-Viki, jeśli natychmiast nie zejdziesz na dół, to taksówka odjedzie bez nas! - zawołałem z parteru.
- Już idę! - usłyszałem kroki schodzącej po schodach blondynki.
- Wyglądasz cudnie w tej mini –dziewczyna zarumieniła się na te słowa.Po dziesięciu minutach jazdy taksówką byliśmy w naszym ulubionym klubie. W momencie wejścia do lokalu skierowaliśmy się do baru, gdzie zamówiliśmy kilka drinków.
- Jack, chodź tam - wskazała palcem na wolne miejsce w kącie sali. Po chwili przeciskania się pomiędzy spoconymi ciałami tańczących dotarliśmy do stolika.
- Victorio Hemingway - rozpocząłem uroczyście - to już mija rok odkąd się poznaliśmy, więc chciałbym wznieść toast za naszą przyjaźń. Co prawda krótką lecz taką, która pozwoliła mi się pozbierać po utracie ojca. Pijmy do dna - wziąłem kieliszek do ręki i wypiłem całą jego zawartość.
- Ja tylko chciałam dodać, że jeszcze nigdy nie przywiązałam się do nikogo tak mocno jak do Ciebie - powiedziała z uśmiechem i wypiła duszkiem swój kieliszek.
Kolejne dwie godziny minęły nam na wspominaniu najciekawszych wspólnie przeżytych chwil i oczywiście piciu kolorowych drinków. Około godziny pierwszej zauważyłem, że Viki przesadziła z alkoholem, więc postanowiłem, że już będziemy zbierać się do domu. Po piętnastu minutach taksówka dojechała pod dom państwa Hemingway. Spokojnie mogłem odejść tylko wtedy, gdy zobaczę blondynkę śpiącą bezpiecznie w jej pokoju. Zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku.
- Jacob, zostań i przytul się do mnie - poczułem jak drobna lecz silna dłoń łapie mnie i przyciąga do siebie. Położyłem się obok niej i mocno ją objąłem. Po upływie kilku minut odpłynąłem w krainę Morfeusza.Gdy rano obudziłem się zegarek w telefonie wskazywał godzinę 5:30. Szybko zebrałem swoje rzeczy i jak najciszej wyszedłem z domu mojej przyjaciółki, tak aby nikt mnie nie zobaczył. Po dziesięciu minutach spaceru dotarłem do domu.
W domu panowała cisza i porządek. Moją uwagę jak zawsze przykuła komoda, na której stały pamiątki po moim tacie. Czułem jakby chciał mi powiedzieć, że jest tu ze mną.
Dalej nie mogę się pogodzić z tym, że go już nigdy nie zobaczę, lecz jest to prostsze i łatwiejsze gdy ma się osobę, która wysłucha i wesprze - taką jak Viktoria.Kolejny dzień zapowiadał się ciężko i na kacu. Mama kazała mi skosić podwórko oraz zrobić porządki za domem. Powoli i z niechęcią wziąłem się za powierzone zadania. Zacząłem od zrobienia porządku za domem. Było tam mnóstwo nieużywanych mebli ogrodowych oraz dużo metalowych drutów, z których tata robił konstrukcję do pięknych róż mamy. Stwierdziłem, iż sam sobie nie dam rady, dlatego zadzwoniłem do Viktorii.
- Vik, proszę cię. Przyjdź do mnie i pomóż mi. Pliska. Sam sobie nie dam rady z tym bałaganem. To mnie przerasta jak kac po wczorajszej imprezie - wydusiłem z siebie na jednym tchu. Zgodziła się przez śmiech.
- Za dziesięć minut będę, buziaczki!
- Do zobaczenia - powiedziałem z uśmiechem i ruszyłem zrobić sobie kawę. Gdy tak piłem czarny napój do domu weszła przyjaciółka.
- No to co? Bierzmy się do roboty - powiedziała.
- Ty myjesz meble w ogrodzie, ja wyniosę te metalowe druty - kiwnęła głową na znak, że się ze mną zgadza. Minęły dwie godziny zanim zrobiliśmy generalne porządki, potem minęło kolejne dwie zanim udało się nam posprzątać.
- No to jaka nagroda mnie czeka za tak dużą pomoc? – zapytała dziewczyna gdy wchodziliśmy do domu.
- Hmm ... Może być piwo z lodówki, albo obiad mojej mamy - w tej samej chwili usłyszałem burczenie z jej wygłodniałego brzucha.
- Heh, odpowiedź już chyba znasz, prawda? - powiedziała próbując utrzymać poważny wyraz twarzy, lecz obydwoje jednocześnie wybuchliśmy śmiechem. Po piętnastu minutach zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść przygotowany przez mamę obiad.*Victoria*
- Pani Lancaster, ten obiad jest przepyszny - stwierdziłam fakt.
-Dziękuję – kobieta odpowiedziała z uśmiechem .
- A gdzie jest moja ulubienica? - zapytałam oczywiście o siostrę Jacka, Vivien. Dogaduję się z nią rewelacyjnie i jest mi jak siostra, której nie mam.
- Siostra jest u Chrisa, swojego chłopaka - powiedział delikatnie zmartwiony przyjaciel.
- A ty nie masz jeszcze chłopaka?- zapytała pani Lilien, a ja delikatnie posmutniałam, ponieważ mój ideał chłopaka siedział obok mnie nie wiedząc o tym, że go kocham.
-Jakoś jeszcze nie znalazłam mojego ideału - odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.Jest to moje pierwsze opowiadanie :) Liczę, że z czasem zyskam czytelników :)
CZYTASZ
Na dobre i złe?
Teen FictionJacob Lancaster to typowy 19-letni chłopak.Prawie połowę życia wychowywał się bez ojca, który był wojskowym.Pewnego dnia do jego domu zapukali żołnierze przynoszący wiadomość o śmierci taty.Od tamtego czasu nastolatkowi trudno nad sobą zapanować.Ter...