Rozdział 32

138 7 6
                                    

* Sarah Finneagan *

Wiedziałam że Draco odmówi. Na co ja liczyłam, że najwięksi wrogowie od tak się pogodzą, bo ja tego chcę? To nie ta bajka, w tej bajce oni będą ze sobą wojować do końca świata, będą się kłócić, przezywać i bić. Szkoda, bo byli oni dla bardzo ważni. Pomimo jego odmowy, nastrój się nie zmienił, wybijając mi ten pomysł z głowy na resztę dnia. Wtorek okazał się być deszczowym dniem, na moje nieszczęście, bo mieliśmy zbierać dzisiaj nasze dynie, które hodowaliśmy od początku roku. Przy śniadaniu rozmawiałam z Katie i Caitlyn, zajadając się owsianką.
- Co myślicie o Eric'u McMillanie? - zapytała Katie.
- To ten chłopak z tabunu społecznego? - upewniłam się - chyba chodzimy z nim angielski.
- Zgadza się Sarah. Poznałam go wczoraj na szlabanie u Snape'a.
- I jak? - wtrąciła Caitlyn.
- Miły, mam nadzieję że wkrótce mnie gdzieś zaprosi - rozmarzyła się - to niesprawiedliwe, wy obie macie chłopaków, tylko ja jestem smutną singielką.
- Jeśli to cię pocieszy, ja i Harry pokłóciliśmy się wczoraj - nie Caitlyn, to chyba tak nie działa. Katie rzuciła jej zabójcze spojrzenie.
- Weź się nie kompromituj dziewczyno - bąknęła.
- A może ty upatrzysz sobie kogoś z paczki Malfoya? - mruknęłam, pokazując stolik mojego chłopaka, który przy okazji popisywał się żonglerką z dwoma jabłkami.
- Każdy jest zajęty. Draco jest z tobą, Harry z Caitlyn, Theo Nott jest z Kyle...
- Przecież Blaise jest wolny, no i jeszcze Ron! - zawołała Caitlyn. Katie spojrzała krzywo  stronę stolika.
- Blaise Zabini, owszem, zabójczo przystojny, inteligentny, ale zmienia dziewczyny jak rękawiczki. A Weasley? Jest rudy, to wystarczający argument - ja i Caitlyn się zaśmiałyśmy. No cóż, Ronald może i nie był bogiem, ale był bardzo miły i zawsze skłonny do pomocy.
- Ależ ty masz wymagania - jęknęłam.
- Dokładnie... - poparła mnie Caitlyn - tak samo jak pewien przystojniak z tabunu czwartego.
- Kto?!
- Blaise właśnie idzie w naszą stronę. Umów się z nim.
- Tak po prostu?
- Oczywiście. To bardzo proste. Podchodzisz i pytasz ' pójdziesz ze mną na randkę?'. To nie jest takie trudne jak się wydaje.
- Zabini na pewno cię nie zignoruje, byłby ostatnią osobą na ziemi która zrezygnowałaby z randki - powiedziałam szybko, widząc że Blaise już się zbliża.
- No dobra - westchnęła Katie - raz się żyje - rzekła, po czym wstała od stołu, czekając aż czarny podejdzie bliżej nas. Ja i Caitlyn zaśmiałyśmy się, obserwując bacznie sytuację. Katie zatrzymała Blaise, a ten stanął na przeciwko niej, słuchając jej uważnie - Bo, bo tak sobie pomyslałam że może poszlibyśmy gdzieś razem, to znaczy, jeśli masz ochotę - plątała się. Tak jak sądziłam, na twarzy Blaise'a pojawił się uśmiech.
- Na randkę? No pewnie, dlaczego nie. Może w piątek po lekcjach po ciebie wpadnę?
- O tak, świetny pomyśl.
- Super, to do zobaczenia - pożegnał ją, puszczając jej oczko. Odszedł do swojego stolika, uśmiechając się sam do siebie. Katie wypuściła powietrze z ust, siadając spowrotem na swoje miejsce.
- O cholera, było gorzej niż myślałam - westchnęła.
- Nie, dobrze ci poszło. Zgodził się - zauważyła Caitlyn.
- Myślicie że zgodził się dlatego że mnie lubi czy dlatego żeby nie zrobić mi przykrości? - zastanawiała się.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, mogę zapytać Dracona. Zabini z pewnością zaraz mu o wszystkm opowie - odparłam.
- Och Sarah, jeśli ci to nie wadzi, byłabym wdzięczna - podziękowała szczerze.
- Nie ma problemu, pogadam z nim po lekcjach - dodałam, przełykając ostanią łyżkę owsianki. Katie podniosła głowę.
- Uwaga, blondynek na horyzoncie - zaszczebiotała. Chciałam odwrócić głowę, ale nagle moje krzesło energicznie przechyliło się do tyłu. Chciałam krzyknąć i próbować zamortyzować upadek, ale ktoś złapał krzesło.
- Co wieżgasz Finneagan, przecież się nie przewrócisz - zakpił Draco, całując mnie w policzek. Ja go zabiję, poważnie.
- Przełykałam płatki głąbie - jęknęłam, strzepując z mundurka resztki jedzenia.
- Przestań jęczeć - mruknął, opierając się o mnie - czy zechcesz spędzić ze mną ostatnie pięć minut śniadania?
- Kusząca propozycja - odpowiedziałam - ale dziewczyny chyba mnie nie puszczą...
- Nie, no co ty! - zawołała Caitlyn - Idź Sarah, spotkamy się na lekcjach.
- Dziękuję za pozwolenie dziewczyny - powiedział rozbawiony Draco - na co czekasz Finneagan? Pakuj rzeczy i idziemy - poganiał mnie.
- Nie blefowałaś mówiąc że Malfoy mówi do ciebie tylko po nazwisku - odezwała się Katie.
- Prawda? Od czasu jak się poznaliśmy, tylko siedem razy powiedział do mnie po imieniu.
- Liczysz to? - zapytał Draco, śmiejąc się ze mnie.
- Owszem, tak rzadkie rzeczy się zapamiętuje - odparłam, podnosząc torbę z podłogi.
- Dobra, chodź aniele, marnujesz czas - sapnął, obejmując mnie - pożegnaj się ładnie i chodźmy - zdążyłam powiedzieć tylko krótkie 'cześć', bo Draco siłą mnie wyciągał z wielkiej sali. Kiedy opuściliśmy jadalnię, blondyn bez słowa przygnieździł mnie do ściany, całując mocno i bez opamiętania. Takie pocałunki były najwspanialsze. Objęłam go za szyję, rozkoszując się tą chwilą. Jego usta pachniały czekoladą, znowu jadł płatki na śniadanie. Niby sportowiec, ale cukru ładuje w siebie więcej niż Crabe i Goyle razem wzięci - Nie miałem jeszcze dzisiaj okazji powiedzieć ci 'dzień dobry' - chrypnął mi do ucha, całując moją szyję.
- Dzień dobry Draco - szepnęłam, łapiąc go za barki. Ten moment kiedy całował moją szyję, sprawiał że czułam się jak na haju. Żadne motylki w brzuchu, tylko chęć błagania żeby nie przestawał.
- Dzień dobry, słońce mojego życia - szepnął, po czym wrócił do całowania mnie namiętnie. Chciałam złapać go za włosy, wymiętosić je porządnie, ale gdy tylko moje dłonie znalazły się przy jego głowie, blondyn złapał mnie za nadgarstki - dwadzieścia minut temu układałem te włosy, nawet na to nie licz - warknął, swoim czystym, pociągającym głosem.
- Jasne, wybacz - mruknęłam, przytulając go z całej siły - jak wyglądam? - zapytałam. Chłopak lekko odsunął się ode mnie, oglądając mnie od góry do dołu.
- Jakbyś właśnie miziała się z największym przystojniakiem w szkole - zakpił.
- Mało zabawne - burknęłam, choć nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- I tak wiem że potrafię rozbawić cię każdym żartem - jego pewność siebie nie opuszczała go nawet na chwilę.
- Czyżby?
- Wątpisz?
- Nie wiem. Udowodnij - uwielbiałam się z nim drażnić.
- Hmm - zamyślił się Draco na dłuższą chwilę - O, już wiem! Spróbuj wyobrazić sobie Goile'a nago, pod prysznicem - dziękuję ci Malfoy, czuję że moja owsianka podchodzi mi do gardła. Moja skwaszona mina mówiła sama za siebie.
- Wolałabym wyobrazić sobie ciebie, nie jego - jęknęłam, próbując wymazać sobie ten mało przyjemny obraz z mojej głowy. Malfoy zaśmiał, ale przyciągnął mnie i przytulił mocno, ograniczając mi trochę dopływ powietrza do płuc.
- Grzeczna dziewczynka - mruknął, a szczery uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wtedy zadzwonił dzwonek. Draco wywrócił oczami, poprawiając krawat - cholera, tak bardzo nie chce mi się iść na psychologię sportu - jęknął - chodźmy znowu na wagary, wczoraj było całkiem fajnie - chyba myślał że ładną buźką załatwi kolejne wyjście do Hoogsmede w czasie lekcji.
- Prędzej zaprzyjaźnię się z Grace Mendles - zakpiłam - Muszę już iść - powiedziałam, próbując wyrwać się z jego uścisku. Owszem, puścił mnie, ale za chwilę złapał mnie za rękę.
- Dobrego dnia Finneagan - mruknął, patrząc mi prosto w oczy.
- Dobrego dnia Draco - odrzekłam, dając mu ostatniego całusa, na dobry początek deszczowego wtorku.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz