Zaprowadziłam go do mojego miejsca. Był pierwsza osoba która tam zaprowadziłam.
- często tu bywasz?- zapytał
- Czasem, kiedy potrzebuje samotności. Kiedy wiem ze nikt i tak mnie nie zrozumie. Czasem mam takie dni ze potrzebuje czegoś takiego, czegoś spokojnego- chłopak chyba nie do końca zrozumiał, wnioskowałam tak po jego minie- przychodzę tu sobie pomysleć - ujęłam krócej
- Znam to. Kiedy jeszcze tu nie mieszkałem tez miałem takie miejsce. Bywałem w nim przeważnie w nocy. - mowil. Nagle na nos spadła mi kropelka deszczu, następnie kolejna i kolejna. Leon zdjął swoją bluzę i okrył mnie nia. - Zuza nie daj mu sie. Obiecałaś cos sobie. Obiecałaś sobie dystans. Trzymaj dystans. Trzymaj ten cholerny dystans- myslalam. Leon cały czas patrzył na mnie, patrzył prosto w moje oczy.
- Oj, no nie patrz tak na mnie- czułam sie zawstydzona
- Jestes tak piekna ze nie moge oderwać od Ciebie wzorku- powiedział chłopak. Po tych słowach przybliżył sie do mnie i kolejny raz objął reka. Wtedy byliśmy juz bardzo blisko, ja rowniez zaczęłam patrzyć mu w oczy. I stało sie. Moje "trzymanie dystansu" na marne. Leon mnie pocałował. - bardzo sie zmieszalam
- Nie powinnismy- szepnelam po czym wstałam zdejmując jego bluzę z moich ramion. Chłopak rowniez wstał, podszedł do mnie, odgarnąl spadające koncówki moich włosów z mojej buzi, po czym chwycił mnie w tali, przyciągnął do siebie i zaczął mowic patrząc prosto w oczy.
- Zuzia, jestes taka wyjątkowa. Nie wiem co sie ze mna stało odkąd Cie spotkałem. Czuje ze jestes inna niz wszystkie, ze to wlasnie Ty jestes ta odpowiednia dla mnie. Chyba zaczynam sie w Tobie zakochiwać- podsumował chłopak. Wtedy najchętniej powiedziałabym ze czuje to samo, ale nie mogłam. Jeszcze nie wtedy. Zdjęłam jego ręce z mojej tali, oddałam mu bluzę
- Przepraszam- wyszeptalam ledwo powstrzymując strumien łez z moich policzków. Odeszłam. Biegłam przed siebie a deszcz padał i padał. Leon próbował biec za mna, krzyczał, prosił żebym wrocila ale nie umiałam. Biegłam, przed siebie. Jak najszybciej i jak najdalej mogłam.