Please forgive me
I don''t know what I'm doing
Someone help me
Start begging for your mercy
/Bullet For My Valentine "Begging for mercy"/W nocy coś mnie obudziło.
Był to cichy, ale przejmujący płacz. Brzmiał, jakby płakało małe dziecko, które ktoś zabrał od mamy. Tak płakał Mikey, kiedy był małym dzieckiem i źle się czuł. Byłem wyczulony na tego typu hałasy. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się wkoło, szukając źródła tego dźwięku. I wtedy zobaczyłem go. Frank siedział w nogach mojego łóżka, z twarzą ukrytą w dłoniach. Wyglądał tak krucho i smutno, że nie wiedziałem, co powiedzieć. Łkał cicho, ale rozdzierająco. Musiało się stać coś złego. On nie był słaby i nie zachowywałby się tak bez powodu.
-Hej- szepnąłem. Uniósł na mnie załzawione oczy i spojrzał w taki sposób, że stanęło mi serce. Aż zrobiło mi się źle. -Co jest? Dlaczego płaczesz?
Jestem beznadziejny.
-Wcale nie jesteś. Frank, o co chodzi?- on jednak pokręcił głową i ponownie załkał cicho. Nie zamierzałem bardzo na niego nalegać, i tak musiał czuć się okropnie.
Wiesz, zastanawiałem się przez tyle czasu, czy kiedyś spotkam ojca. I spotkałem.
No, to faktycznie coś się wydarzyło. Pewnie nigdy nie przypuszczał, że to się stanie. Jednak wydawało mi się, że powinien być zadowolony- przecież kochał ojca i zawsze chciał się z nim zobaczyć, więc w czym problem?
-I dlatego płaczesz?
Nie zrozumiesz. Nigdy tego nie zrozumiesz. Chciałem tego, ale to spotkanie było najgorszym w moim życiu.
-Opowiedz mi, proszę. -powiedziałem cicho. Frank patrzył na mnie, jakby mną gardził. Ale chyba tak nie było. On po prostu nienawidził ludzi i tyle. W końcu jednak odezwał się cicho, tak cicho, że musiałem wytężać słuch, żeby go zrozumieć.
Mój ojciec przyszedł tutaj. Niedawno. Wszedł do twojego pokoju, kiedy ciebie nie było. To był kiedyś mój pokój, przyszedłem tu po fajki. Zobaczyłem go, wyglądał dokładnie tak, jak go sobie zapamiętałem. Był moim tatą, jedyną osobą, której ufałem. Przyszedł i spojrzał na mnie, jakbym był obcy. Zobaczył, że nie jestem taki, jak dawniej. Powiedziałem "Tato? To ty?" I wtedy mnie rozpoznał. "O Boże, Frank? Synu, dlaczego tu jesteś? Co się z tobą stało?". "Ja już nie żyję, tato". "Ale jak to? Kto ci to zrobił?", był oburzony. "Gdybym ci powiedział, nie uwierzylbyś" powiedziałem, co było prawdą. Nie uwierzyłby. Ojciec twardo stąpał po ziemi i trudno byłoby cokolwiek mu wmówić, a prawda bywa bolesna. Zrozumiałem wtedy, że go zawiodłem. Chciał przyjść do mnie w odwiedziny. Zobaczyć mnie, jak dorastam. Jak żyję. Jak sonie radzę. Jak jestem dobrym człowiekiem. Ale nie było mu to dane.nie radziłem sobie, bo nie żyłem. Wreszcie odezwał się: "Nie wierzę. Jak to możliwe? Synu, powinieneś...". "Nie wiem. Nie chciałem, żeby tak było" wyznałem, a on patrzył na mnie jak zaklęty. Po dłuższej chwili wpatrywania się we mnie pokręcił głową. "W takim razie nic tu po mnie. Chciałem popatrzeć, jak ci się wiedzie na ziemi. Ale ty... Nie wiedzie ci się, bo jesteś martwy. Chciałem zobaczyć, jak urosłeś. Jak masz żonę i dzieci. Jak tworzysz rodzinę i jesteś szczęśliwy. Synu, przepraszam" i zanim zdążyłem go zatrzymać, zniknął. Wyparował. Znowu uciekł, a ja pewnie nigdy go już nie zobaczę. Nie wiem, dlaczego to zrobil. Chciałem tyle mu powiedzieć, tyle wyjaśnić.... Jestem bezużytecznym gównem, na które nie chciał patrzeć własny ojciec.
-To nie tak, Frank- usiłowałem go pocieszyć. -Twój ojciec po prostu był w szoku. Nie spodziewał się takiej sytuacji. Myślał, że zastanie cię żywego. Nie możesz się obwiniać, że tak zareagował. Ale Frank... mogę mieć jedno pytanie?- pokiwał głową, ocierając łzy rękawem, a ja zapytałem:- Kto ci "to" zrobił?- wzdrygnął się na dźwięk tych słów, a ja pożałowałem, że w ogóle zapytalem.
Nigdy mnie o to nie pytaj. Temat mojej śmierci nie jest dla mnie przyjemny. Dowiesz się czegoś, jeśli przeczytasz wszystkie listy.
-Jak jesteśmy przy temacie listów, to nieźle się zdziwiłem przy ostatnim. Twoja matka... To okropne. Tak, jakbym ja miał nie mieć Mikesa. Rozumiem twoje oburzenie.
Wiem. Moja matka robiła mnóstwo złych rzeczy, a to zdecydowanie była jedna z nich. Nienawidziłem jej z dnia na dzień coraz bardziej.
I znowu się rozpłakał. Byłem bezradny. Łkał cicho, a łzy płynęły mu po twarzy i skapywaly na moją pościel.
-Mogę cię przytulić?- zapytałem odruchowo. Na Mikeya to działało, gdy był mały. Bałem się, że spłoszyłem Franka, ale pokiwał głową. Przysunąłem się do niego i objąłem go ramieniem. Jego dotyk był delikatny i chłodny, taki, jak ostatnio. Wtulił twarz w moją pierś i oddychał miarowo, próbując się uspokoić. Wreszcie opanował płacz i przez chwilę po prostu tuliliśmy się do siebie.
Dzięki, pomoglo mi to. To dziwne, za życia nie lubiłem bliskości.
Jego wyznanie podniosło mnie na duchu. Dzięki mnie poczuł się lepiej, bardzo się cieszyłem z tego powodu. Mój mały Frankie, tak biedny i skrzywdzony, znalazł w moich ramionach ukojenie. Czułem się wspaniale z tą świadomością. Uniósł na mnie spojrzenie swych dużych, dziecięcych oczu i zapytał:
Mogę spać dziś z tobą?
Bez słowa przesunąłem się, robiąc mu miejsce. Położył się na poduszkach obok mnie. Wyciągnąłem się wygodnie i oparłem głowę o jego ramię. Dziwne uczucie, że śpię u boku ducha, powoli mnie opuszczało.
-Dobranoc, Frank.
Dobranoc, Gee.
.
CZYTASZ
Another night and I'll be with you (Frerard)
FanficMam ochotę ich wszystkich pozabijać. liczba słów: 13736