Biegłam po mokrym, ślizgającym się chodniku, a krople deszczu uderzały we mnie z dużą siłą. Mijałam po drodze tłum ludzi z kolorowymi parasolami, tylko ja jedyna go nie miałam. Po moich długich brązowych włosach spływała woda, a na mojej czerwonej kurtce osadziły się kropelki deszczu. Musiałam biec przez tą ulewę do pracy mojego taty, ponieważ zapomniał granatowej śniadaniówki z kanapkami w środku. Przez gęstą mgłę, która ograniczała mi widoczność zdołałam zobaczyć rażące bilbordy słynnej placówki w której pracuje mój ojciec. Restauracja posiadała duży neonowy napis ,,Freddy Fazbear Pizza", który ozdobiony był pomarańczową ramką, a nad nią znajdowały się zwierzęta o różnych barwach i pozach. Jej logo przedstawiało czerwonego lisa, fioletowego królika, żółtego kurczaka i brązowego niedźwiedzia, który prawdopodobnie jest liderem. Otworzyłam ciężkie metalowe drzwi wykonane z śnieżnobiałego metalu. Gdy weszłam obrzuciłam wzrokiem całą pizzerię zwracając uwagę nawet na te mniejsze szczegóły.
Było tutaj pełno kolorowych balonów, dużo stołów ozdobionymi obrusami o różnych barwach, plakaty porozwieszane na ścianach z wizerunkiem robotów, zbudowana drewniana scena na którą padały reflektory dające mocne, kolorowe światła, ściany były w odcieniach szarości, a podłoga zrobiona była z czarno-białych połyskujących, matowych kafelek układających się w szachownice. Obróciłam się powoli skupiając wzrok na drugiej scenie, która była o wiele mniejsza od tamtej i zasłonięta fioletową kurtyną w białe gwiazdki. Biegało tutaj pełno zadowolonych i rozwrzeszczanych dzieciaków, a rodzice próbowali je uspokoić, ale bez skutku.
Gdzie moje maniery? Nawet się wam jeszcze nie przedstawiłam. Nazywam się Zuzia Schmidt- Córka pracownika tej słynnej placówki, który musi wytrzymać sam na sam z robotami przez sześć godzin dopomagając sobie srebrnym tabletem w którym pokazuje się obraz wyświetlany przez monitoring kamer zainstalowany w różnych pomieszczeniach. Mam szesnaście lat. Jestem dość niską brunetką o dużych oczach i tęczówkach w których dominuje niebieski kolor. W wieku siedmiu lat straciłam mamę, która zginęła w śmiertelnym wypadku samochodowym. Przez nieuwagę kierowcy, który spowodował tą katastrofę zostało ranne trzy osoby, a dwie śmiertelne siedzące na przednim siedzeniu, czyli moja rodzicielka i pasażer siedzący w tamtym pojeździe. Wracając do czasu teraźniejszego...
Popatrzyłam na scenę, a na niej stało troje animatroników. Po lewej stał fioletowy królik z czerwoną muszką i biało-czerwoną gitarą elektryczną. Na środku brązowy niedźwiedź z czarnym cylindrem na głowie i muszką tego samego koloru, w ręku trzymał srebrny mikrofon. Po prawej żółty kurczak z białym, plamistym śliniakiem na którym było napisane żółtym kolorem hasło: ,,LET'S EAT!!!", które otaczała fioletowa obwódka, w ręku trzymała słodką, różową babeczkę z oczkami i białymi ząbkami oraz świeczką urodzinową na czubku. Roboty osiągały wysokość około dwa i pół metra. Grały na scenie piosenki dodając do tego śpiew mechanicznym tonem. Stałam w pierwszym rzędzie mając doskonały widok na animatroniki i rozbawione dzieciaki.
Zobaczyłam mojego tatę, który rozmawiał z kimś przez telefon. Ubrany był w ciemne dżinsy, jasnoniebieski uniform służbowy i czarną, firmową czapkę z białym napisem ,,Security", która zasłaniała część jego brązowych lekko potarganych włosów. Natychmiast podeszłam do niego cała przemoknięta na co on zareagował obojętną miną.
-Och....Zuziu. Dziękuję ci bardzo. -przybrał znudzony ton zabierając śniadaniówkę.
-Nie ma sprawy tato. To była przyjemność. -powiedziałam wzdychając, spojrzałam na jego złotą plakietkę na której widniało imię Mike. Podniosłam głowę wyżej, żeby dojrzeć jego twarz, a ją spowijał cień półmroku uniemożliwiający mi kontakt wzrokowy.
-Wiesz co? Ja muszę pracować. Idź do domu albo zostań tu i baw się, a teraz nie zawracaj mi dupy, dziecko. -Ruszył w stronę Pirate Cove w którym jakiś chłopiec próbował przekroczyć żółtą linię bezpieczeństwa.
Westchnęłam głęboko rozglądając się wokół. Skoro tu już jestem to może pójdę się trochę rozejrzeć. Podeszłam pod scenę obok której była niezliczona ilość rozwrzeszczanych dzieci. Kolorowe reflektory dające mocne światło skierowały się ku animatronikom. Brązowy niedźwiedź chwycił do ręki srebrny mikrofon, a fioletowy królik biało-czerwoną gitarę elektryczną. Żółty kurczak będący po mojej prawej stronie trzymał słodką, różową babeczkę, która doczepione miała oczy oraz białe, małe ząbki, a na jej czubku znajdowała się świeczka urodzinowa.
Roboty zaczęły grać na instrumentach i śpiewali graną przez nich melodię. Ich ruchy nie były płynne w przeciwieństwie do człowieka. Odwróciłam się w stronę mini sceny, która zasłonięta była fioletową kurtyną w białe gwiazdki. Po paru chwilach wychylił zza niej głowę czerwony robot przypominający lisa, który miał jedno oko złote, a drugie zakryte czarną, piracką opaską. Położył na kawałku fioletowej kurtyny rękę zamiast której miał srebrny, ostry hak, a drugą zdjął piracką przepaskę. Wpatrywałam się w jego dwie pary oczu, które wypełniła głęboka czerń, a parę chwil później pojawiły się małe, białe punkciki. Otworzył swoją szczękę, która wydała niepokojący zgrzyt, zaraz po tym schował się z powrotem w pirackim zakątku. Przestraszyłam się, ale wciąż chciałabym zwiedzić placówkę.
Z zapełnionej ludźmi jadalni udałam się na pusty hol, który przepełniony był obrazkami autorstwa dzieci. Prace przedstawiały Bonnie'ego, Chicę, Freddy'ego, Foxy'ego oraz jakąś tajemniczą postać podobną do kukiełki, która dawała kolorowe prezenty. Na jej twarzy obok czerwonych policzków z czarnych jak smoła oczów wypływała fioletowa maź podobna do łez, a raczej wodospadu łez. Ubranie było czarne z przyszytymi trzema białymi guzikami i poziomymi paskami. Miała bardzo wydłużoną sylwetkę i smukłe palce u rąk. Chłopcy, którzy chcieliby ganiać za jej biodrami mogą iść do domu.
Szłam dalej korytarzem ciągnącym się chyba kilometrami. Na końcu holu zobaczyłam białe metalowe drzwi z jakąś drewnianą tabliczką. Nie widziałam co tam jest napisane z daleka, więc szybko podbiegłam bliżej. Rzuciłam okiem na napis, a tam w drewnie wyryte było ,,Nie wchodzić!". Zignorowałam znak, ponieważ ciekawość jest silniejsza niż strach. Chwyciłam za klamkę i powoli ją nacisnęłam ciągnąc drzwi w moją stronę. Weszłam dyskretnie do środka, było tutaj bardzo ciemno, więc postanowiłam znaleźć włącznik od świateł. Dotykałam ściany mając nadzieję, że uda mi się go wykryć. Udało się, poczułam pod dłonią guzik, więc go nacisnęłam. Lampki oświetliły całe pomieszczenie dając błysk nawet na te mroczne kąty. Popatrzyłam na ściany, a po nich spływała tajemnicza gęsta ciecz koloru czerwonego. Przejechałam palcem po mazi, a to była krew.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię, pośpiesznie się odwróciłam, ale nikogo za mną nie było. Światła zaczęły się szybko zapalać i gasnąć sprawiając, że moje serce biło coraz szybciej.
-Kto tu jest? -cicha barwa mojego głosu rozbrzmiała całe pomieszczenie dając efekt echa.
-It's me. -usłyszałam natychmiastową odpowiedź wywodzącą się z ciemności.
•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Data opublikowania rozdziału: 13:53 / 30.06.2016 r.
Ilość słów: 1009
YOU ARE READING
Five nights at Freddy's [PL]
Fanfiction●Five nights at Freddy's - ,,Golden Heart" PL: ,,Złote serce"● Nie wszystko jest takie jakie zapragniemy, prawda? Nie wszystko idzie po naszej myśli. Czasami ciekawość bierze górę nad człowiekiem, jest silniejsza niż strach czy inne emocje. Odkryci...