25.

968 126 4
                                    

Siedziałem ze Scott'em na stołówce, rozmawiając w najlepsze. Nasza znajomość rozwinęła się do tego stopnia, że spokojnie mógłbym powiedzieć, że był moim dobrym kumplem. W sumie jedynym, ale darowanemu koniu nie patrzy w zęby, prawda? Widzieliśmy się codziennie w szkole, a nawet w weekendy. Naprawdę go polubiłem, mimo tego, że nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej.

Zajadałem się kanapką, a w tym samym czasie McCall nawijał o tym, jak bardzo stresuje się swoim treningiem w nowej drużynie football'owej. Z tego co mówił, w swojej poprzedniej szkole, był kapitanem. Do póki oczywiście nie został wyrzucony ze szkoły, za naganne zachowanie. Podobno lubił wdawać się w niepotrzebne bójki. Mimo upomnień, dalej robił swoje, czego skutki widać właśnie teraz.

Wszystko zaczęło się od tego, że jego ojciec zdradził jego matkę. Było mi go szkoda. Nie wiem co bym zrobił, kiedy w wieku dziesięciu lat przyłapałbym ojca na seksie, dodatkowo z zupełnie obcą mi babą. Jego matka wyżywała się na nim bardzo długo, oczywiście psychicznie. Za wszystko go winiła, wmawiając mu, że jest i będzie taki sam jak ojciec, że będzie bezużyteczny. Śmieszne, prawda? Zupełnie jakbym widział moją matkę, tylko, że jego rodzicielka zmieniła nastawienie, a moja mama dalej ma mnie za śmiecia.

Zamyślony nad wszystkim, kompletnie oderwałem się od tego co działo się wokoło mnie. Gdyby nie Scott, pewnie bym zasnął.

- Ej stary - uderzył mnie w ramię - gapi się na ciebie.

Ja szybko się otrząsnąłem i ze zmarszczonym czołem spojrzałem na kolegę.

- Czekaj - przetarłem sobie twarz - co?
- No tamta - uśmiechnął się do mnie. - Tam, na końcu sali.

Delikatnie odwróciłem wzrok i wtedy spotkałem się z jej wzrokiem. Spanikowany odwróciłem głowę w stronę McCall'a, powoli przełykając ślinę. Ta dziewczyna okazała się być Sonią. Szczupła, naprawdę ładną blondynką, o wielkich niebieskich oczach. Pamiętałem ją, chodziłem z nią do podstawówki. 

- Sonia - powiedziałem szybko, wracając do jedzenia kanapki.
- Fajna - chłopak oblizał wargi, na co pokręciłem głową.
- To bierz ją sobie - zaśmiałem się, biorąc ostatniego kęsa posiłku.
- Nie mam szans - zakpił sobie ze mnie.
- Jak ty nie masz szans wyrwać dziewczyny, to ja tym bardziej - parsknąłem, na co Scotty wybuchnął śmiechem.

Nie zrobiłbym ci tego Ruby.

in my dreams » o'brien ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz