Rozdział X

626 80 16
                                    

- Ta-Tae... On się we mnie zakochał? - powiedział sam do siebie brunet, opierając się o zimną ścianę budynku.

Nie wiedział, co myśleć. W pewnym sensie czuł satysfakcję, a z drugiej strony się bał. Nie miał pojęcia co będzie dalej. Właśnie dowiedział się, że przez całe życie był okłamywany. A może... chciał być okłamywany? I pomimo wszystkich dowodów miłości młodszego, on je ignorował, ze strachu? Strzelił sobie mentalnego policzka.

- Jakim ja jestem idiotą... - załkał.

W tamtym momencie przeleciało mu przed oczami całe życie. Dopiero teraz zrozumiał, jak to wyglądało przez lata. Musiał być chyba ślepy, żeby tego wszystkiego nie zauważyć. Doszło do niego, że kocha tego chłopaka. I to kocha, nie jak brata, tylko jak kogoś więcej. Brawa dla Jimina, wreszcie zmądrzał. Jednak... musiał naprawić, co zepsuł. Nie miał zupełnie pomysłu. Poszedł się przejść po lesie. Myślał, myślał... Ostatecznie nawet się popłakał z rozpaczy. Nagle przeszedł obok pewnego miejsca, które przypomniało mu wydarzenie z początku wczasów. Rozejrzał się dookoła i zaczął biec. Pędził sprintem między drzewami, krzakami, zadrapując swoje nogi i ręce. Nie liczyło się nic. Nic poza jego Taehyungiem. Jego. JEGO. J E G O!
Doleciał do hotelu i wbiegł po schodach na trzecie piętro. Szybko odnalazł szukane pomieszczenie.

- Jin! JIN! - wbiegł do pokoju nauczyciela, głośno krzycząc jego imię.

- Co się dzieje?! - zapytał wystraszony mężczyzna.

- Tae-hyung... - wyjęczał, siadając zrezygnowany na łóżku.

- Kochasz go, prawda? - powiedział ze zrozumieniem.

- Skąd Ty... - posłał mu zdziwione spojrzenie.

Kim powoli podszedł do młodszego i zajął miejsce obok niego. Kciukiem starł łzę z jego policzka i przyglądał mu się z uśmiechem na ustach.

- Hyung, Ciebie to bawi?! - oburzył się widząc jego minę.

- Nie bawi mnie to, po prostu, tego się spodziewałem. - powiedział. - A teraz powiedz mi, co takiego się stało. Przecież nie płakałbyś, gdyby chodziło o samo zakochanie.

Jimin z dokładnymi szczegółami opowiedział całą historię, drżąc ze stresu. Starszy pacnął go w czoło.

- Wszystko super, tylko nie rozumiem, czemu do jasnej cholery go odrzuciłeś, skoro czujesz to samo?! - złapał się za głowę.

Brunet zrezygnowany spuścił wzrok.

- W pewnym sensie... - zaczął. - Mam plan. Ale będziesz musiał mi pomóc.

Popatrzył w oczy wychowawcy i kiedy ujrzał w nich lekkie przerażenie, zachichotał.

- Chciałbym to naprawić... Musiałbym zacząć od pocałunku. - powiedział z determinacją Park.

- A ja jestem Ci do tego potrzebny, bo...?

- Bo nie umiem się całować?

Kim uśmiechnął się i usiadł bliżej młodszego. Jedną dłoń położył na biodrze niższego, a drugą gładził jego policzek.

- Uprzedzam, z początku może być trochę dziwnie. - stwierdził, na co brunet się spiął. - Jedyne co musisz zrobić to rozluźnić się.

Zbliżył swoją twarz do tej dzieciaka i patrzył mu prosto w oczy. Oblizał swoje wargi, by je nawilżyć. Jimin zacisnął powieki i nieświadomie rozchylił usta. Szatyn przechylił głowę i powoli musnął pełne wargi chłopaka. Całował go powoli, chcąc go wszystkiego nauczyć. Palce na biodrze młodszego się zacisnęły. Brunet po chwili ogarnął się w tym, że też powinien coś robić. Starał się oddawać pocałunki, jednak wychodziło mu to nieudolnie. Faktycznie, było dziwnie. Nie mógł jednak powiedzieć, że było to nieprzyjemne. W pewnym sensie nawet twierdził, że jest mu lepiej niż z dziewczyną.

No to panie Park, stwierdzam poważny, długo ukrywany, homoseksualizm.
Zalecenia lekarskie: zająć się wreszcie Taehyungiem.

Starszy chwycił ChimChima po bokach i uniósł go, sadzając sobie na kolanach. Młodszy wplótł palce we włosy wychowawcy. Wyższy po dłuższej chwili wtargnął swoim językiem do wnętrza ust chłopaka, zaczepnie trącając ten jego. W międzyczasie głaskał plecy brązowowłosego.

Po jakimś czasie oderwali się od siebie, a w Jiminie obudziły się wszystkie instynkty, które nakazywały mu odwrócić sytuację. Chwycił Kima za kark i mocno przyssał się do jego warg, na co tamten jęknął zaskoczony. Całował go szybko i chaotycznie. Z każdą chwilą podobało mu się bardziej. Cały czas splatał ich języki. Paznokciami jednej dłoni przejechał po plecach szatyna, wywołując w nim dreszcze. Jimin oderwał się pierwszy. Uśmiechnął się łobuzersko i wstając, cmoknął starszego w czoło.

- O, widzę dominująca natura. - zaśmiał się Jin. - Świetnie. Tylko uważaj z nim, jest bardzo delikatny. - przytulił chłopaka.

- Dziękuję za pomoc. - wtulił się w tors mężczyzny i po chwili wyszedł.

Szedł przed siebie. Do sypialni, którą dzielił z rudowłosym zostało mu może kilka metrów. Stanął przed wejściem i wziął głęboki wdech. Wypuścił ze świstem powietrze. Chciał tego. W tamtym momencie mogło się wszystko zmienić. To zależało tylko od niego. Od tego jak się zachowa, jakim tonem się odezwie. Nie mógł się bać. I tak już nie było odwrotu. Nacisnął klamkę.

- Taehyung, musimy porozmawiać. - powiedział wchodząc do pokoju i zamknął za sobą drzwi.

Taki samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz