18.

2.3K 177 62
                                    

Harry miał ochotę uderzyć Louisa bardzo mocno w twarz.

- Dlaczego sądziłeś, że tego właśnie chcę? - zapytał, z trudem zachowując spokój, podczas gdy skulony w kącie Louis nerwowo obgryzał paznokcie. Dwa dni temu zrezygnował ze studiów, co spotkało się z ostrym sprzeciwem jego rodziny i nieco mniejszym ze strony Harry'ego, który bądź co bądź chciał wspierać swojego chłopaka. Jednak nie sądził, że Louis będzie chciał pociągnąć go za sobą, decydując się na tak niespodziewany i odległy od Londynu krok. - Dlaczego nie zapytałeś mnie, co o tym sądzę?

Louis wiedział dlaczego, ale to pytanie pozostawił wiszące w powietrzu. Nie chciał jeszcze bardziej rozzłościć Stylesa; myślał, że jego pomysł zostanie przywitany z radością. W gruncie rzeczy nie był taki zły, Louis wszystko zaplanował. Wybrał dogodną okolicę w pobliżu kilku domków, poprowadził mądrą konwersację z najemcą, upewnił się, że miejscowa uczelnia udostępni Harry'emu szerokie pole do kontynuowania jego kierunku studiów. Zadbał także o to, by w pobliżu znajdował się bar szybkiej obsługi oraz siłownia, na którą od czasu do czasu wybierali się razem lub osobno w formie relaksu. Słowem - zapewnił Harry'emu wszystko, czego potrzebował. A tak przynajmniej uważał.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - zirytował się, machając rękami wokół siebie i ściągając brwi. Mimika jego twarzy zawsze zadziwiała Louisa i cóż, nigdy przedtem nie widział osoby, która byłaby zdolna wyczyniać takie cuda ze swoimi brwiami. Zdawało się, jakby były one odrębną częścią samego Harry'ego Stylesa.
Złapał się za głowę, przecierając zmęczone oczy. - Do cholery, jakim prawem zadecydowałeś za mnie?!

Tego było za wiele. - Nie podjąłem decyzji! - uniósł się i zaraz został popchnięty przez silniejszą doń, dzięki czemu znów powrócił na swoje miejsce, zakładając nogę na nogę, by pokazać, że jemu także nie jest miła ta konwersacja. - Wysunąłem pewną propozycję.

- Oh, faktycznie. - zielonooki student wywrócił zaciekle oczami, sypiąc iskry naokoło siebie. Louis już się nauczył, że kłótnie z Harry'm są niezwykle intensywne i zaciekłe. Tylko on potrafił wyprowadzić go aż tak bardzo z równowagi. - Przy okazji na wszelki wypadek zarezerwowałeś dla mnie miejsce na uniwersytecie i wpłaciłeś zaliczkę za mieszkanie. Totalny zbieg okoliczności!

Tomlinson złapał się za głowę, która rozbolała go od kłótni. Był tak bardzo poirytowany, że pomyślał, że zaraz wybuchnie od środka niczym wulkan i zostaną z niego tylko nogi. Harry wydawał się być w furii. Nie obchodziło go nic dookoła i Louis pierwszy raz widział go tak wkurzonego. - Okej, to nie był dobry pomysł, rozumiem! Po prostu chciałem dobrze! - spróbował się bronić, a Harry westchnął, zamykając oczy i chwytając nasadę swojego nosa w tym piekielnie irytującym momencie ich kłótni. Zapanowała cisza. Louis nie wiedział, czy powinien jeszcze coś dodać na swoją obronę. Naprawdę myślał, że Harry się zgodzi. W końcu były to dla niego nowe możliwości naukowe, nowe środowisko, a dla Louisa szansa na większe zarobki. W dodatku Sztokholm zawsze był marzeniem Harry'ego.

- Po prostu nigdy więcej nie podejmuj za mnie decyzji. - warknął i trzasnął drzwiami.

*

Wieczorem sytuacja nadal była napięta, ponieważ Harry nie wrócił do domu. Do domu, pomyślał Louis. A co jeśli uznał, że to już nie jest jego dom? Louis się tego bał. Niespodziewanym było to, jak ten krętowłosy chłopak potrafił wpływać na jego myśli i zachowanie. Jeszcze niedawno Louis był zadufanym typkiem, który uwielbiał zawstydzać ludzi, co pokazał w momencie przyłapania Harry'ego na obściskiwaniu się z Troy'em, jednak przy Harry'm doroślał. Musiał pamiętać, że to on był tym starszym, odpowiedzialnym mężczyzną w ich związku, na którego barkach spoczywa ciężar utrzymania ich rodziny. Rodziny? Louis już sam nie wiedział, czym Harry jest dla niego. Czy stanowili już rodzinę?

W końcu, ku jego uciesze, drzwi otworzyły się, a do mieszkania bezszelestnie wślizgnął się Harry. Louis zerwał się ze swojego miejsca i spoglądał na niego. Nie był pijany, co przyjął z wdzięcznością. Nie chciał mieć na głowie pijanego Harry'ego mordującego go wzrokiem.

Nikt nie wiedział co zrobić lub powiedzieć i gdyby sytuacja nie dotyczyła ich przeprowadzki, Louis z chęcią zaśmiałby się z ich zakłopotania. Jednak obecnie stali naprzeciw siebie w salonie, niezręcznie chowając ręce do kieszeni dresów, w myślach prosząc, by to ten drugi się odezwał.
Harry wydawał się już nie być zły - jego twarzyczka była wręcz rozpromieniona, pogodna. Kołysał się na palcach, patrząc Louisowi prosto w oczy, podczas gdy on zaciskał szczękę. Nie wytrzymał. - Gdzie byłeś?

- Przytul mnie. - młodszy mężczyzna próbował uniknąć odpowiedzi na to pytanie, jednak Louis zachowywał czujność. Miał dziwne obawy co do sposobu, w jaki Harry spędził swoje popołudnie.

- Pytałem, gdzie byłeś. - zacisnął zęby i Harry złapał jego biodro, pocierając rozgrzewająco i przyciągając go bliżej siebie. Louis widział w tych zielonych oczach miłość. Miał nadzieję, że przynajmniej jest to to.

- Potrzebowałem porozmawiać z Niallem. - odpowiedział zdawkowo, irytując tym samym swojego ukochanego mężczyznę. Zdecydowanie powrócił mu humor, Louis to wiedział.

- Niall jest w Londynie? - Harry zaprzeczył.

- Niall jest w Irlandii, w domu. Rozmawialiśmy przez FaceTime. Kiedy nawiązaliśmy połączenie Niall powiedział, że dobrze wyglądam. On nigdy się nie zmieni.

To sprawiło, że Louis się uśmiechnął. Harry wykorzystał to, całując go w kącik ust. Uwielbiał usta najstarszego Tomlinsona, były zarazem słodkie i szorstkie, jak on sam. Przedziwne zjawisko, z którego Harry mógł czerpać przyjemność.

Przyciągnął go do uścisku, a Louis stanął na jego palcach, by objąć go całego. Wymruczał do jego ucha ciche 'przepraszam', a Harry pokiwał głową ze zrozumieniem. - To nie jest decyzja, którą mogłem podjąć i przyswoić w jednym momencie. To po prostu na mnie spadło, ciężar tysiąca ton. Nie byłem w stanie tego udźwignąć.

Głowa Louisa powędrowała w przód i w tył, dając do zrozumienia, że akceptuje taki stan rzeczy. - Naprawdę przepraszam, że tak postąpiłem. To było strasznie głupie.

- Było. - potwierdził Harry i dołeczki na jego policzkach odnalazły swoje miejsce. Cherubinek, pomyślał Louis. - Niall jednak uświadomił mi kilka istotnych rzeczy, a po rozmowie z nim trochę spacerowałem i myślałem o twojej propozycji.

Louis uniósł brew w górę. - Myślałeś nad tym? Byłem pewien, że twoje wyjście oznaczało jej odrzucenie.

- Może potrzebowałem trochę świeżego powietrza. - stwierdził. - A może po prostu naprawdę potrzebowałem tej rozmowy z Niallem. Chodziłem i myślałem o tym, że musiałbym tutaj zostawić siostrę i mamę, resztę przyjaciół. Byłbym jeszcze dalej od nich i od Nialla. Musiałbym pozałatwiać dużo spraw związanych ze studiami, znaleźć na miejscu inną pracę. Byłby duży problem z językiem, z jakimkolwiek porozumieniem się z innymi ludźmi. Na pewno bym tęsknił, okropnie tęsknił. W końcu to inny kraj. Ale, cholera Louis, może to właśnie jest to, czego potrzebujemy, żeby rozwinąć skrzydła?

- Tak. - Louis uśmiechnął się delikatnie. - Tak, Harry. Właśnie to próbowałem ci przekazać.

Ucałował jego policzek, chwytając bladą twarz w dłonie i patrząc na niego z bliska. Miał piegi.

- Wiesz. - zaczął. - Z tobą mógłbym być gdziekolwiek. 

# #

DWA ROZDZIAŁY DO KOŃCA!

Hi! (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now