Eren - poeta.

642 64 35
                                    

Pewnego pięknego popołudnia do Kaprala Leviego przyczłapał Eren. Brunet wślizgnął się do kuchni i zostawił przy ciemnookim list. Kapral, nic nie mówiąc, rozwinął papier i zaczął czytać na głos:

Drogi hiechou, mój kochany,
ty wyczyścisz wszystkie ściany!
Wypastujesz też podłogę,
gdy ktoś zabłoconą postawi tam nogę.
Chociaż metr sześćdziesiąt masz
zawsze wpierdziel komuś dasz.
Mimo wzrostu ja wciąż wierzę,
że świetnym jesteś żołnierzem.
Najsilniejszy ty z lidzkości
Tytanom porachujesz kości!
Ty wszystkich tytanów rozwalisz
i jeszcze do tego mi zwalisz.
Gdy przychodzę do ciebie w nocy
dziwne słychać tam odgłosy.
Kapral Levi oczywiście
ma fryzurę piękną iście.
Czyste spodnie, lśniące buty,
nie znajdziesz brudu bez lupy.
Nie pogięta też koszula,
nie wyglądasz mi na żula.
Bo ja kocham ciebie szczerze
i głęboko też wierzę,
że również darzysz mnie uczuciem
a nie tylko gnieciesz butem.

- cały Twój
Eren

- Oi, Eren co to ma być? - syknął niczym wonsz żeczny Levi.
Chłopak momentalnie spalił buraka... ogórka, paprykę, ziemniaki i wielkiego kurczaka.
- Wyłącz tą potrawkę Eren! - krzyknął Kapral.
Brunet podbiegł do kuchenki i wyłączył gaz. Potem odwrócił się by spojrzeć na swojego ukochanego. Ten niespodziewanie wyrósł spod ziem jak... jak... jak coś co wyrasta spod ziemi ( wybrnęłyśmy ), i pocałował zielonookiego.

Parodie, EreriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz