1

2.3K 163 16
                                    

~Beacon Hills, 2002 rok~

Mały chłopiec około 5 latek szedł za rękę ze starszym od siebie mężczyzną, swoim ojcem.
Był chłodny, listopadowy dzień, chłopczyk nagle zatrzymał się przy jednej z witryn sklepowych.
-Chodź Stiles, musimy odebrać twoją mamę z pracy-zwrócił się do małego ojciec. Chłopczyk z przezwiskiem Stiles podbiegł do mężczyzny i znów chwycił go za dłoń. Poszli w kierunku poczty gdzie pracowała matka chłopca imieniem Klaudia.
Rodzina Stilinskich to naprawdę szczęśliwa rodzina, szeryf z piękną żoną i cudownym synem.
-Mama!-krzyknął Stiles biegnąc w stronę kobiety, która wyszła z poczty.
Szeryf Stylinski stał parę metrów dalej i patrzył czule jak Klaudia przytula swojego synka.
Kto by pomyślał, że taka sielanka może zostać przerwana przez nadjeżdżającego tira i śliską nawierzchnię?
Tir zjechał z jezdni i uderzył w pocztę. Szeryf w ułamku sekundy znalazł się przy leżącej Klaudii, która była nieprzytomna, obok leżał Stiles, wycierał oczy piąstkami.
-Tato...to pali...-krzyknął starając się na oślep znaleźć dłoń ojca. Mężczyzna z ciemnymi blond włosami mocno trzymał małą rączkę chłopca. Ludzie dookoła zaczęli podchodzić do rannych w wypadku, ktoś zakomunikował, że pogotowie jest w drodze.
-Zamknij oczy Stiles, zamknij oczy, pogotowie zaraz będzie-pocieszył syna szeryf.
Mały chłopczyk popatrzył w stronę ojca, otworzył szeroko oczy jakby ze zdumienia.
-Tato ja nie widzę, ja nic nie widzę!-krzyknął Stiles. Blond mężczyzna popatrzył w stronę ciężarówki, która jak się okazało przewoziła jakieś chemikalia.
~Beacon Hills, czasy obecne~
Stiles Stilinski dorastał ślepy, chemikalia pozbawiły chłopaka wzroku. Wypadek także pozbawił go matki, został sam z ojcem i przyjacielem Scott'em McCall'em.
Ciężko jest być nastolatkiem i pogodzić szkołę ze ślepotą.
Chłopak musiał uczyć się używać wszystkich zmysłów i chodzić ze specjalną, metalową, składaną laską.
Właśnie schodził z góry domu.
-Dzień dobry Stili* jak się czujesz?-głos jego ojca potoczył się z kuchni do salonu.
-Hej, dobrze. Nie jesteś w pracy?-spytał uderzając laską po podłodze i trochę po meblach, żeby wiedzieć gdzie się znajduje.
-Niedlugo wychodzę, Scott do ciebie przyjdzie za chwile-wytłumaczył szeryf. Stiles odsunął powoli krzesło od stołu w kuchni.
-Zrobiłem ci śniadanie-Ojciec chłopak pocałował go w czubek głowy i postawił przed nim talerz z kanapkami.
Stiles w prawdzie nic nie widział ale za to miał świetne inne zmysły, szczególnie słuch i dotyk.
Nie dziwne było kiedy czarnowlosy usłyszał skrzypiące drzwi a jego ojciec nie.
-Hej Scottie!-krzyknął w kierunku drzwi wejściowych. Szeryf Stilinski obrócił się w tamtą stronę, faktycznie w progu stał przyjaciel Stilesa.
-Dzień dobry i hej Batmanie*, gotowy do szkoły?-spytał siadając obok chłopaka przy stole. Stiles czyli Batman pokiwał jedynie głową zjadając drugą kanapkę z talerza.
Chłopcy mieli podjechać do szkoły samochodem McCalla. Plany jednak się nieco zmieniły.
-Dziś do szkoły podwiezie nas mój znajomy Derek w porządku?-na pytanie Scotta, Stiles znów pokiwał głową. Chłopaki wraz z szeryfem wyszli z mieszkania, Stili oczywiście miał ze sobą swoją składaną laskę a na nosie ciemne okulary.
-Jaka jest pogoda?-zagadnął ślepy chłopak. Zawsze o to pytał, starał wyobrazić sobie każdy szczegół.
-Jest ciepło, słońce nie jest zbyt wysoko, niektóre liście na drzewach zrobiły się nieco żółte. Na niebie jest dużo chmur, wyglądają jak takie małe bałwanki-wytłumaczył Scott chwytając przyjaciela pod ramie.
-A jak wygląda samochód tego Dereka?-znów pytanie padło z ust Stilesa. Jak się okazało samochód mężczyzny to niebieski jeep, który po chwili podjechał pod dom Stilinskich.
Chłopcy wsiedli do środka.
-Hej, Derek Hale-mężczyzna miał przyjemny zachrypnięty głos. Stiles wystawił do niego rękę, którą uścisnął. Młodszy chłopak stwierdził, że Hale ma mocny uścisk dłoni i nieco szorstkie, duże dłonie do tego bardzo ciepłe.
-Podrzuce was do szkoły i jadę na uczelnie-stwierdził Derek do chłopaków a bardziej do McCalla.
-Co studiujesz?-spytał nagle Stiles. Przyjaciel niewidomego chłopaka wytłumaczył kierowcy, że Stiles lubi dużo wiedzieć.
-Jestem studentem fotografii, specjalizuje się w fotografowaniu krajobrazów-wytłumaczył Derek i spojrzał na Stilesa. Młody chłopak siedział praktycznie nieruchomo, czarne okulary nieco zsunely mu się z nosa. Był blady i miał czarne włosy które dość mocno kontrastowały z jego cerą.
-Potrafisz opowiadać co widzisz? Jaki krajobraz?-znów zapytał Stilinski. Hale roześmiał się i zażartował.
-Nie jestem dobry w opowiadaniu ale mogę pokazać ci zdjęcia jakie robię może je polubisz
-Niestety Derek, nie mogę ich zobaczyć-w tym momencie Stiles zrobił krótką przerwę by zdjąć okulary i pokazać swoje zamglone oczy. Po tej czynności kontynuował wypowiedź.
-W sumie to ja nic nie mogę zobaczyć-uśmiechnął się smutno i znów założył okulary.
Derekowi zrobiło się przykro młodego chłopaka, chciałby mu jakoś pomóc, sprawić by widział.
Do końca drogi panowała cisza przerywana jedynie szmerem przejeżdżających obok samochodów.
Stiles i Scott wysiedli przy liceum i ruszyli do szkoły.
-Jak wygląda Derek?-znów zadał pytanie Stiles. Jego przyjaciel prowadził go pod ramie i zaczął mu opowiadać jak wygląda Hale a Stili stwierdził, że to naprawdę przystojny mężczyzna.
Lecz Derek był jedynie ceniony za ładny wygląd a tak naprawdę jego charakter był dość zmienny.
Zwykle udawał zimnego drania ale tak naprawdę był łagodny i czuły. Stiles niestety nie mógł o tym wiedzieć ale chciał poznać go bliżej, pomimo iz Scott stwierdził, że to zimny, arogancki, samolubny i sarkastyczny fotogaraf dbający jedynie o swój tyłek ale mający przejawy dobroci.
Stiles i tak chciał poznać tego fotografa pomimo, że nie będzie mu dane oglądać jego zdjęć.
Stilinski naprawdę uwielbia krajobrazy.
***
Cześć. Ten rozdział kiedyś istniał. Kiedyś nie był usunięty, a to jego pierwotna forma. Zamierzam napisać to opowiadanie od nowa, dlatego udostępniam starą wersję bym i ja zrozumiał jak bardzo zmienił się mój styl pisania. Do następnego. 

Widziałem Gwiazdy-Sterek ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz