13 Rozdział

951 36 37
                                    

Wyszykowana do spania leżałam w moim łóżku, ekren telefonu oświetlał moją bez makijażu twarz, kiedy nagle urządzenie wydało dźwięk przychodzącej wiadomości. Zdzwiona że ktoś o 3 w nocy pisze SMS'a odtworzyłam wiadomość.

Nieznany: Ubieraj sie, za 10 minut jestem.

Kto to do cholery jest? I czego ode mnie chce? Pewnie pomyłka no bo kto mógłby pisać o 3 w nocy? Nash, ale mam jego numer.

Zignorowałam pomyłkowego SMS'a i odłożyłam telefon na szafce nocnej. Wstałam by umyć zęby. Myjąc zieloną szczoteczką zęby patrzyłam w swoje odbicie w dużym wiszącym na ścianie lustrze. Miałam na sobie czarną koszule nocną z białym jednorożcem na przodzie, na nogach pod kolor bluzki legginsy. Wycierałam twarz beżowym ręcznikiem kiedy usłyszałam dziwny dźwięk dobierający z mojego pokoju.

Duch? Boże to one, przyszły po mnie, to za te przechodzenie na czerwony świetle? Jak tak to ja na prawde przepraszam, już nie będę. Błagam nie chce umierać! Lucy! Do cholery jasnej ogarnij swoje cztery litery! Idź sprawdź co to było głupku.. A jak to morderca? Idź! No dobrze..

Idąc cicho na palcach ruszyłam w strone pokoju, ostrożnie zajrzałam do pomieszczenie i ku mojemu zdziwieniu nikogo ani niczego tam nie było. Stojąc z rękami na biodrach na środku dywanu z dziwną miną rozglądałam sie. Coś lub ktoś rzucił kamykiem w mój otwarty balkon dlatego że na podłodze leżał malutki kamyczek. Pochylając sie po mały szary głaz usłyszałam dźwięk skrzypiącej drewnianej podłogi na moim balkonie. Bałam spojrzeć sie za siebie, miałam pewność że to coś znajduje sie w moim pokoju lecz powoli odwróciłam sie. Ujrzałam wysoką postać zbliżającą sie do mnie, którą przykrywała moja biała firanka.

Zaraz mnie zabije.

Nabrałam powietrza do płuc by krzyknąć i zwołać pomoc, lecz nagle postać zbliżyła sie bardzo blisko i dłonią zakryła mi usta. Nie dowierzałam w to co sie działo, w moim pokoju stał Shawn Mendes. Tak ten Shawn Mendes. Wysoki brunet z nie ułożonymi włosami w szarych dresach i bordowej zapinanej na zamek bluzie.
- Ciii - starał uciszyć mnie, mój przyspieszony oddech. To nie dlatego że mnie wystraszył tylko że stał tak blisko mnie. Kiedy umilkłam zdjął ręke z moich ust.
- Co ty tutaj robisz? - zdziwiona zapytałam szeptem.
- Nie dostałaś SMS'a?
- Wybacz ale nie mam twojego numeru, a jakoś rzadko ktoś o 3 w nocy wkrada sie do mojego domu - Powiedziałam lekko zła patrząc na chłopaka on za to uśmiechnął sie zadziornie i odwrócił na pięcie w strone balkonu - A ty dokąd? - zapytałam zaszokowana.
- Poprawka. MY, idziemy sie rozerwać troszche - powiedział przechodząc przez próg drzwi balkonowych.
- O nie, ja nigdzie sie nie wybieram. O tej porze? Jutro szkoła, nie ma opcji - pomaszerowałam za chłopakiem.
- Oj Lucy nie daj sie prosić, dawaj będzie fajnie - spojrzał w moje oczy siedząc na poręczy balkonu.

I co teraz? Jutro mam szkołe nie moge. Ale to jest Shawn Mendes musisz.

- Sama nie wiem..
- Obiecuje że będzie fajnie - spojrzał w moje oczy, przygryzłam lekko dolną warge.

Oj dawaj Lucy, nic sie przecież nie stanie.

Westchnęłam głośno i zrobiłam klika kroków w strone bruneta, podał mi ręke bym pomóc mi z zejściem na dół po drzewie.

Szliśmy zupełnie pustą ulicą, Shawn prowadził mnie w jakieś miejsce nie chciał powiedzieć konkretnie gdzie zmierzamy. Przystanął na środku drogi o odwrócił sie do mnie przodem.
- Zamknij oczy - powiedział patrząc słodko w moje oczy a na moim ciele pojawiła sie gęsią skórka.

Czemu aż tak reaguje na zwykły wzrok, dobra nie taki zwykły, bo to wzrok Shawn'a Mendes'a tak na mnie działa.

- Zimno ci? - spytał patrząc na moje ramie pokryte gęsią skórą. Nie czekając na moją odpowiedź chłopak zdjął swoją bluze i założył ją na moje ramiona. Czułam jak moje policzki rumienią sie a Shawn uśmiecha sie widząc to.

Idiotka. Uspokuj sie!

- Zamknij oczy - szepnął w moją strone a ja momentalnie zamknęłam powieki. Położył obie ręce na moich ramionach i delikatnie popychał na znak bym szła przed siebie.

- Możesz już otworzyć - powiedział zatrzymując mnie. Gdy tylko otworzyłam oczy ujrzałam wielkie niebieskie szkole drzwi.

Zaprowadził mnie o szkoły? O 3 w nocy?! Rozumiem że wyglądam jak kujonka ale nie jestem chora psychicznie żeby o 3 w nocy chodzić po szkole. A może mam cie pouczyć Mendes? Z wielką przyjemnością kotku. Lucy!! Dobra cofam, jestem chora psychicznie.

Stałam z uniesionymi brwami i lekko otwartymi ustami. Chłopak uśmiechnął sie na mój widok.
- No co? - szepnął cicho uśmiechnięty.
- Na prawde? Szkoła?
- Przyda nam sie rozrywka, adrenalina. A poza tym musze coś zrobić - mówił patrząc na drzwi, szukał bezpiecznego wejścia do budynku.
- Jejku Shawn nie możesz zrobić tego jutro? - zapytałam zrezygnowana. Chłopak tylko posłał mi zadziorny uśmieszek który uświadomił mnie że nie ma zamiaru odpuścić.
- Chodź - szepnął i szybko pobiegł do okna na parterze - wskakuj - pokazał na swoje ręce ułożone w koszyczek.
- Że niby ja mam wejść tam? - spojrzałam w góre - nie ma opcji.
- A masz jakieś inne rozwiązanie? - spojrzał na mnie rozbawiony. Przygryzałam usta i rozejrzałam sie, bez zastanowienia pociągnęłam za klamke frontowych drzwi. Nie było żadnego alarmu, wyraz twarzy Shawn'a był nie do opisania. Będąc już w środku dotarło do mnie gdzie jestem, czułam dziwne uczucie w brzuchu.

Wlamałam sie do szkoły.Boże...

Chłopak prowadził mnie do szafek szkolnych, kiedy zatrzymał sie przy jednej upewnił sie czy to dobra szafka. Zaśmiał sie pod nosem i szybko odwrócił sie w moją strone, zaciągnął mi kaptur na głowe i zaśmiał po raz ostatni. Z kieszeni wyjął karteczke i wsunąć ją przez otwory w szafce. Po czym wyjął sprej i zaczął coś kreślić, nie byłam wstanie przeczytać napisu ponieważ było ciemno na korytarzu. Gdy chłopak już kończył usłyszeliśmy czyjeś kroki, momentalnie obydwoje zamarliśmy. Na końcu korytarza stał gruby i niski ochroniarz z latarką w ręku skierowaną na Shawn'a.
- Ej! Stójcie! - krzyknął i zaczął dreptać w naszą strone. Po jego pierwszym kroku brunet stojący obok mnie pociągnął mnie za nadgarstek i ruszył w przeciwną strone.

Wiedziałam, poprostu wiedziałam że tak będzie. Nie chce iść do więzienia. Lucy z takimi rzeczami nie idze sie do więzienia wiec uspokój sie i przebieraj szybciej tymi krótkimi nogami!

Biegłam najszybciej jak potrafie, kiedy dobiegaliśmy do końca korytarza gdzie znajdowały sie ewakuacjne drzwi, chłopak zatrzymał mnie i zaczął bardzo głośno sie śmiać. Jego śmiech strasznie mnie rozbawiło i dołączyłam sie do niego.
- Widziałaś jego mine? - spytał rozbawiony chłopak a ja skinęłam twierdząco głową - myślał że boimy sie jego groźnej latareczki? - dalej śmiał sie z mężczyzny. Po kilku sekundach od śmiechu bolał mnie brzuch. Nagle chłopak popchnął mnie na ściane i stanął bardzo blisko mnie. Nasze klatki sie dotykał, znów poczułam przyjemny zapach chłopaka. Na podłodze w oddali widziałam białe światło latarki.

Oh to dlatego..

Shawn zrobił taki ruch by gruby ochroniarz nas nie zauważył. Ja zaś zajęłam sie tym pięknym widokiem. Nasze klatki równo oddychały. Wyższy o główe ode mnie chłopak wkoncu odwrócił twarz w moją strone a nasze spojrzenia sie spotkały. Jego oczy wydawały się dziś bardzej ciemno brązowe niż z lekkim zielonym pigmentem zieleni i dużo jaśniejszego brązu jak były zawsze. Dostrzegłam też wcześniej niezauważoną mała blizne na lewym policzku. Nie wiem dlaczego ale miałam ochotę go pocałować i chyba mój mózg źle działał na mnie bo miałam wrażenie że usta Shawn'a zbliżają sie do moich. Lecz chłopak odsunął sie ode mnie i odetchnął z ulgą.

Shawn doprowadził mnie pod same drzwi, ponieważ nie miałam zamiaru wchodzić oknem. Oddałam mu bluze a on powiedział zwykłe pa i odszedł w swoją strone.

Szczerze? Nie żałuje tego, wiem że jutro może być nie za ciekawie ale chyba nie rozpoznał nas. Było fajnie i z chęcią zrobiłam bym to jeszcze raz, pod warunkiem że Shawn też by tam był.


==================================
I jak wam się podoba? Wiem długo czekaliście, ale mam nadzieje że warto xoxo

Friend or Boyfriend? || Magcon Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz