Rozdział 34

111 10 6
                                    

*Draco Malfoy*

Rok wcześniej, więzienie polityczne pod Edynburgiem

- Chcę się z nim widzieć - oznajmiłem celnikowi, który zatrzymał mnie przy wejściu.
- Nazwisko? - zapytał, zerkając do swojego notatnika. Zmierzyłem go groźnym spojrzeniem.
- Żartuje sobie pan? - fuknąłem - moje nazwisko, Malfoy - mężczyzna przyjrzał mi się dokładnie od góry do dołu.
- Czy może pan pokazać swoją legitymację?
- Z jakiej to okazji? Wiesz kim ja jestem?
- Nie jestem głupcem. Jednak, ze względu na bezpieczeństwo, nalegam panie Malfoy - przekląłem pod nosem, grzebiąc w kieszeni. Kiedy pokazałem mu dokument, dopiero wtedy przepuścił mnie w bramie, więzienia dla przestępców politycznych. Strażnik prowadził mnie schodami w górę, nie odzywając się ani słowem. Dopiero gdy stanęliśmy przed stalowymi drzwiami, zwrócił się do mnie, ostatni raz - masz pół godziny - mruknął, po czym otworzył mi drzwi. Tyler siedział w swoich ubraniach, wyglądał jakby pracował w kopalni. Jego włosy były w totalnym nieładzie. Siedział na łóżku, pochylony nad książką. Gdy mnie ujrzał, wstał gwałtownie, rzucając przedmiot na podłogę.
- Cześć - przywitał mnie.
- Hej - bąknąłem.
- Jak się masz?
- Całkiem nieźle, po za tym że od tygodnia ciągle boli mnie głowa i mam ochotę umrzeć. A u ciebie?
- Dobrze. Pojutrze kończą śledztwo, wtedy mnie wypuszczają do domu.
- Świetnie... - mruknąłem, bawiąc się mankietami marynarki.
- Malfoy - rzekł - co ty tu robisz? - zapytał, dość zmieszany moją osobą. Podszedłem bardziej w głąb pomieszczenia, kładąc teczkę na drewnianym stoliku.
- Przyszedłem wyjaśnić pewną rzecz - odparłem, przechadzając się w te i we wte.
- Jaką? Kto cię przysłał? - kiedy o to zapytał, spojrzałem mu prosto w oczy.
- Nikt mnie nie przysłał Line - powiedziałem oschle - przyszedłem tu, by o coś cię zapytać - Tyler odetchnął, chowając ręce do kieszeni.
- Pytaj więc - na te słowa, wyjąłem z torby jego akta. Rzuciłem mu je pod nogi, a ten spojrzał na mnie pytająco.
- Czytaj, strona czwarta, podkreślony tekst - poleciłem, a on od razu to wykonał.
- ' Śledztwo wykazało że Tyler Line dołączył do sejmiku młodych tylko w celach szpiegowskich. Podczas kontroli prywatnych urządzeń oskarżonego, znaleziono skradzione pliki komputerowe, należące do Lucjusza Malfoy'a, oraz Dracona Malfoy'a. ' - kiedy skończył, popatrzył wprost na mnie, czekając aż ja coś powiem. Ale nie wiedziałem od czego zacząć. Twój najlepszy przyjaciel okazał się być zdrajcą.
- Zaprzyjaźniłeś się ze mną tylko po to żeby dokopać się do tych informacji, prawda? - zapytałem, patrząc na niego wzrokiem pełnym nienawiści. Line wstał ze swojego miejsca.
- Tak, ale tylko na początku...
- Szpiegowałeś mnie od samego początku naszej znajomości, tak?!
- Posłuchaj mnie! - krzyknął, oddychając ciężko - masz rację. W sejmiku młodych pojawiłem się tam tylko dlatego, ale jest coś jeszcze; stałeś się dla mnie na prawdę ważny - prychnąłem pod nosem gdy to usłyszałem.
- Jesteś żałosny Line, po prostu żałosny... - sapnąłem, odwracając się do niego plecami. Nagle poczułem jak on łapie mnie za ramię.
- Draco, ty nie rozumiesz. Ja wiem co twój ojciec knuje... - to był impuls. Odepchnąłem go od siebie, zaciskając pięści.
- Ty nic nie wiesz! Jesteś przestępcą! Nie powinienem cię nawet słuchać!
- Posłuchaj mnie do cholery! Lucjusz zamierza zająć miejsce Kruma, zostając ministrem filarowym. Chce go zabić, wykorzystując do tego wywar żywej śmierci. Potem chce pozbyć się przywłok z Nowej Anglii, chce ich powystrzelać jak kaczki... - w mojej głowie panował chaos. On kłamał, mój ojciec i Korneliusz Krum byli dla siebie jak bracia, mój ojciec nigdy nie tknął by go palcem, a co dopiero co zabił, z pieprzoną premedytacją. Rzuciłem się na Tylera, powalając go na ziemię, szarpiąc go za ubranie, tłukąc jednocześnie po twarzy.
- Jak śmiesz mówić tak o moim ojcu!!! - ryknąłem mu twarz.
- Dokopałem się do jego dokumentów, wszystko jest na moim pendrivie! Każdy jego cel, opisany krok po kroku!
- Łżesz!
- Pendrive jest w twoim gabinecie, zostawiłem go za butelką ognistej! - po raz kolejny go uderzyłem, tym razem pod łukiem brwiowym. Podnosiłem właśnie rękę by przyłożyć mu po raz kolejny, ale wtedy do celi wpadli strażnicy, odciągając mnie od poszkodowanego.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz