Akt drugi

1.4K 207 3
                                    


Zaczęło się od jednego szeptu. Niewinne westchnienie wiatru. Delikatne poruszenie włosami.

Później dołączyło do niego więcej szeptów, aż stworzyły ogłuszającą falę dźwięku.

Świat wypełnił mrok. Nie od razu — powoli przywłaszczał sobie centymetr po centymetrze. Zabierał dla siebie godziny, minuty sekundy. Gonił ludzi, gryząc ich po piętach i łaskocząc po plecach.

Nikt nie widział Nurbanu. Nikt nie zwrócił na nią uwagi, kiedy spieszyła się, by uratować sprzedawany materiał. Nikt nie pomógł jej, kiedy w tłumie przewróciła się, raniąc kolana i dłonie. Gdy satyny, które były jej jedynym dochodem, zapewniały kolacje na następny dzień, upadły na ziemię, brudząc się i rwąc pod stopami uciekających.

Nie miała czasu na zbieranie ich. Podniosła się, aby po chwili upaść przez ostry ból w kostce.

Mrok nadchodził. Mrok czekał cierpliwie.

Nie mogła już uciec, wiedziała o tym. Skuliła się, zamknęła oczy i pozwoliła, by ciemność ją pochłonęła.

Wszystkie dźwięki momentalnie ustały. Serce uspokoiło się, stało się kamieniem.

Krew przestała płynąć. Zatrzymała się w żyłach. A jednak... Nurbanu nadal żyła.

Otworzyła oczy i odsunęła dłonie od twarzy. Wyglądały tak, jak zawsze.

Znajdowała się w pustce. Ani w świecie śmiertelnym, ani w świecie bogów.

Gdzieś Pomiędzy.

Zimne palce na jej ramieniu spowodowały, że się odwróciła. Odskoczyła od nieznajomej ubranej w suknię tak miękką i cienką, że wydawała się być uszytą z białych płatków kwiatów.

– Kim ty... – zaczęła Nurbanu z przestrachem.

– Co cię przeraża? – Głos kobiety był słodki jak miód.

Nurbanu nie odpowiedziała, lecz rozejrzała się wokół, jakby chciała dostrzec coś w pustce, co nie uszło uwadze nieznajomej.

– Nie możesz uciec od cienia – powiedziała z uśmiechem. Wyciągnęła rękę, a na jej dłoni zaczął się kumulować czarny dym. – Ale możesz zaprosić go do tańca.

Wpatrywała się w dym jak zahipnotyzowana. Nie czuła strachu – wręcz przeciwnie, ogarnął ją dziwny spokój.

– Czego tak naprawdę się boisz? – spytała kobieta ponownie.

Znalezienie odpowiedzi zabrało jej chwilę.

– Śmierci – wyszeptała. – Boję się umrzeć.

Coś zmieniło się w prawie białych, świecących oczach nieznajomej. Jej rysy złagodniały.

– Jeżeli bóg cię kocha, nigdy nie umrzesz, Nurbanu.


Thaamir Ibn al-Rashid, Do Gwiazd i od Gwiazd Pustynnych

Wędrujące PiaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz