- Nawet nie pytaj, bo sama nie wiem.
Udałyśmy się do kafejki Filon. Usiadłyśmy przy tym samym stoliku, przy którym siadamy od dwóch lat. Moja przyjaciółka zamówiła dla siebie ciasto i kawę, a ja jako że kawy nie piję, zamówiłam sobie herbatę wieloowocową. Słodyczy nie jem już od dwóch tygodni, co jest cudem, bo kocham słodycze. Ale teraz zrobiłam sobie takie postanowienie przed zakończeniem roku szkolnego, że będę się zdrowo odżywiać. Gdy dostałyśmy zamówione rzeczy zaczęło się dla mnie piekło.
Stephanie przez kolejną godzinę lub nawet dwie wypytywała mnie o Louisa. Pytała ile ma lat, jak się spotkaliśmy, jakim cudem mnie poznał. Masakra. Ciągle też wypominała mi to jaki to on jest przystojny. Nie zaprzeczę, bo jest i to nawet bardzo. Nawet w moim typie. Podobają mi się chłopcy tacy jak Louis. Mój ideał chłopaka wygląda tak: wysoki (czyli tak około 190 cm, bo przy moich 180 innego bym raczej nie zaakceptowała), brązowooki - chociaż piwne oczy też są spoko, brązowe lub czarne włosy (za blondynami zbytnio nie przepadam). Aaa no i wysportowany chłopak jest lepszy, znaczy nie, że inni są gorsi. Po prostu lubię wysportowanych. To tyle jeżeli chodzi o wygląd. A jaki jest Louis? Dokładnie taki jaki jest mój ideał. Chociaż pewnie charakter ma inny niż w dzieciństwie. Ale to mój przyjaciel, więc nie powinien mi się podobać. I tak będzie. - Kolejne postanowienie na wakacje.Około piątej przestało padać, więc wyszłyśmy z kafejki i skierowałyśmy się do domu Stephanie. Niestety moja kochana przyjaciółeczka zapomniała uprzedzić mamę, że będę u nich nocować, musiałam wejść do jej pokoju niezauważona. Miałyśmy na to sposób. Sprawdzał się zawsze, ale ja osobiście za nim nie przepadałam.
Gdy znalazłyśmy się przed jej domem, wzięła ode mnie torbę i weszła do domu. Ja czekałam na jej podwórku pod drzewem. Było mi zimno i cała drżałam, jednak nje zwracałam na to większej uwagi, ponieważ ciągle rozmyślałam o Louisie i o tym, jak się ze mną pożegnał. To było słodkie. Chyba po pięciu minutach usłyszałam jak moja przyjaciółka otwiera okno w swoim pokoju. Westchnęłam. Teraz czekała mnie wapinaczka po drzewie. Zawsze się z tym zmagałam na wiele różnych sposobów, lecz dziasiaj wybrałam najłatwiejszy. Weszłam na drzewo, później na grubą gałęź i wakoczyłam do pokoju. Boże.. dlaczego nie może mieć pokoju na parterze..? Zamknęłam za sobą okno. Stephi przeglądała instagrama, więc zabrałam moją torbę i udałam się do łazienki, która była połączona z jej pokojem. Postaniwiłam wźiąć szybki prysznic. Byłam zmęczona i jedynym moim marzeniem teraz było łóżko i długi sen.
Po kąpieli ubrałam na siebie czarną bieliznę, a włosy przeczesałam i związałam w luźnego warkocza. Wychodząc z ciepłego pomieszczenia zerknęłam na zegar - 18:00. Równiutko. No nieźle. Kąpiel zajęła mi dziesięć minut, a zazwyczaj zajmuje pół godziny. Jestem ciekawa ile czasu spędzi w łazience moja przyjaciółka. Stephanie również wyglądała na zmęczoną. Odłożyłam torbę i wślizgnęłam się do łóżka.
Przez jakiś czas rozmyślałam jeszcze o chłopaku, o szkole i o rodzicach. Właśnie! W tym momencie zdałam aobie sprawę, że nie zadzwonili ani nie napisałi nawet razu. Posmutniałam, a po policzku spłynęła mi łza.*rano*
7:15
Obudziłam się, gdy budzik Stephi zaczął budzić nas do szkoły. Niestety z racji tego, że zabrałam z domu tylko ubrania nie pójdę do szkoły. Przyjaciółka jeszcze leżała pod kołdrą i raczej nie miała zamiaru się ruszyć. Sięgnęłam do torby po telefon, przy czym obudziłam dziewczynę. Tak na serio zrobiłam to specjalnie. Spałam po lewej stronie łóżka, a torba leżała po prawej, więc w skrócie mówiąc położyłam się na przyjaciółkę.- Jesteś okropna. - wymruczała pod nosem wstając.
- Wiem. Za to mnie kochasz. - zaśmiałam się.
Stephanie udała się do łazienki, a ja poprzeciągałam się jeszcze w jej łożu.
Gdy po pięciu minutach wyszła z łazienki, wstałam i sama się tam udałam. Wykonałam poranną toaletę, umyłam twarz i zęby. Wychodząc z łazienki zorientowałam się, że moja leniwa, jak i upierdliwa, a zarazem najlepsza na świecie przyjaciółka smacznie śpi. Nie miałam ochoty kolejny raz jej budzić. Ale musiałam. To był mój obowiązek.- Stephi! -krzyknęłam najgłośniej jak tylko umiałam. Wiedziałam, że jej rodziców już nie ma. Jej mama wychodzi o siódmej, a tata już o szóstej. A rodzeństwa nie ma.
- Zabije cie kiedyś! - warknęła, a chwile po tym zaczęła się śmiać. - Ty dzisiaj nie idziesz do szkoły? - powiedziała, gdy się opanowała.
- Nie zabrałam niczego oprócz ubrań, ale chętnie cię tam odprowadzę. - oznajmiłam.
Przygotowywanie się zajęło nam dwadzieścia minut. No cóż. Nie dziwię się. Walka o lustro trwała dość długo. Stephanie zaczesała włosy w wysokiego kucyka i mocno się pomalowała. Włożyła na siebie niebieską sukienke i białe sandałki. Ja natomiast zrobiłam luźnego warkocza i pomalowałam jedynje rzęsy. Ubrałam biały crop top, czarne spodenki z wysokim stanem, a na nogi założyłam czarne vansy (jak zawsze). Spojrzałam na telefon - 7:40. Z domu Stephi do liceum jest piętnaście minut drogi pieszo. Zdążymy.
Podczas spaceru rozmawiałyśmy o niczym innym jak o chłopaku, który jej się podoba. Oliver. Wysoki, wysportowany, czarne włosy, niebieskooki. Kapitan drużyny futbolowej. Ale jest mądry. Choć nawet nie wiem czy wie o jej istnieniu.
- Ostatnio do mnie napisał! - piszczała szczęśliwa.
Dobra, jednak wie o jej istnieniu.
Pożegnałyśmy się pod szkołą. Stephanie udała się od razu na halę sportową, a ja nie byłam do końca pewna co zrobić. Miałam przy sobie jedynke telefon i pieniądze.
Nagle wpadłam na "genialny" pomysł. Z racji tego, że mamy niedaleko szkoły jezioro, postanowiłam tam pójść. Trzeba było dojść do lasu i kawałek przez niego przejść. Mało kto wie o tym jeziorze. Przynajmniej z mojego liceum. Nigdy nie było tam wielu osób, co mi odpowiadało. Teraz również.
Pomost, po którym uwielbiałam spacerować - szeroki, z barierkami, zazwyczaj był pusty, ale dzisiaj znajdowały się na nim dwie osoby. Ja i ktoś jeszcze. Niepewnie szłam przed siebie. Niestety ten ktoś się nie odwrócił. Chłopak miał na sobie białą koszulkę, czarne spodnie i buty. (Zupełnie tak jak ja - zaśmiałam się w myślach). Podeszłam bliżej niego i mu się dokładniej przyjrzałam. Brunet. Wysoki. Wysportowany. Na pewno przystojny.
W momencie, w którym chciałam podejść jeszcze bliżej on się odwrócił. No ba! Bardzo przystojny!
Uśmiechnął się do mnie. Zamurowało mnie.
- Louis, co ty tutaj robisz?
*********
Hej misiaczki. Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się wam spodobał. Następny będzie w przyszłym tygodniu.
qamilaaa
CZYTASZ
Poznać Prawdę
Teen FictionGdy miała 8 lat zmarła jej młodsza siostra. Gdy miała 12 rozwiedli się jej rodzice. A teraz, w wieku 16 lat dowiaduje się, że jeat adoptowana. Życie Sophie nigdy nie było piękne. Mimo trudności postanawia jednak rozwiązać wszystkie te zagadki. A pr...