Prolog

5.2K 344 28
                                    

Czarnowłosy szesnastolatek o oczach w niesamowitym kolorze ciemnej zieleni przemierzał przez ponure ulice Nokturnu skąpane w deszczu. Od czasu do czasu pioruny rozświetlały jego twarz nadając jej mroczny wygląd, co w połączeniu z cieniami na powiekach, roztrzepanych włosach, zaciętym wyrazie i zmokłymi, czarnymi ubraniami wyglądało przerazajaco. Wszyscy inni usuwali mu się z pod stóp i umykali do najbliższych sklepów, by nie rozzłościć go bardziej niż już jest, a przecież jego oczy świeciły ledwo chromowaną furią. Wokół niego tańczyły wściekle smugi magii, której nie zdołał skontrolować, a sama ona była chętna do działania. Zaczepiała osoby mające odwagę podejść do wybuchowego chłopaka na tyle blisko, by sięgnąć ich, i z dzielić ich uczuciami swojego właściciela. Większość z nich uskakiwała przed niewidzialny wyładowaniami z szokiem i czymś ma kształt podziwu. Nastolatek nie mógł się na dziwić, jak bardzo oddziałuje na nich odrobina jego magii, ale nie o tym teraz myślał. Wściekłym krokiem zmierzał w stronę księgarni Borgina&Burkesa, w której ostatnio zakupił kilka tomów traktujących o wyższym poziomie Oklumencji i Legilimencji, które teraz schowane były w jego torbie obijającej się ciężko o jego biodro. Był mocno sfrustrowany tym, że w części zaawansowanej poziomu jego książek brakuje kilku bardzo ważnych stron i teraz właśnie miał nadzieję wyjaśnić ten błąd. Naciągnął mocniej kaptur swojej peleryny, spod której widoczne były jedynie zarysy jego twarzy dzięki nałożonych tam zaklęciom, i chwalił za to bogów, bo gdy wychodził nie kłopotał sie nawet z założeniem Glamour.

Dotarłszy do centrum ulicy, jak i miejsca, w którym najwięcej osób przebywało, by ochronić się przed deszczem, otworzył zamaszyście drzwi obijając klamkę o przeciwległą ścianę. Sprzedawca chcąc zbesztać, a może i wyrzucić, bezczelnego klienta podniósł zdenerwowany wzrok z nad dokumentów leżących na ladzie, ale widząc przybysza zbladł gwałtownie i zaczął się trząść. Znał tego gościa. Nie jeden raz przychodził tu, by kupić jego zakazane księgi. Był stałym klientem. Niejednokrotnie poczuł na własnej skórze jego magię, choć tylko w drobnym jej pierwiastku, a teraz miał wrażenie, że czymś go rozgniewał i nie ma co liczyć ma łaskę.

Zielonooki zignorował całkowicie zdegustowane spojrzenia jakie posyłali mu inni ludzie, gdy lawirował pomiędzy regałami zmierzając w stronę właściciela sklepu. Na jego ustach błądził niebezpiecznie rozbawiony uśmiech za każdym razem, gdy jego magia zderzała się z kimś, a ten, niezmirnie zaskoczony, potykał i lądował na ziemi. Tylko poniektórzy - wyraźnie arystokraci - ustawali na miejscu, co według niego było zasługą częstego przebywania w pobliżu potężnych czarodzieji.

Dotarł do kasy i zręcznie chwytając za kołnierz sprzedawcę przyciągnął go do siebie. Jego wzrok był przerażony i rozbiegany, a twarz blada. Miał przed sobą chłopaka, o oczach koloru zaklęcia tak znanego pośród Mrocznych Czarodzieji, które przewiercały jego duszę, zabijając w nim jakąkolwiek nadzieję na ucieczkę. Cała jego postawa była jednocześnie pewna siebie i luźna, jak i grożąca, jakby w każdej chwili mogła rzucić się do walki.

Wygląda jak prawdziwa Śmierć - pomyślał przerażony mężczyzna.

- Wiesz, czemu tu jestem?

Poczuł, jak magia bezimiennego oplata go, jednak pozostawia mu wolną przestrzeń - była to groźba. Miał przewagę nad nim i doskonale to wykorzystywał.

- Och, oczywiście, że wiesz.

Do jego uszu doszedł pogardliwy głos i chwilę później jego umysł zamglił się od duszącego uczucia otaczającej go magii. Była dzika, wściekła, a także sadystycznie radosna. Zobaczył mroczki przed oczami i nie wiedział czy z bólu, czy z podniecenia jakie wywołała u niego bliskość tak wielkiej mocy. Nie był zdolny nawet do racjonalnego myślenia.

- Mam nadzieję, że masz na to usprawiedliwienie, nieudaczniku, bo inaczej nie licz na litość.

Harry odrzucił od siebie mężczyznę, który zaczął obrzydzać go sobą. Zachowywał się jak narkoman, który po długim czasie dostał swój narkotyk, którym była jego moc.

- To nie było warte moich pieniędzy. Rządam zwrotu lub tych brakujących kartek.

Już od tygodnia chodził wściekły i dopiero teraz mógł dać upust swojej frustracji. Nie obchodziło go, o co się kłóci - mógł przecież na własną rękę znaleźć brakujące informacje - ale chodziło mu o zabawę, jaką zwykle miał podczas takich utarczek. Choć na chwilę pokazywał swoją naturę, bawiąc się swoją ofiarą. Miał tylko nadzieję, że nie skończy się to tak szybko.

Mężczyzna odzyskał jasność umysłu i już po chwili wpadł w pułapkę, którą zostawił Harry. Czarnowłosy powoli spychał go słownie w stronę jego celów i sprawiało mu to niemałą radość.

BRUTALNE MORDERSTWO NA NOKTURNIE

Dnia 22.07.1996r. na ulicy Śmiertelnego Nokturnu dokonano brutalnego morderstwa na oczach wielu ludzi. Jak podają obecni tam, napastnikiem był zamaskowany chłopak, prawdopodobnie nieletni. Wpadł do lokalu i rozpychając się podszedł do właściciela. Jawnie mu groził, a gdy to nie zadziałało, zaczął prowokować pracownika do pojedynku. Oddzielili się kopułą, a młodociany morderca od razu rzucił w plecy czarodziejowi czarnomagiczne zaklęcie petrufikujące. Zaczął go torturować przedłużając jego śmierć, a pozostali klienci nie mogli nic zrobić ze względu na tarczę. Po tym wydarzeniu napastnik zniknął razem z ciałem, które pojawiło sie na ulicy Pokątnej wywołując chaos.

Więcej na str. 7

Pożądany | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz