Zaczęło się od jednego szeptu. Niewinne westchnienie wiatru. Delikatne poruszenie włosami.
Później dołączyło do niego więcej szeptów, aż stworzyły ogłuszającą falę dźwięku.
Świat wypełnił mrok. Nie od razu — powoli przywłaszczał sobie centymetr po centymetrze. Zabierał dla siebie godziny, minuty sekundy. Gonił ludzi, gryząc ich po piętach i łaskocząc po plecach.
Nikt nie widział Nurbanu. Nikt nie zwrócił na nią uwagi, kiedy spieszyła się, by uratować sprzedawany materiał. Nikt nie pomógł jej, kiedy w tłumie przewróciła się, raniąc kolana i dłonie. Gdy satyny, które były jej jedynym dochodem, zapewniały kolacje na następny dzień, upadły na ziemię, brudząc się i rwąc pod stopami uciekających.
Nie miała czasu na zbieranie ich. Podniosła się, aby po chwili upaść przez ostry ból w kostce.
Mrok nadchodził. Mrok czekał cierpliwie.
Nie mogła już uciec, wiedziała o tym. Skuliła się, zamknęła oczy i pozwoliła, by ciemność ją pochłonęła.
Wszystkie dźwięki momentalnie ustały. Serce uspokoiło się, stało się kamieniem.
Krew przestała płynąć. Zatrzymała się w żyłach. A jednak... Nurbanu nadal żyła.
Otworzyła oczy i odsunęła dłonie od twarzy. Wyglądały tak, jak zawsze.
Znajdowała się w pustce. Ani w świecie śmiertelnym, ani w świecie bogów.
Gdzieś Pomiędzy.
Zimne palce na jej ramieniu spowodowały, że się odwróciła. Odskoczyła od nieznajomej ubranej w suknię tak miękką i cienką, że wydawała się być uszytą z białych płatków kwiatów.
– Kim ty... – zaczęła Nurbanu z przestrachem.
– Co cię przeraża? – Głos kobiety był słodki jak miód.
Nurbanu nie odpowiedziała, lecz rozejrzała się wokół, jakby chciała dostrzec coś w pustce, co nie uszło uwadze nieznajomej.
– Nie możesz uciec od cienia – powiedziała z uśmiechem. Wyciągnęła rękę, a na jej dłoni zaczął się kumulować czarny dym. – Ale możesz zaprosić go do tańca.
Wpatrywała się w dym jak zahipnotyzowana. Nie czuła strachu – wręcz przeciwnie, ogarnął ją dziwny spokój.
– Czego tak naprawdę się boisz? – spytała kobieta ponownie.
Znalezienie odpowiedzi zabrało jej chwilę.
– Śmierci – wyszeptała. – Boję się umrzeć.
Coś zmieniło się w prawie białych, świecących oczach nieznajomej. Jej rysy złagodniały.
– Jeżeli bóg cię kocha, nigdy nie umrzesz, Nurbanu.
Thaamir Ibn al-Rashid, Do Gwiazd i od Gwiazd Pustynnych
CZYTASZ
Wędrujące Piaski
FantasíaW świecie piasku, gdzie nie możesz zaufać nikomu, splamisz swą duszę cieniem. Jedyne, co zna Sahara el-Shafei to mury pałacu, wyuczone na pamięć modlitwy i krwawe kłamstwa. Kiedy to wszystko zostaje jej odebrane, razem z księciem posądzonym o zdradę...