#2

108 6 0
                                    

Całe wakacje robiłam to samo. Trochę pozwiedzałam Łódź, byłam u babci, pojeździłam na rowerze i oczywiście non stop gapiłam się w sufit. To chyba moje ulubione zajęcie...
Dziś jest rozpoczęcie roku szkolnego. Nowa szkoła, nowi ludzie,nowe życie, nowa ja. No... nie wiem czy taka nowa... Moje nastawienie do życia przez wakacje ani trochę się nie zmieniło. Do szkoły dojechałam tramwajem. Była godzina 8.15 i za chwilę miał zacząć się apel. Podeszła do mnie jakaś starsza pani
-To ty jesteś Weronika Kowalczyk?
-T...Tak, to ja. O co chodzi?
-Jestem twoją nową wychowawczynią. Mam na imię Renata Śpiewak. Chodź, apel się właśnie zaczyna
Posłusznie poszłam za nią. Po chwili znalazłyśmy się w średniej wielkości sali gimnastycznej. Na apelu jak zawsze dyrektor mówił o planie na ten rok szkolny. Po pół godzinie wszyscy poszli ze swoimi wychowawcami do klas. Nam (czyli klasie 1b) przypadła sala 21. Usiadłam w przedostatniej ławce od okna. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna
-Mogę się do siąść? -spytała
-Pewnie- wysiliłam się na sztuczny uśmiech
-Mam na imię Malwina ale mów mi JiRin- powiedziała i uśmiechnęła się
-JiRin? Czyżbyś lubiła Kpop albo Korę?
-O tak!Kocham Kpop! W szczególności BTS!!Czekaj... ty też jesteś kpoperką?
-Można tak powiedzieć...
-To świetnie!-powiedziała entuzjastycznie- A jesteś A.R.M.Y?
Pokiwałam tylko głową
Jeszcze lepiej!- uśmiech nie schodził jej z twarzy- nie  powiedziałaś mi jeszcze jak masz na imię- powiedziała lekko chichocząc
-Mam na imię Weronika ale znajomi mówią do mnie Klara
-Ale głupie... Wymyślę ci nowe!Klara nie pasuje do ciebie
-Jak chcesz...- powiedziałam obojętnie

10 miesięcy puźniej

JiRin od rozpoczęcia roku szkolnego chodzi za mną wszędzie. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniłyśmy ale czasami jest denerwująca. Wie już o moim przypadku "depresji" jak to nazwał mój psycholog. Zamiast Klara wszyscy mówili na mnie SoMin. JiRin często do mnie przychodziła i puszczała mi Bangtanów. Ona też prubuje mi pomóc. Minęło już kilka dni od zakończenia roku szkolnego. Ja i moja przyjaciółka wychodiłyśmy razem na miasto. Dzięki niej mój stan troszkę się polepszył. Już nie leżę całymi dniami gapiąc się w jeden punkt na suficie. Dzisiaj gdy przyszła podejrzanie się zachowywała. Chwilę rozmawiała z moją mamą i ciocią, która nie dawno przyjechała oraz jej mamą, która przyszła kilka minut temu. Po dłuższej chwili podeszła do do mnie
-Idziemy do Manufaktury?
-Chętnie. Poczekaj chwilę, tylko się  przebiorę i możemy iść
Pięć minut puźniej stałam już przy drzwiach
-Mamo idę z JiRin do manu!- krzyknęłam nim wyszłyśmy
  Jechałyśmy tramwajem 10 minut i już byłyśmy na miejscu. Chodziłyśmy bez celu i w milczeniu.  po chwili odezwała się JiRin
-Jak myślisz, co byś czuła gdybyś się dowiedziała, że wyjeżdżasz do Korei?
-Nie wiem- powiedziałam  po namyśle- raczej nic... Kiedyś... Kiedyś bym skakała ze szczęścia ale teraz raczej nic bym nie czuła
-czy mogę się dowiedzieć czemu przestałaś słuchać muzyki?  Skąd ta depresja?
-Nie wiem. Tak na prawdę to nikt nie wie
Nie pytała się już o nic. Po godzinie postanowiłyśmy wrócić. Znaczy ona dostała jakiegoś smsa i powiedziała żebyśmy już wracały. To wszystko wydawało się podejrzane... Gdy wróciłyśmy zobaczyłam moje dwie walizki. Jedną pastelowo różową a drugą pastelowo niebieską. Spojrzałam pytająco na JiRin a ona tylko się uśmiechnęła. Podeszłam do mamy
-Co moje walizki robią pod drzwiami? Nagle do pokoju weszła ciocia,JiRin,jej mama i mój tata
-Czy ktoś może mi wytłumaczyć co się tutaj dzieje?- powiedziałam z wielkim zdziwieniem
-Ty i JiRin przeprowadzacie się ze mną do Korei
-A...ale jak to? Przecie jestem tu dopiero rok...
-Ale raczej to nie jest powód dla którego nie pojedziesz?
Przez dość długi czas nic nie mówiłam. Musiałam się oswoić z myślą o kolejnej przeprowadzce
-Pójdę spakować resztę rzeczy - powiedziałam-  o której mamy lot?
-O 19 ale musimy jeszcze jechać do Warszawy więc nie długo musimy wyjeżdżać
Po godzinie byłyśmy w drodze do Warszawy. Nim się zoriętowałam, siedzieliśmy już w samolocie czekając aż wystartuje. Siedziałam przy oknie obok JiRin a moja ciocia z wujkiem w rzędzie obok. To był mój pierwszy lot i szczeże mówiąc trochę się bałam.
-Jak ja się cieszę! Będę mieszkać w Korei!-piszczała cicho Moja "sąsiadka". Jak teraz na nią patrzę to w sumie jest podobna do tamtej dawnej mnie. Wiecznie zadowolona, wiecznie uśmiechnięta...
-Jak to się stało, że się przeprowadzamy?- spytałam
-Twój wujek został w pracy przeniesiony do Korei a twoja ciocia od razu pomyślała o nas. Ona jest taka kochana!-powiedziała z entuzjazmem.
Gdy samolot wystartował, usnęłam. Spałam prawie całą podróż. Gdy się obudziłam zobaczyłam moją przyjaciółkę
-SooMin? A ty w ogóle cieszysz się, że przeprowadzamy się do Korei?- spytała z powagą
-Tak- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem
-Mam nadzieję; że ten kraj sprawi, że twój uśmiech będzie szczery- powiedziała patrząc się w okno. Nie mówiłam już nic. Gdy samolot wylądował,wyszliśmy i wzięliśmy nasze walizki.
-Ktoś chce kawy?- spytała ciocia
-Ja!- krzyknęliśmy wszyscy chórem
-Ok, trzymaj Weronika i idź kup nam wszystkim- ciocia dała mi jakąś kwotę. JiRin poszła ze mną. Gdy wracałyśmy z kawą, rozwiązał mi się but
-Weź ode mnie kawę i idź dalej. Zaraz cię dogonię- powiedziałam.
Gdy związałam but ona zniknęła w tłumie. Szłam w miejsce, w którym miała czekać ciocia  z wujkiem. Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka
-Przepraszam -powiedziałam po angielsku
-Nic nie szkodzi- odpowiedział-nic ci nie jest?-Spojrzał mi prosto w oczy. Miał maskę na twarzy ale jego oczy wydawały mi się znajome. Patrzyliśmy sobie w oczy tak jeszcze chwilę
-Masz piękne oczy- powiedział. Nie on pierwszy komplemętowal moje oczy. One często zmieniają kolor. Raz są błękitne,raz szare a czasem zielone i do tego mają  czarną... obramówkę? Nie wiem jak to się nazywa...
-Dziękuję- powiedziałam oblewając się rumieńcem
-I do tego ładnie się rumienisz...-Teraz na 100% byłam czerwona jak burak.-Ty nie jesteś z Korei,prawda?
-N...nie. Jestem z Polski
-Polska?A gdzie to jest??
-W europie. To kraj położony między Rosją a Niemcami
-Aaa... tam gdzie jest ta kopalnia soli?
-Tak-posłałam mu sztuczny uśmiech
-A co to było?
-Ale co?
-Twój uśmiech był jakiś taki... sztuczny...
-Ja... -nie wiedziałam co  mu powiedzieć.Nie chciałam opowiadać mu mojej historii- ja nie umiem się uśmiechać...
-Na pewno umiesz... może po prostu nie spotkałaś jeszcze osoby, która będzie umiała go wywołać- Tak naprawdę kiedyś miałam taką osobę... a właściwie 7...-muszę już lecieć. Mam kilka spraw do załatwienia.
Gdy poszedł cały czas się zastanawiałam gdzie widziałam te oczy. Szłam dalej do cioci
-Jego oczy...-powiedziałam sama do siebie. Nagle stanęłam jak wryta. Czy to możliwe... że ja... że ja spotkałam... JUNGKOOKA?!?

           ***********************

Wiem , że miałam wstawić ten rozdział w tamtym tygodniu ale nie miałam czasu żeby go napisać  (jak ja kocham szkołę *takbardzosarkazm*)  Pisałam go dzisiaj o 4 rano. Mam nadzieje, że wam się spodoba mi się podoba tylko końcówka xD W następnym rozdziale WRESZCIE zacznie się coś dziać 😆

[ZAWIESZONE] I Tak Kiedyś  Umrzemy... || BTS, Jungkook ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz