7

1.2K 102 9
                                    

~Kalifornia, czasy obecne~
Cały dzień Stiles i Derek spędzili na plaży lub w mieście. Bawili się, nieco wygłupiali, Derek robił zdjęcia krajobrazu i miejskiego życia oraz jedną fotografie swojemu chłopakowi. Stili spotkał jakiegoś psiaka na ulicy, był taki czuły i delikatny wobec zwierząt, że Derek musiał to uwiecznić.
-Zgłodniałem-rzucił nagle młody wilkołak kiedy wraz z Derekiem szli przez ulice.
-Możemy wrócić do hotelu, zbliża się pora kolacji. Co chcesz później robić?-spytał Hale odpisując na wiadomość od Scotta.
-Możemy popływać
-Proponowałem ci to wczoraj-rzucił ze śmiechem starszy mężczyzna.
-Wczoraj robiliśmy coś innego-powiedział troszkę speszony Stili. Derek roześmiał się i objął chłopaka oraz pocałował go w skroń.
-Idziemy jeść młody a na noc mam mała niespodziankę.
-Romantyczna kolacja przy swiecach?-spytał z nadzieja i rozbawieniem Stiles.
-Chciałbyś-rzucił Derek uśmiechając sie nonszalancko.
Meżczyźni po spedzeniu dwóch godzin w hotelu wyszli w ciepły wieczór. Szli w milczeniu, starszy splotł ich palce razem, doszli do jakieś polany daleko od hotelu. Hale usiadł na zimnej trawie i poklepał ziemie obok siebie. Młodszy wydawał sie być zaskoczony.
-No siadaj-rozkazał Derek nie przestając się uśmiechać. Stiles usiadł i czekał co nastąpi ale nic się nie działo, po prostu siedzieli i patrzyli sie na siebie.
-Dobra czas na niespodziankę-rzucił jakby od niechcenia Hale. Po chwili połozył sie na trawie a młodszy obok niego, nadal patrzyli sobie w oczy a ich palce połączyły się. Ciemne tęczówki starszego mężczyzny skierowały się ku nocnemu niebu.
Stiles spojrzał w górę i widział mnóstwo gwiazd rozlanych na granatowym płótnie. Z jego gardła wyrwało się westchnienię zachwytu.
-Nigdy nie widziałem tylu gwiazd-wyznał i mocniej ścisnął dłoń Dereka.
-Nie miałeś okazji w Beacon Hills nie ma tylu gwiazd
-Po za tym byłem ślepy-przypomniał młodszy. Lezeli na wznak po prostu patrzac w gwiazdy i było dobrze, miło i bezpiecznie.
-Kocham Cię-powiedział cicho Stiles i spojrzał na Dereka, na jego zarost, jego ciemne oczy, jego uśmiech.
-Ja ciebie tez kocham Stili-szepnął Hale i odwrócił glowę, zeby zlozyc delikatny pocałunek na rozgrzanych wargach Stilinskiego.
A pocałunek został przerwany przez ciche "auć" z ust młodszego.
-Coś się stało?-troska w głosie Dereka była dość wyczuwalna. Stiles złapał się za materiał koszulki na klatce piersiowej.
-Nie moge...boli-wysapał młodszy łapiąc szybko powietrze. Zaczął krzyczeć, czuł jakby jego ciało było rozrywane. Derek gwałtownie klęknął obok chłopaka.
-Stili, ej Stiles co się dzieje?
-Boli Derek to boli-Beta zaczął płakać, łzy spływały z jego oczu wpadajac między źdzłba trawy. Nagle Stiles podniosl sie do pozycji siedzącej i splunął krwią.
-Nie, nie, prosze nie-Derek szeptał sam do siebie, już kiedyś widział ten widok. Pierwsza miłość Alfy umarła zaraz po przemianie w wilkołaka, przemiana miała ją wyleczyć a pozbawiła życia, Hale zaczął bać się, że to samo czeka Stilesa.
-Muszę cię zabrać do szpit
-Do taty, zabierz mnie do Beacon Hills błagam-wykrzyczał Stili szamocząc się na ziemi. Zaczął rozrywać swoją koszulkę i pazurami drapać nagą klatkę piersiową, jakby to miało załagodzić ból.
Derek wziął drobne ciało nastolatka na ręce, zaczął biec w stronę hotelu, chciał dostać się jak najszybciej do swojego samochodu, teraz nie obchodziły go bagaże czy zarezerwowana noc, liczył się tylko Stiles.
Derek ostrożnie położył nastolatka na siedzeniu z tyłu samochodu, sam usiadł za kierownicą Jeepa i już po chwili jechał w stronę autostrady.
Czekało ich parę godzin podróży, Derek miał nadzieję, że Stilinski to wytrzyma.
Hale chwycił telefon w dłoń i wybrał numer do ojca chłopaka, włączył tryb głośno mówiący i położył telefon obok siebie, po trzech sygnałach usłyszał zmęczony głos szeryfa.
-Hallo Derek?
-Panie Stilinski! Ze Stilesem coś się dzieje, jego przemiana poszła źle!-krzyczał Alfa, wydawało mu się, że w samochodzie jest bardzo głośno.
-C...co takiego? Przecież już dawno po przemianie!-głoś szeryfa załamywał się, tak jakby zaraz miał się rozpłakać. -Ja...organizm Stilesa zaczął walczyć z przemianą, ona do końca się nie przyjęła-Derek mówił prawdę. Już na początku widział, że Stiles nie wyglądał jak wilkołak, a to nie wysuwały mu się kły a to pazury.
-Jak to możliwe do cholery?!-wrzasnął mężczyzna po drugiej stronie telefonu.
-Nie wiem...ja naprawdę tego nie wiem, myślałem że wszystko poszło dobrze-Hale był bliski płaczu, skupiał się na jeździe jak tylko mógł.
-Ale on wyjdzie z tego prawda?-spytał z nadzieją zatroskany ojciec. Derek wstrzymał powietrze, nie mógł mu powiedzieć prawdy, nie teraz.
-Raczej wyzdrowieje-musiał skłamać, chciał też przekonać siebie, że jego kolejna miłość nie umrze.
Tak naprawdę Stiles miał małe szanse na przeżycie, wręcz minimalne.
Derek wyprzedzał kolejne samochody, chciał jak najszybciej dostać się do Beacon Hills.
Spojrzał w wsteczne lusterko, Stiles spał, perlisty pot zebrał się na jego czole, z jego oczu kapały łzy.
~Beacon Hills, czasy obecne~
-Szybko połóż go tutaj!-rozkazała Melisa McCall gdy Derek wniósł nastolatka do domu szeryfa Stilinskiego.
Młody chłopak znów krzyczał, ból w całym jego ciele był nie do zniesienia, krzyk był potworny. Derek wraz ze Scott'em starali się zabrać cierpienie nastolatkowi ale to nic nie dawało, tego było za dużo.
Melisa starała się pomóc Stilesowi, Derek okłamał i ją, że da się coś zrobić, żeby uratować ciemnowłosego.
Spoconą dłoń nastolatka trzymał jego ojciec, głaskał syna po policzku.
-Hej Stili wszystko będzie dobrze-zapewniał go, w głowie miał wydarzenia z wypadku gdy mały stracił wzrok.
-Będzie dobrze-powtórzył jeszcze raz szeryf i zalał się łzami, wtulił się w porwaną koszulkę nastolatka i cicho szlochał "będzie dobrze" bez przerwy.
Nagle ciałem Stilesa wstrząsł spazm bólu, krzyknął odchylając głowę do tyłu, krew wypłynęła z jego ust.
Derek patrzył na chłopaka a z jego oczu skapywały co chwilę to świeższe łzy.
-Zrób coś do cholery! Jesteś jego Alfą!-wrzasnął Scott, który nie mógł patrzeć już na cierpienie swojego przyjaciela.
Hale pokręcił powoli głową, przełknął niewidzialną gulę w gardle i powiedział cicho.
-Już nic nie da się zrobić-w domu nastała cisza, jedynie Stiles zaczął płakać jak nigdy.
-Mój biedny, mały synek-teraz i szeryf Stilinski szlochał głaszcząc nastolatka drżącymi dłońmi.
Nagle kolejny spazm bólu wykrzywił ciało nastolatka, krzyknął krótko i zwrócił się do swojego ojca.
-Tato...tato jest dobrze...Derek pokazał mi gwiazdy, widziałem gwiazdy tato!-Stiles wyglądał na szczęśliwego, uśmiechał się pomimo bólu.
Nagle twarz nastolatka zbladła, jego oczy szeroko się otworzyły, zwrócił swoją twarz ku Derekowi.
Ciemne tęczówki nastolatka zaszły  mgłą, patrzył w jeden punkt.
Jego głos wydawał się być głośniejszy niż krzyk jego ojca czy Dereka.
-Mamo...
***
Przepraszam, że mnie tak długo nie było ale już jestem z rozdziałem pełnym emocji 😉
Mam nadzieję, że się podoba, zachęcam do gwiazdkowania i komentowania.
Został mi jeszcze Epilog i to będzie koniec tego fanfiction.

Widziałem Gwiazdy-Sterek ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz