Lloyd nie mógł się pozbierać po śmierci senseia. Nie tylko stracił swojego stryja, ale także mentora i nauczyciela, a z nim odszli jego przyjaciele. Przez pierwsze miesiące ninja trenował, a jak nie trenował to pomagał matce. Starał się nie myśleć o Wu. Gdyby tego nie robił, straciłby sens życia. Niestety trzy lata póżniej Misako zachorowała. Choroba ją pokonała. Samotny Lloyd siedział w pustym klasztorze. Budynek był duży, pięknie ozdobiony filarami i malowidłami, które najczęciej pokazywały dzieje Mistrzów Żywiołów. Mieściła się tam siłownia, pokój do medytacji, kilka pokoi gościnnych i sypialnia gospodarza. Otrzymał go od wdzięcznych mieszkańców za liczne zwycięstwa nad złem. Nigdy nie pokonał łotrów sam, więc klasztor niedokońca był jego. Jednak nie przebywał w nim dłuszego czasu. Często chodził do miasta, pomagał ludziom lub siedział w parku i patrzył w stronę wielkich wieżowców. Jego życie zmieniła późniejsza żona. ( imienia na razie nie napiszę) Urodziła mu dwóch synów Luke'a i Jake'a. Starszy Jake miał ciemne włosy i zielone oczy po ojcu, zaś Luke miał jasną fryzurę z niecodziennymi, fioletowo-zielonymi oczkami. To szczęście nie trwało długo, ponieważ kobieta z jednym z chłopców zaginęła. Lloyd szukał ich, niestety nie odnaleźli się. Wychowywał jasnowłosego chłopca sam. Chciał wyszkolić go na swojego następce.
CZYTASZ
Ninjago: Następcy (1)
FanfictionPaczka przyjaciół postanawia się rozdzielić. Każdy idzie swoją drogą. Tylko Lloyd postanawia wciąż walczyć ze złem, lecz też zakłada rodzinę. Sensei Wu zmarł. Wszyscy w żałobie. To było ich ostatnie spotkanie. Ale wszystko może się zmienić.