Rozdział 1.

998 27 3
                                    

Pierwszy dzień szkoły to zazwyczaj dzień kiedy w końcu można zobaczyć się ze swoimi znajomymi i opowiedzieć im o swoich wakacjach. To też okazja do poznania nowych ludzi, z którymi przesiedzi się na zajęciach następny semestr. Ale przede wszystkim to po prostu pierwszy z następnych dwustu iluś dni spędzonych w szkole. Ale nie tutaj.

20 sierpnia w Vanite High Los Angeles potocznie nazywany jest Dniem Próżności. To dzień kiedy po długich ponad dwóch miesiącach wakacji pełnych niesamowitych podrózy, drogich zakupów, niezapomnianych imprez można się wszystkim oficjalnie pochwalić. To niejako moment, w którym odbieranym jest się przez całą społeczność Venite "na nowo". 

Nieraz to właśnie od tego dnia zależały wzloty i upadki, to ten dzień wyznaczał kto z kim będzie wychodził na drogie obiady przez następne miesiące i z kim warto trzymać. Kto w trakcie wakacji wrzucał na Instagrama, Facebooka i Twittera relacje z prawdziwych zdarzeń a nie drobne, mające na celu ubarwić czyjeś nudne życie kłamstewka. 

Nic więc dziwnego, że niektórzy nie mogli spać w nocy denerwując się czy wszystko pójdzie po ich myśli, czy ich kłamstwa nie wyjdą na jaw. Inni z kolei zastanawiali się czy to co wyczyniali przez ten wolny czas zrobi na innych wrażenie.

Można próbować w ten dzień zdobyć popularność poprzez ubranie najnowszej torebki Chanel czy butów od Blahnika, można próbować wywołać jakiś skandal, publicznie zerwać z chłopakiem lub wprost przeciwnie ujawnić swój skyty związek. 

Można zmienić fryzurę, wrócić ze zoperowanym plastycznie nosem albo powiększonym biustem. Można schudnąć przez wakacje lub dopakować trochę mięśnie.

Można też ubrać naszyjnik od swojego duchowego przewodnika z Indii i po prostu liczyć na cud. 

Prawda jest jednak taka, że czego by się nie zrobiło niektóre rzeczy i tak pozostaną niezmienne. I jeżeli w zeszłym roku było się frajerem to w tym roku też się nim najprawdopodobniej będzie. 

Bo wspinanie się po drabinie popularności jest o wiele trudniejsze niż zlecenie z niej ze spektakularnym hukiem. I chociaż niektórzy przez 4 lata starają się wzbić jak nazjwyżej niewiele im to daje.

***

Blythe

Zaparkowałem swoim czarnym nowiutkim Mustangiem tuż obok Land Rovera Kaia. Dookoła pełno było zagubionych dzieciaków, które robiły zdjęcia zaparkowanym samochodom a nieraz nawet wysiadającym z nich osobom. Pierwszaki. Założyłem na nos ciemne okulary, schowałem telefon do kieszeni i zabrałem torbę z drugiego siedzenia. 

Popatrzyłem w lewo, Kai skinał mi głową zza szyby swojego samochodu. To znak, że czas wysiadać. Zaraz po zamknięciu drzwi odczułem dotkliwy brak kilmatyzacji. Gdzie do cholery podziały się te dziewczyny.

-Siema Blythe- krzyknął do mnie jakiś chłopak, a chwilę później dobiegł mnie pisk kilku dziewczyn. No ja pierdole.

-No nieźle stary, rok szkolny ledwo się zaczął a laski już mdleją- Kai klepnął mnie w plecy.

Chwilę później na parking podjechała czarna limuzyna, która nie byłaby niczym zaskakującym gdyby nie dwie osoby, które z niej wysiadły. Vivianne i Scarlett. Scarlett i Vivianne. Jakby tego nie wymówić od zawsze robiło to wrażenie na wszystkich. Były wzorcem dla wszystkich dziewczyn w szkole, marzeniem wszystkich facetów. 

Ubrane w niebotycznie wysokie szpilki wyszły z samochodu rozglądając się dookoła.

Kiedy nas zobaczyły rzuciły się niemal w naszą stronę ściskając nas i obdarzając swoimi firmowymi uśmiechami.

Objąłem Vivianne w talii i przysiagnałem do siebie.

***

Scarlett

Ci to znowu się miziać muszą, rozesmiałam się w duchu.

Vivianne ze swoimi ciemnymi kręconymi włosami, złotymi niemalże oczami i idealną sylwetką.

Do tego Blythe z niesfornymi czarnymi kosmykami, szarymi oczami, letnią opalenizną i w nniebywale drogiej koszuli.

Para idealna. Nic dziwnego, że połowa szkoły patrzy na nich z nienawiścia.

Kai też przyglądał im się z rozbawieniem, widząc moją jakże podobną minę uśmiechnął się do mnie znacząco dając znak, że chyba najwyższa pora ruszyć się z tego parkingu.

Kiedy tylko przekroczyliśmy drzwi szkoły znowu uderzyło mnie to uczucie. To uczucie kiedy wiesz, że wszyscy na Ciebie patrzą. Że świat na chwilę zamiera, wstrzymuje oddech. Jakby wszyscy się upewniali, że to na pewno MY, że dalej jesteśmy tak samo "wspaniali" za jakich uważali nas kilka miesięcy wcześniej.

Chwilę później czar prysł a korytarz znowu wypełnił się tłumem. 

Mimo to nie potrafiliśmy niepostrzeżenie przemknąć się do naszych klas. To było wręcz niemożliwe. Biorąc pod uwagę kim jesteśmyy, jacy jesteśmy, co robimy i jak żyjemy. No i dorzucając do tego Kaia, który nawet po wakacjach w Peru dalej emanuje tą swoją skandynawską bielą i niesamowicie jasnymi blond włosami. 

Kiedyś śmialiśmy się, że pewnie jest albinosem tylko wstydzi się przynać. Prawda jednak jest taka, że rodzina od strony jego ojca faktycznie pochodzi ze Skandynawii i dzięki temu wśród tego tłumu opalonych facetów Kai wygląda jak odbijająca światło kula dyskotekowa.

Cholernie seksowna kula dyskotekowa, za którą obejrzała się dzisiaj chyba każda dziewczyna na korytarzu.

-Scarlett co teraz mamy?- dobiegł mnie głos Viv.

-Jeśli dobrze pamiętam to Literaturę.

Przynajmniej te pierwsze zajęcia zaczynamy razem. Mimo tego, że klasy są bardzo niewielkie to biorąc pod uwagę naszych rodziców umiejscowienie nas na jednych zajęciach nie było trudne.

Poszliśmy w stronę segmentu literaturoznastwa, kilka dziewczyn zaczepiło Blythe'a i Kaia. Vivienne skutecznie jednak odstraszyła tą chołotę.

-No to zaczynamy- szepnął Kai otwierając przed nami drzwi do sali.

Popatrzyliśmy wszyscy po sobie, znaliśmy się tak długo, że niemal potrafiliśmy porozumiewać się na spojrzenia.

W tym momencie wszyscy wiedzieliśmy, że ten rok należy do nas.

The Rich Kids: Year of Richness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz