nie byłem z tych takich "obrońców życia", którzy każą chronić jakieś płody. Nie, uważam, że aborcja jest czasem potrzebna, ale ta sprawa osobiście mnie dotknęła. Chciałem mieć rodzeństwo, z którym mógłbym się bawić i które by mnie rozumiało. Była nadzieja, że Ty właśnie kimś takim będziesz, ale nie doczekałeś przyjścia na świat.

Kiedy matka to zrobiła, byłeś tak maleńki, że nie było Cię widać. Jednak myślę, że byłbyś chłopcem. Tata zawsze chciał mieć dwóch synów. Byłem jego ulubieńcem, ale Ciebie też by kochał. On taki jest. Obdarza miłością każdego, kto na nią zasługuje. A ty byś zasługiwał.

Dowiedziałem się o tym wszystkim przez przypadek. Pewnego razu znalazłem w domu dziwne opakowanie tabletek. Nie wiedziałem, co to, a byłem ciekawski, więc sprawdziłem w Internecie. Kiedy taty nie było w domu, wziąłem jego laptopa i odszukałem lek po nazwie. To, czego się dowiedziałem, przeraziło mnie. Była to "pigułka dnia następnego" jak to potocznie się mówi. Matka wiedziała, że będzie miała kolejne dziecko, ale go nie chciała, więc załatwiła to zwykłą tabletką. Głupia i tchórzliwa. Nie umiała stawić czoła problemom, więc się ich pozbyła. Nienawidzę jej za to jeszcze bardziej.

Ojcu nie powiedziałem głównie dlatego, że to by go wewnętrznie zepsuło. Był bardzo wrażliwy i na wieść o czymś takim byłby podłamany. Nie umiałem mu tego zrobić. Był jedyną osobą, na której mi tak naprawdę zależało, dlatego nie chciałem postąpić tak, żeby mu zaszkodzić. Jego słabe serce mogłoby nie wytrzymać czegoś takiego.

I nie wytrzymało. Wysiadło rok później, a ja zostałem sam. Sam z poczuciem winy i beznadziei. Jestem okropny.

Nie wiem, czy w ogóle istniejesz. Na religii usiłowali mi wmówić, że "zabite" dzieci (nie nazwałbym tego tak, przecież nawet nie miałeś organów, więc nie żyłeś) idą prosto do nieba. Ale moim zdaniem niebo nie istnieje, bo nie ma dobrych ludzi, którzy mogliby do niego iść. Jeżeli gdzieś tam istniejesz, powiedz ojcu o tym wszystkim. Przekaż mu ode mnie wszystko, co napisałem. Może mi wybaczy.

A może nie.

Frank


.

Another night and I'll be with you (Frerard)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz