Rozdział 39

119 8 4
                                    


*Draco Malfoy*
Leżałem na swoim łóżku, przebrany już w piżamę (czyli jak zawsze w czarny podkoszulek i dresy), studiując  jakże ciekawą tabelę żywienia, przystosowaną specjalnie dla sportowców. Czujecie tą ironię? Siedziałem w pokoju tylko ze śpiącym już Ronaldem, ponieważ Blaise i Harry poszli na imprezę do tabunu pierwszego.  Ja jakoś nie miałem na to ochoty. Czułem, że moje powieki już się kleją, a głowa powoli opada na poduszkę. Podręcznik z tabelą wypadł mi z rąk, a ja czułem jak odlatuję do krainy Morfeusza. Kołdra tak milutko opatulała moje ciało. Zdawało mi się, że nie minie pięć minut, a będę już spał jak zabity. Niedoczekanie moje. Wtedy rozległo się donośne pukanie do naszych drzwi.  Kogo tam niesie? Jeśli będzie to reszta moich współlokatorów, przysięgam, zabiję ich. Wstałem, i zacząłem iść w stronę wyjścia. Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy w progu ujrzałem Finneagan. W ręce trzymała piżamę, jakieś ciuchy, ręcznik i małą kosmetyczkę. Aż zaniemiałem ze zdziwienia.
- Sarah, co ty tu robisz? – zapytałem, uważnie obserwując jej twarz. Miała zapuchnięte oczy i czerwone policzki. Płakała.
- Czy, czy możesz mnie dzisiaj przygarnąć na noc? – wyjąkała, wlepiając wzrok w podłogę.
- Oczywiście, wchodź – odpowiedziałem, szybko przesuwając się na bok. Finneagan weszła do mojego pokoju. Rozejrzała się trochę, a potem odłożyła swoje rzeczy na moje łóżko. Zbliżyłem się do niej, ujmując jej twarz, skutecznie się do niej zbliżając – Co się stało? – szepnąłem, patrząc jej prosto w oczy. Jej usta zatrząsnęły się, a po jej buzi spłynęła łza, za chwilę następna, i następna. Przytuliłem ją, bo coś czułem, że z tego żalu na razie nic nie będzie w stanie mi powiedzieć. Ona objęła mnie na wysokości bioder, opierając buzię na moim ramieniu. Cicho szlochała w moją bluzkę, a ja po prostu nie puszczałem jej przez cały czas.
- Czy mogę się u was wykąpać? – mruknęła pytająco, po dłuższej chwili, odsuwając się ode mnie. Skinąłem głową.
- No jasne maleńka, leć – odparłem, wycierając skrawkiem swojego T-shirtu jej mokry policzek. Sarah przegryzła wargę, cholera, ten gest doprowadzał mnie do szału.
- Pójdziesz ze mną? – zapytała z lekkim rumieńcem na twarzy. A tego bym się nie spodziewał. Złapałem ją za rękę i wolno poprowadziłem w stronę łazienki. Kiedy tam weszliśmy, ona odłożyła swoje rzeczy, po czym objęła moją szyję – Pomożesz mi? – Finneagan była kokietką, i to cholernie dobrą. Złożyłem na jej ustach pocałunek, a moje dłonie ujęły ją w pasie. Powoli, moje ręce wędrowały i w górę, i w dół. Ta dziewczyna sprawiała że czułem się jak w niebie. Ciągle złączeni w pocałunku, złapałem ją za skrawek jej swetra. Sarah oderwała się ode mnie, wciąż patrząc mi w oczy. Nie chciałem dłużej czekać. Złapałem jej ubranie, i wolnym, ale zdecydowanym ruchem, zacząłem podwijać jej sweterek do góry. Moim oczom ukazał mi się jej biust, który nie był taki ubogi, jak wcześniej mi się wydawało. Zbliżyłem swoje usta do jej ucha, muskając je co chwilę. Sarah oparła swoje dłonie na moich barkach, a nasze policzki tuliły się do siebie, jak dwa małe, puchate zwierzątka. Moja dziewczyna odsunęła się na krok, jednym ruchem obu rąk, zsuwając z siebie swoje jeansy. Mój boże, kocham ją. Pierwszy raz widzę dziewczynę która nie próbuje mi się przypodobać, ubierając stanik i majtki z jednego kompletu! Jak grom z jasnego nieba! W pozytywnym znaczeniu oczywiście. Teraz stała przede mną, w samej bieliźnie.  Ściągnąłem swój T-shirt, zrzucając go na podłogę. Prawie się na nią rzuciłem. Całowałem ją mocno i bez opamiętania, jak ostatnią kobietę na ziemi. Nasza wargi zaciskały się na sobie, sprawiało to lekki, ale przyjemny ból. Sarah przerwała. Położyła dłoń na moim policzku, głaskając go – odwróć się – poleciła szeptem. Rzuciłem jej psotny uśmiech, obracając się o sto osiemdziesiąt stopni. Biedna Finneagan, zapomniała że na ścianie obok mnie, wisi duże lustro. Mój wzrok od razu skupił się na odbiciu tego szklanego obiektu. Sarah właśnie rozpinała swój beżowy stanik, odrzucając go na dywanik. Jej nagie plecy, nawet one mnie kręciły. Wtedy jej ręce powędrowały w dół, szybko zsuwając z siebie figi. Rozpuściła włosy z niedbałego kitka, dając swoim kręconym włosom wolność. Sarah Finnegan, moja dziewczyna, stała teraz naga, jak nowonarodzone dziecko, w mojej łazience. Wtedy spojrzała prosto w lustro. Nawet spojrzenia spotkały się w odbiciu. Jej policzki przybrały barwę malinową, a jej oczy skierowały się ku podłodze. Tak bardzo chciałem podejść bliżej niej, ale wyprzedziła mnie. Wolnym krokiem podeszła do prysznica, chowając się w jego wnętrzu. Usłyszałem dźwięk strumienia wody, a kilka sekund później, zobaczyłem unoszącą się parę wodną. Nie wiedziałem na co mam czekać. Szybko zsunąłem swoje dresy, rzucając je gdzieś w kąt. Swój wzrok utkwiłem w swoim przyrodzeniu. ' Tylko zachowuj mi się, Willy, nie zepsuj wszystkiego'. Tak, gadałem do swojego siusiaka.  Nie ważne, nie ja jedyny tak robię. Podszedłem do prysznica gdzie od ponad minuty była już Sarah. Była taka piękna. Jej mokre włosy przylegały do głowy, a jej twarz, wyglądała tak niewinnie.  Złapałem ją za policzki, a strumień wody spływał po moim ciele.
- Jasna cholera, ale ty jesteś piękna – chrypnąłem, patrząc jej prosto w oczy. Finneagan położyła rękę na moim torsie, a drugą objęła moją szyję, stając lekko na palcach.
- Kocham cię.
- Kocham cię – złączyliśmy się w pocałunku, tak namiętnym jak nigdy wcześniej. Drogi Boże, czym sobie zasłużyłem na obecność tej dziewczyny pod moim prysznicem. Moja głowa kipiała od emocji. Jeszcze nigdy nie podnieciła mnie dziewczyna którą szczerze, i całym sercem kochałem. To wszystko było silniejsze ode mnie, a moja podświadomość domagała się rozładowania napięcia. Przesunąłem dłonią po jej biodrze, następnie udzie, by na sam koniec dotknąć jej kobiecości. Sarah jęknęła cichutko, odchylając głowę do tyłu, wyraźnie zaskoczona i zadowolona jednocześnie. Delikatnie muskałem jej muszelkę swoimi palcami, starając się robić to ostrożnie, bo coś mi się wydawało że mam do czynienia z dziewczyną która jeszcze nie znała definicji ' nieba na ziemi'. Moja dziewczyna wsunęła swoją dłoń w moje włosy, miętosząc je mocno. Co jakiś czas mruczała pod nosem, niczym zadowolony kotek, czasem wzdychała głęboko. Po około dwóch minutach pieszczenia jej, postanowiłem jeszcze bardziej ją rozpalić, w tym celu zacząłem całować jej szyję, a ruchy mojej ręki były teraz zdecydowanie żwawsze i zdecydowanie. Nagle jęknęła głośniej niż wcześniej, a swoją głowę oparła o mój bark. Wiedziałem że jest już blisko, dlatego moje palce nie przestawały, a wręcz przeciwnie, starałem się przyspieszyć jeszcze bardziej.  Ona dyszała coraz szybciej, i nagle wyjęczała krótkie ' Draco!', po czym jej czoło, opadło na moje ramię, a ciało totalnie znieruchomiało. O, tak, Finneagan pierwszy raz doszła, dzięki mnie. Czułem mentalną satysfakcję że doświadczyła tego wspaniałego przeżycia właśnie ze mną. Nie byłem egoistką, nie domagałem się zaspokojenia swoich potrzeb od razu, wręcz przeciwnie, głaskałem ją, ostrożnie całowałem, pozwalając jej dość do siebie. Tak naprawdę, samo to że podarowałem jej orgazm, już to sprawiło że moje napięcie seksualne opadło całkowicie. Mój nagi i mokrzuteńki aniołek, przytulił mnie mocno. Skorzystałem z okazji i złapałem ją za tyłek, co spotkało się ze śmiechem nie tylko moim, ale i jej.  W pewnym momencie poczułem jej dłoń na swoim przyrodzeniu. Zajrzała mi prosto w oczy, ale ja skutecznie złapałem ją za nadgarstek, unosząc go do góry.
- Nie dziś maleńka – rzekłem, gładząc jej dłoń. Jej mina była dość zawiedziona,  jakby naprawdę chciała to zrobić – jesteś najwspanialsza – dodałem, zbierając kosmyk jej włosów za ucho. Teraz się uśmiechnęła.
- W takim razie, może już wyjdziemy? – zaproponowała, szczerząc do mnie zęby – szczerze, to trochę mi już zimno – dziewczyno, z ust mi to wyjęłaś. Szybko zakręciłem wodę, wychylając się z kabiny, sięgając po dwa ręczniki. Zielony podałem Finneagan, a ja sam okryłem się swoim. Sarah zaczęła się śmiać – kto jak kto, ale nie sądziłam że Draco Malfoy będzie się wycierał ręcznikiem z Kubusiem Puchatkiem! – ryknęła, śmiejąc się, oglądając moje okrycie wierzchnie.
- Jeśli już musisz wiedzieć, to jest kultowa bajka, na którą nikt nigdy nie jest za stary! A ten ręcznik dała mi mama– odpowiedziałem jej, wiążąc go wokół bioder. Sam ledwo powstrzymałem śmiech, ograniczając się tylko do pokazywania zębów. Sarah zdążyła już przebrać się w piżamę, a ręcznikiem otulając włosy. Ja też szybko ubrałem piżamę, wycierając swoją blond czuprynę.
- A piżamkę w puchate słoniki też masz? – znowu zakpiła, nie mogąc się wyraźnie powstrzymać.
- Nie? – pokręciłem głową, jednak zanim Sarah zdążyła coś odpowiedzieć, ja złapałem ją za uda i szybko przerzuciłem przez swoje ramię. Zaśmialiśmy się razem, a gdy otworzyłem drzwi od łazienki, położyłem palec na ustach – a teraz siedź cicho Finneagan, w pokoju jest śpiący Weasley.
- Będę cicho jak myszka pod miotłą – obiecała, choć zakrywała usta ręką, widocznie nie mogąc przestać się śmiać. Otworzyłem drzwi i powoli wszedłem do sypialni. Wydawało się że Ron śpi jak zabity, ale gdy tylko zrobiłem krok do przodu, on się nagle podniósł, rozejrzał dookoła, a gdy mnie zobaczył, pisnął jak mała dziewczynka.
- O nie, o nie, pająki, tylko nie pająki! Chcą żebym stepował, nie chcę stepować! – wyjęczał. Widocznie wciąż spał.
- To im to powiedz – odparłem, nie mogąc sobie wyobrazić jego miny kiedy opowiem mu o tym wszystkim jutro rano – tak, chyba tak zrobię – mruknął, po czym położył się z powrotem na poduszce. Położyłem się ze swoją dziewczyną na moim łóżku, przykrywając nas grubą kołdrą.
- Ciepło ci? – zapytałem, upewniając się że nasze stópki nie wystają poza granice pierzyny.
- Tak sądzę, chociaż stu procentową pewność będę miała tylko wtedy kiedy mnie przytulisz – mruknęła. Mnie nie trzeba było powtarzać dwa razy. Szybko objąłem ją ramieniem, a ona przyczepiła się do mnie, jak rzep do psiego ogona. Gładziłem jej ramię, szepcząc jej do ucha milutkie słówka. Zamieniliśmy kilka zdań o tym jak pokłóciła się ze współlokatorkami, oraz o tym jak Line powiedział jej o naszym teoretycznym zawieszeniu broni – dziękuję – mruknęła Sarah, a po jej głosie wyczułem że jest już dość senna.
- Za co Finneagan?
- Za wszystko co dla mnie zrobiłeś – uśmiechnąłem się, całując jej czoło. Nie minęło pięć minut, a oboje już spaliśmy, oczywiście, w swoich objęciach.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz