Rozdział 24

867 73 7
                                    

*Selly*

On mojej rozmowy z Isabellą minęły dwa tygodnie. Dwa, najcięższe tygodnie w moim nowym życiu. Przez te czternaście dni unikałam Thorina jak ognia a kiedy mi się parę razy nie udawało za każdym razem prosił o rozmowę. A ja za każdym razem go zbywałam. Przez kilka dni sobie odpuścił, co mi ulżyło i zasmuciło, nie wiem czemu. Przecież tego chciałam, mimo późniejszego bólu.
Niestety Bilbo też nie ustępował. Ba, nawet nasłał na mnie Taurielę, Killiego i Filliego. No.. może nasłał to złe określenie. Po prostu spędzali oni ze mną sporo czasu, czasem naruszając ten temat. Jednakże to dzięki nim znalazłam sobie zajęcie: zajmowałam się małą rudą. Na początku Lili się mnie trochę bała, lecz po kilku dniach w swoim towarzystwie bardzo mnie polubiła A ja ją nawet pokochałam. Bawiłyśmy się razem, chodziłyśmy na spacery ze Strzałą a nawet razem podkradałyśmy smakołyki z kuchni. Przy niej czułam się jak w jej wieku. Ja jak wiecie dzieciństwo nie miałam za wesołe, a teraz nadrabiałem je z potomkiem Killiego.
Wieczorem, gdy wreszcie udało mi się uśpić tego urwisa zmęczona po całym dniu przemierzałam korytarze by wrócić do swojego pokoju.
Nie było wokół mnie żywej duszy co mnie trochę nie dziwiło o tak później porze.

- Selly...

Ten nagły głos przy moim uchu sprawił, że o mało nie wyskoczyłam ze skóry. Odskoczyłam by spojrzeć na napastnika.

- Normalny jesteś? Przestraszyłeś mnie!- warknęłam wściekła.
- Jesteś słodka, kiedy się złościsz.- zaśmiał się.

Prychnęłam pod nosem mając czas by mu się przyjrzeć: Thorin miał na sobie ciemną koszulę z rozpiętymi trzema pierwszymi guzikami i czarnymi spodniami.
Musiałam przyznać, że wyglądał seksownie.. stop!

- O co chodzi?- spytałam przerywając tą niezręczną ciszę.
- Chcę porozmawiać.. na poważnie..

Głupia nie potrzebnie zadawałam to pytanie. Było jasne czego chciał.

- Jestem zmęczona po całym dniu. Chcę iść do pokoju...

Chciałam go wyminąć, lecz zastąpił mi drogę swoim ciałem.

- Jak długo zamierzasz mnie unikać?

- Nie unikam cię.- skłamałam.
- Tak, jasne.- pokręcił głową.- Zachowujesz się jak dziecko..

Zmarszczyłam gniewnie brwi.

- Nie prawda.- warknęłam.

- Właśnie że prawda.- wytknął mi.- Postanawiasz coś nie dając mi dojść do słowa a potem bezczelnie mnie unikasz. Chyba mam prawo i ja coś powiedzieć?

Po tym jak powiedział mi to w twarz zrobiło mi się głupio. Faktycznie zachowałam się jak gówniara.

- Rozmowa i tak niczego nie zmieni.- nieustępowałam.- Ja tak nie chcę...

- Ja to rozumiem.- przerwał mi.- Ale obiecałem sobie przed lustrem, że coś wymyślę!

Przełknęłam łzy napływające mi do oczu.

- Nie poddam się i będę o Ciebie walczył Selly.- dodał patrząc na mnie z nadzieją.

- Masz Isabelle to z nią powinieneś być.- uciełam.- Mogę już iść?

Westchnął ciężko. Wykorzystałam to i go wyminęłam. Jednak nagle złapał mnie za ramię.

- Przestań naciskać Thorinie.- powiedziałam.- To nie ma sensu...

- Dobrze, przestanę.- odparł.- Jak mi powiesz jedną rzecz..

- Jaką?

Przyglądał mi się uważnie.

- Że tu i teraz powiesz mi prosto w twarz, że mnie nie kochasz.

Spojrzałam na niego z szokiem. Dosłownie mnie zatkało. To by było kłamstwo a ja nie potrafiłam kłamać. Nie w takich sprawach.

- C- co?- wydusiłam.
- Tylko to powiesz a przestanę Cię dręczyć, dam ci wolną rękę.

Patrzyłam zahipnotyzowana w jego świecące w ciemności oczy. Parę razy otworzyłam usta nie wydając z siebie ani jednego dźwięku. Nie mogłam...
Wciąż trzymał moją rękę. Sam jego dotyk mnie paraliżował a jego bliskość uniemożliwiała realne myślenie.
Tymczasem z każdą sekundą mojego milczenia on minimalnie zbliżał się do mnie jeszcze bardziej.

- No więc?- ponaglił niskim tonem, gdy poczułam jego oddech na policzku.

Nogi się podemną ugieły i gdyby jego mocne ramię mnie nie trzymało to pewno już leżałabym jak długa.

- Nic nie powiesz? To w takim razie ja coś powiem: Le merllin Selly...

Otworzyłam szeroko oczy. Serce zabiło mi szybciej. Czekałam aż zacznie mówić dalej.

- Odkąd odeszłaś często myślałem czy by się do Ciebie nie przyłączyć. A wiesz dlaczego tego nie zrobiłem?- pokręciłam niepewnie głową.- Bo uświadomiłem sobie, że twoja miłość była tak wielka, że oddałaś mi coś cennego: swoje życie, a ono wrodziło we mnie cząstkę siebie. I mimo, że byłaś tą jedyną, żyłem dalej... A teraz wróciłaś.. Dlaczego odbierasz mi siebie?

Nie odpowiedziałam wciąż nie mogą wydusić ani słowa.
Potem czułam jego rękę oplotującą mnie w talii i zobaczyłam, jak powoli przybliża twarz do mojej.
Serce zaczęło mi bić tak mocno, jakby chciało mi się wyrwać w mojej piersi.

Delikatnie, jakby pytająco, musną ustami moje wargi.
Nie wiem czy to był impuls, ale zaraz po tym dosłownie rzuciłam się na niego by móc jeszcze raz poczuć ich ciepło i smak.
Krasnolud trochę się zdziwił moją nagłą reakcją, ale odwzajemnił gest.
Uparł moje ciało o ścianę korytarza napierając na mnie jeszcze bardziej.
Zarzuciłam mu ręce na barki a jego dłonie błądziły po mojej talii.
Z czasem jego dłonie zsunęły się odważniej a jego usta odnalazły moją szyję i nagie ramię.
Z moich ust wydobył się zduszony jęk. O tym marzyłam odkąd tu dotarłam. Żeby mnie całował i dotykał. Chciałam być cała jego. Zapomniałam co postanowiłam, zapomniałam o groźbie Isabelli i o późniejszych konsekwencji. Liczyła się tylko ta chwila.

Jego ręce już tylko delikatnie gładziły moje uda a głowę podniósł tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.

- Selly.. obiecaj mi coś..- szepnął.- Że nie oddalisz się ode mnie, że będziesz blisko, że mnie nie zostawisz dopóki nie rozwiążę tej sprawy.

Zamyśliłam się chwilę. Zresztą i tak nie miałam już wyjścia, uległam mu, stało się.
Ostrożnie się w niego wtuliłam.

- Obiecuję...

I Will Not Leave YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz