Rozdział 12

8.3K 422 31
                                    


Wczorajszego wieczoru dokończyłam historie rodzinie po czym zasnęłam na kanapie. Obudziłam się jednak w swoim pokoju. Pewnie mój tata przeniósł mnie na rękach do pokoju. Zawsze tak robił, gdy byłam mała i zasypiałam w innym miejscu niż łóżku. Jednym z miejsc które pamiętam była ławka w ogrodzie. Miałam jakieś dziesięć lat, gdy na grillu rodzinnym odeszłam od dorosłych i położyłam się ławeczce. Znalazła mnie tam mama i pobiegła po Marka z którym poszła zanieść mnie do pokoju.

-Oo nie... No niee- zaczął dzwonić mój budzik do szkoły. Była za 20 minut siódma.
Wyłączyłam budzik i przykryłam się poduszką. Nawet nie zauważyłam kiedy okazało, że zaspałam pół godziny. Szybko pobiegłam do łazienki i przebrałam się w czarne leginsy i szarą bluzę. Lekko się pomalowałam i z włosami związanymi w koka wybiegłam z domu. Zamknęłam dom, ponieważ nikogo nie było i po kilku minutach wsiadłam w autobus. Zamyślona i wgapiona w przestrzeń siedziałam w ciszy.

Gdy wysiadłam miałam jeszcze piętnaście minut do lekcji. Idąc chodnikiem nagle zastała mnie ciemność. Ktoś zasłonił mi oczy.

-Zgadnij kto to?..spróbuj się pomylić to cię zamorduje.

-Eee hmmm Luke...-odwróciłam się z uśmiechem. Nie ma jak pograć na nerwach. Tak nawiasem mówiąc to tylko na tym umiem grać.

-No tylko jak byś się pomyliła.-złapał mnie w tali i obkręcił.

Gdy ustałam na nogach spojrzałam w jego oczy. Już nie odczówałam tego co wtedy. To nie był już dla mnie tylko przyjaciel, chyba się zakochałam. Nie to nie możliwe...a może jednak. Obudziłam się z transu przez głos krzyczącej Scarlett.

-Ali wszyscy się martwili, chodz tu do mnie.-wzieła mnie w ramiona i ścisneła.

Zawsze byliśmy ze sobą szczere a teraz mniało się to zmnienić. Nie mogę jej o tym powiedzieć. Choć nie zniose życia w kłamstwie. Nie wiedziałam co zrobić, więc postanowiłam o tym zapomnieć.

-Ile zostało do Chemii?-zapytałam nie chcąc się spóźnić.

-Za trzy minuty... Szybko chodz- Złapała mnie za rękę Scarlet.

-Pa Lukas-wykrzyknełam w biegu.

Lekcja przebiegła normalnie. Bez żadnych zaskoczyń. Skączyła się jak zwykle bez przedłużeń, więc szybko z przyjaciółką udaliśmy się na dziedziniec. Było już ciepło więc wolałam spędzać przerwy tam niż w szkole.

-Laski chodźcie!-wykrzyknął Gabe i wzkazał mniejsce na stole pimpongowym.

Z tego miejsca było widać wszystko i wszystkich od grupek sportowców, którzy cały czas grali w koszykówkę albo podrywali dziewczyny. Po imprezowiczów i ćpunów, którzy nawet teraz palili. Dochodząc dalej do wrednych dziewczym. Obgadywały wszystko co chodzi, nawet same siebie. Albo jak wspomniałam podrywały swojim pustym łbem chłopaków. A jak nie wspomniałam to mówie, w każdej szkole ktoś taki się znajdzie.

Poczułam nagle dotyk czyjejś ręki na mojej.
-Alice pójdziesz ze mną na bal letni?

Dziękuje za czytanie. Naprawdę nie spodziewałam się tego. Jeszcze raz dziękuje.❤❤❤

Naznaczona AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz