Rozdział 33.

301 23 10
                                    

Posiedziałam jeszcze trochę u pani Hemmings, nawet poczęstowała mnie gorącą i naprawdę dobrą herbatą. Jak się okazało, ona i jej mąż postanowili się rozwieść, więc wczorajszego wieczoru o tak po prostu wyjechał z Luke'iem do Kalifornii. Chłopak nie miał prawa do decyzji, po prostu go tam zabrał chociaż myślę, że zrobił to celowo, bo błagam... zawsze kochał tamto słoneczne miejsce, nienawidził Londynu.

BrookB: Luke, jesteś chujem. Nie pisz do mnie nigdy więcej, a i żeby to było jasne- nienawidzę cię, nie kocham, nienawidzę.

Po wysłaniu tego sms'a najpierw zablokowałam jego numer, a potem usunęłam z listy kontaktów. Ignorowałam fakt, że Sophie i Calum stoją nade mną i karzą mi do niego zadzwonić żebyśmy wszystko sobie wyjaśnili.
-Dla mnie sprawa jest zakończona, nienawidzę go.- oznajmiłam pewnym tonem. Przekręciłam oczami, bo miałam wrażenie, że mi nie wierzyli.
-Jest idiotą, który zrobił to specjalnie. Chciał zemsty, okej proszę bardzo, w stu procentach zasługiwałam.- zaśmiałam się żałośnie już całkowicie unikając ich wzroku.
-Nadal uważam, że powinnaś zadzwonić.- po raz kolejny te słowa wyleciały z ust Hooda.
-Zróbcie to za mnie, proszę bardzo, ale jeśli to zrobicie to tak czy siak nie mam zamiaru was słuchać.- powiedziałam spoglądając to raz na Sophie, a raz na Azjatę.
-Jak uważasz, tylko pamiętaj, że to ty sama sprawiasz, że w końcu zostaniesz starą panną z kotami.- nie powiem, że nie, te słowa naprawdę mnie zabolały. Pewnie myślała, że mnie wcale nie ruszą. Jak zwykle. Nadal mam reputacje zimnej suki, która nie liczy się ze zdaniem innych i nie obchodzi jej co wszyscy mówią na jej temat. Ironio losu, tak wcale nie jest. Zawsze za tą maską, kryje się najprawdziwsza osoba, która zwyczajnie boi się pokazać całemu światu, żeby tylko cały czas nie chodzili obok niej i nie przepraszali, czy współczuli. Nie potrzebne mi to.

Nacisnęłam na dzwonek, a po kilku sekundach w drzwiach pojawił się Ashton. Uśmiechnął się do mnie wesoło zapraszając do środka bez chwili zawahania. Zdjęłam buty i płaszcz przeciwdeszczowy po czym ruszyłam w kierunku wskazany przez chłopaka.
-Co u ciebie? I właściwie z jakiego powodu postanowiłaś zawitać moje skromne progi?- dwa pytania na raz, mam już ich dość.
-Po prostu, nie chciało mi się siedzieć samej w domu.- uśmiechnęłam się delikatnie. -a, że wyjeżdżasz już jutro to postanowiłam skorzystać z ostatniej okazji i cię zobaczyć mój przyjacielu.- zaśmiałam się unikając niezręcznej ciszy.
Spojrzał się na mnie szczęśliwym wzrokiem, chociaż jako jedyny nie patrzy się na mnie jakbym mu czymś zawiniła.
-Właśnie się pakowałem, nienawidzę tego robić.
-Mogę ci pomóc.- zaproponowałam.

Gdy już zasunęłam zapełnioną walizkę z uśmiechem wymalowanym na twarzy odwróciłam się w stronę Ash'a, który cały czas mnie obserwował. Wstał z fotela i podszedł bliżej mnie.
-Dziękuje, jak mam ci się za to odwdzięczyć?- spytał przygryzając delikatnie wargę. Ten odruch przypominał mi okropnie Luke'a, więc odruchowo wpiłam się w jego wargi. Odsunęłam się dopiero po kilku sekundach, gdy oboje już zaczęliśmy naprawdę odwzajemniać namiętny pocałunek. Co z tego, że nic do niego nie czułam. Rozpięłam swoją koszulkę robiąc po chwili to samo, z jego.
A co wydarzyło się potem, to zostanie naszą słodką tajemnicą.

×××
Rozdział dedykuję radzkumari-bilauta i kamilaishappyx
dziękuje za komentarze cri.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now