7

1.2K 103 21
                                    

Cały dzień Stiles i Derek spędzili na plaży, a później w mieście. Bawili się, wygłupiali, a Derek który nie rozstawał się z aparatem - robił zdjęcia krajobrazom i miejskiemu życiu, a także jedną fotografię swojemu chłopakowi. Stiles spotkał psa na ulicy, był dla niego niezwykle czuły i delikatny, co nie umknęło uwadze Dereka. Musiał to uwiecznić.

- Zgłodniałem - rzucił nagle młody wilkołak, kiedy szli razem przez ulice.

- Możemy wrócić do hotelu, zbliża się pora kolacji. Co chcesz później robić? - zapytał Derek, odpisując na wiadomość od Scotta.

- Możemy popływać.

- Proponowałem ci to wczoraj - zaśmiał się starszy mężczyzna.

- Wczoraj robiliśmy coś innego - odpowiedział nieco speszony Stiles. Derek roześmiał się, objął chłopaka i pocałował go w skroń.

- Idziemy jeść, młody, a na noc mam małą niespodziankę.

- Romantyczna kolacja przy świecach? - zapytał z nadzieją i rozbawieniem Stiles.

- Chciałbyś - rzucił Derek, uśmiechając się nonszalancko.

Po dwóch godzinach spędzonych w hotelu, wyszli na ciepły wieczór. Szli w milczeniu, a Derek splotł ich palce. Zatrzymali się na jakiejś polanie, daleko od hotelu. Hale usiadł na zimnej trawie i poklepał ziemię obok siebie. Stiles, zaskoczony, spojrzał na niego.

- No siadaj - rozkazał Derek, nie przestając się uśmiechać. Stiles usiadł i czekał, co się stanie. Po prostu siedzieli i patrzyli na siebie.

- Dobra, czas na niespodziankę - powiedział w końcu Hale, jakby od niechcenia. Po chwili położył się na trawie, a Stiles obok niego. Nadal patrzyli sobie w oczy, a ich palce się połączyły. Ciemne tęczówki Dereka skierowały się ku nocnemu niebu.

Stiles spojrzał w górę, widział mnóstwo gwiazd rozsianych na granatowym płótnie. Z jego gardła wyrwało się westchnienie zachwytu.

- Nigdy nie widziałem tylu gwiazd - wyznał, mocniej ściskając dłoń Dereka.

- Nie miałeś okazji, w Beacon Hills nie ma tylu gwiazd.

- Poza tym byłem ślepy - przypomniał młodszy. Leżeli na wznak, patrząc w gwiazdy. Było dobrze, miło i bezpiecznie.

- Kocham cię - powiedział cicho Stiles, patrząc na Dereka, na jego zarost, ciemne oczy, uśmiech.

- Ja ciebie też kocham, Stili - szepnął Hale i odwrócił głowę, by złożyć delikatny pocałunek na rozgrzanych wargach Stilinskiego.

Pocałunek został przerwany przez ciche "auć" z ust młodszego.

- Coś się stało? - troska w głosie Dereka była wyczuwalna. Stiles złapał się za materiał koszulki na klatce piersiowej.

- Nie mogę... boli - wysapał młodszy, łapiąc powietrze. Zaczął krzyczeć, czując, jakby jego ciało było rozrywane. Derek gwałtownie klęknął obok chłopaka.

- Stili, ej, Stiles, co się dzieje?

- Boli, Derek, to boli - Beta zaczął płakać, łzy spływały z jego oczu, wpadając między źdźbła trawy. Nagle Stiles podniósł się do pozycji siedzącej i splunął krwią.

- Nie, nie, proszę nie - Derek szeptał sam do siebie. Już kiedyś widział ten widok. Pierwsza miłość Alfy umarła zaraz po przemianie w wilkołaka, przemiana miała ją wyleczyć, a pozbawiła życia. Hale zaczął bać się, że to samo czeka Stilesa.

- Muszę cię zabrać do szpitala.

- Do taty, zabierz mnie do Beacon Hills, błagam - wykrzyczał Stiles, szamocząc się na ziemi. Zaczął rozrywać swoją koszulkę, drapać pazurami nagą klatkę piersiową, jakby to miało załagodzić ból.

Derek wziął drobne ciało nastolatka na ręce i zaczął biec w stronę hotelu. Chciał jak najszybciej dostać się do samochodu. Teraz nie obchodziły go bagaże czy zarezerwowana noc. Liczył się tylko Stiles.

Derek ostrożnie położył chłopaka na tylnym siedzeniu samochodu, sam usiadł za kierownicą i ruszył w stronę autostrady. Czekała ich długa podróż. Derek miał nadzieję, że Stiles to wytrzyma.

Chwycił telefon, wybrał numer do ojca chłopaka, włączył tryb głośnomówiący i położył telefon obok siebie. Po trzech sygnałach usłyszał zmęczony głos szeryfa.

- Halo, Derek?

- Panie Stilinski! Ze Stilesem coś się dzieje, jego przemiana poszła źle! - krzyczał Alfa, wydawało mu się, że w samochodzie jest bardzo głośno.

- C-co takiego? Przecież już dawno po przemianie! - głos szeryfa załamywał się, jakby zaraz miał się rozpłakać.

- Ja... jego organizm zaczął walczyć z przemianą, ona do końca się nie przyjęła - Derek mówił prawdę. Już na początku widział, że Stiles nie wyglądał jak wilkołak. To nie wysuwały mu się kły, a to pazury.

- Jak to możliwe, do cholery?! - wrzasnął mężczyzna po drugiej stronie telefonu.

- Nie wiem... ja naprawdę tego nie wiem. Myślałem, że wszystko poszło dobrze - Hale był bliski płaczu, koncentrował się na jeździe, jak tylko mógł.

- Ale on wyjdzie z tego, prawda? - spytał z nadzieją zatroskany ojciec. Derek wstrzymał powietrze, nie mógł mu powiedzieć prawdy, nie teraz.

- Raczej wyzdrowieje - musiał skłamać. Chciał przekonać siebie, że jego kolejna miłość nie umrze.

Stiles wciąż spał, perlisty pot zebrał się na jego czole, z jego oczu kapały łzy.

- Szybko, połóż go tutaj! - rozkazała Melisa McCall, gdy Derek wniósł nastolatka do domu szeryfa Stilinskiego.

Młody chłopak znów krzyczał, ból w całym jego ciele był nie do zniesienia. Krzyk był potworny. Derek razem ze Scottem starali się ulżyć Stilesowi, ale to nic nie dawało. Ból był zbyt wielki.

Melisa starała się pomóc Stilesowi. Derek okłamał ją, że da się coś zrobić, by uratować chłopaka. Spoconą dłoń nastolatka trzymał jego ojciec, głaskał go po policzku.

- Hej, Stili, wszystko będzie dobrze - zapewniał go, w głowie miał wspomnienia z wypadku, gdy Stiles stracił wzrok.

- Będzie dobrze - powtórzył szeryf, zalewając się łzami. Wtulił się w porwaną koszulkę nastolatka i cicho szlochał: "Będzie dobrze", bez przerwy.

Nagle ciałem Stilesa wstrząsnął spazm bólu. Krzyknął, odchylając głowę do tyłu. Krew wypłynęła z jego ust.

Derek patrzył na chłopaka, a z jego oczu spływały łzy.

- Zrób coś, do cholery! Jesteś jego Alfą! - wrzasnął Scott, nie mogąc patrzeć na cierpienie swojego przyjaciela.

Hale pokręcił powoli głową, przełknął niewidzialną gulę w gardle i powiedział cicho:

- Już nic nie da się zrobić.

W domu nastała cisza, tylko Stiles zaczął płakać jak nigdy wcześniej.

- Mój biedny, mały synek - teraz i szeryf Stilinski szlochał, głaszcząc nastolatka drżącymi dłońmi.

Nagle kolejny spazm bólu wykrzywił ciało nastolatka. Krzyknął krótko i zwrócił się do swojego ojca.

- Tato... tato, jest dobrze... Derek pokazał mi gwiazdy, widziałem gwiazdy, tato! - Stiles wyglądał na szczęśliwego, uśmiechał się pomimo bólu.

Nagle twarz nastolatka zbladła. Jego oczy szeroko się otworzyły, zwrócił twarz ku Derekowi. Ciemne tęczówki Stilesa zaszły mgłą, patrzył w jeden punkt.

Jego głos wydawał się być głośniejszy niż krzyk jego ojca czy Dereka.

- Mamo...

***
Ostatni rozdział i otwarte zakończenie. Napiszcie w komentarzu jak wrażenia.

Zapraszam też na swój profil po więcej!

Widziałem Gwiazdy-Sterek ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz