Jak i gdzie się poznaliście?

10K 253 34
                                    

Stiles-Od zawsze kochałaś zagadki. Zawsze kiedy w Beacon Hills się coś działo, wiedziałaś o tym pierwsza. Więc kiedy usłyszałaś o ciele, rozpołowionym na pół niezwłocznie ruszyłaś na poszukiwania. Wiedziałaś że ciało znajduje się gdzieś w głębi lasu. Późnym wieczorem wykradłaś się z domu i popędziłaś go szukać. Znałaś Beacon Hills jak własną kieszeń. Przecież mieszkałaś tu od urodzenia. W środku lasu nic nie widziałaś, na szczęście pomyślałaś i zanim wyszłaś z domu, zabrałaś swojemu tacie latarkę. Zaświeciłaś nią na drogę i już pewnym krokiem podążałaś w głąb. Nie bałaś się, od dziecka chodziłaś do dziwnych miejsc o dziwnych godzinach. Tak samo, bardzo lubiałaś ściągać na siebie kłopoty. Rozglądałaś się wokół siebie ale nie widziałaś nic podejrzanego. Aż usłyszałaś szelest liści i pękające gałązki. Serce waliło Ci jak oszalałe. Nie byłaś pewna czy zacząć uciekać czy przekonać się kto lub co, jest sprawcą tego hałasu. Postanowiłaś jednak zachować zimną krew i stałaś w miejscu, świecąc światłem latarki na miejsce skąd dobiegały dźwięki.
Po kilku sekundach zauważyłaś wyłaniającą się sylwetkę, szczupłego mężczyzny. Gdy był już na tyle blisko że spostrzegłaś, że to chłopak w twoim wieku.-Co tu robisz?-zapytał tajemniczy chłopak. Miał zdziwione spojrzenie i rozczochrane włosy. Od razu stwierdziłaś że niezłe z niego ciacho.-Mogłabym zapytać o to samo Ciebie-odpowiedziałaś oskarżycieliskim tonem.-Wynośmy się stąd-złapał Cię za rękę i razem wybiegliście z lasu.

Scott-Dziś wypadała data meczu lacrosse. Jako że byłaś cheearleaderką, musiałaś pojechać z drużyną chłopaków ze swojej szkoły do innego hrabstwa. Właśnie tam, w Beacon Hills miał dziś odbyć się mecz. Byłaś nieco zdenerwowana, bo do tej pory, występowałyście tylko przed swoją szkołą. Mimo to, cieszyłaś się że możesz wspierać swoją drużynę. Wyruszyliście spod szkoły około osiemnastej, a pod liceum w Beacon Hills, wylądowaliście o dwudziestej. Kiedy wysiadłaś ze szkolnego autobusu, w oczy rzuciły Ci się ogromne trybuny, zajęte już przez kibiców przeciwnej drużyny.Każdy ubrany był w bordową koszulkę z logiem drużyny. Boisko oświetlały duże lampy, rozmieszczone wokół niego. Wszyscy byli już obecni więc pozostało czekać wam tylko do gwizdka. Kiedy szłaś za swoją grupą, przez środek boiska słyszałaś niewybredne komentarze na swój temat. Zignorowałaś je. Wiedziałaś że jesteś siebie warta i nie wdałaś się w dyskusję z oprawcami. Nim zdążyłaś usiąść rozbrzmiał gwizdek. Wbiegłyście w biało-zielonych strojach na murawę i zaczęłyście w rytm muzyki, wykonywać układ taneczny. Na jego zakończenie wyskoczyłaś do góry przy pomocy koleżanek. Przez ułamek sekundy wznosiłaś się do góry i kiedy przyszedł czas na bezpieczne wrócenie na dół, nikogo tam nie było. Na boisku zapanował chaos. Zacisnęłaś powieki bo wiedziałaś co zaraz nastanie. Liczyłaś w głowie. Jednakże nic się nie działo, delikatnie rozszerzyłaś lewe oko i zobaczyłaś jak czyjeś silne ramiona trzymają Cie w pasie. Odetchnęłaś z ulgą. Kiedy stałaś na własnych nogach zobaczyłaś że twoim bohaterem został zawodnik przeciwnej drużyny lacrosee. Przez kask udało Ci się zobaczyć jego pełny uśmiech i brązowe, duże oczy.-Bardzo Ci dziękuję, jak Ci się odwdzięczyć?-spytałaś. Chłopak teatralnie zaczął drapać się po brodzie aż w końcu powiedział.-Wystarczy że powiesz mi jak masz na imię-oznajmił wzruszając ramionami. -[T.I]
-Miło mi Scott, poczekasz na mnie po meczu?
Niepewnie pokiwałaś głową. Tak naprawdę powinnaś się niezgodzić, gdyż zaraz po meczu powinnaś iść do autobusu. Ale kogo to obchodzi.

Jordan-Gdy zadzwoniła do Ciebie policja i poinformowała, że złapali twojego brata, byłaś cała roztrzęsiona. Pochodziliście z domu dziecka więc kiedy skończyłaś osiemnaście lat, złożyłaś papiery o przyznanie praw rodzicielskich. Sąd się zgodził. Problemy pojawiły się kiedy twój brat zaczął włamywać się i okradać, samochody. Mogłaś w każdej chwili go stracić, wystarczyłby jeden proces wytoczony przez właściciela pojazdu. Od razu pobiegłaś na komisariat, tak dobrze Ci już znany. Wbiegłaś na korytarz, a twoje nogi od razu poniosły Cię do biura szeryfa. Weszłaś bez pukania. W pomieszczeniu znajdowały się dwie osoby. Szeryf Stilinski, który dumnie siedział w skórzanym fotelu. Twój brat, zakuty w kajdanki. Kiedy Stilinski cię zauważył, skinieniem głowy nakazał Ci usiąść w fotelu, naprzeciw niego. Zaczął objaśniać co się wydarzyło. Nie słuchałaś go, myślałaś co będzie z twoim bratem.-Idź do recepcji [T.I]
Wiesz że nie zrobiłbym Ci tego, sprawa zostanie umorzona, jako że sprawcy nie znaleziono-mrugnął do ciebie okiem a ty się rozpromieniłaś. Wymieniliście czuły uścisk i wyszłaś z bratem z gabinetu. Od razu podszedł do was wysoki mężczyzna, z ciepłym wyrazem twarzy.-Jestem zastępca szeryfa, kazano mi odwieźć Was do domu-oznajmił uśmiechnięty i zdjął kajdanki twojemu bratu. Towarzystwo twojego brata i nieznajomego, poprawiło Ci humor.

Theo-Niedawno przeprowadziłaś się do Beacon Hills. Było tu pięknie, wręcz magicznie. Od zawsze kochałaś uprawiać różnego rodzaju sporty. Więc od razu zapisałaś się na siłownię. Wiedziałaś że będziesz spędzać tam mnóstwo czasu, dlatego wykupiłaś roczny karnet. Dzień po zakupie z przygotowaną torbą ruszyłaś na siłownię. Szybko przebrałaś się w strój i wyszłaś na hale. Od razu wskoczyłaś na bieżnie. Muzyka lecąca w tle dodawała Ci sił. Zawsze trzymałaś dobrą formę, dzięki temu czułaś że możesz góry przenosić. Na siłowni zbierało się coraz więcej osób. Nie lubiłaś natłoku ludzi, więc stwierdziłaś ze zrobisz tylko jeszcze kilka podciągnięć na drążku i będziesz się zbierać do domu. Podeszłaś do zawieszonego drążka i chwyciłaś go. Skrzyżowałaś nogi i już miałaś się podnieść, kiedy ubiegł Cię czyjś głos.-Założę się, że nie dasz rady zrobić nawet pięciu podciągnięć-wyznał chłopak który stał przed tobą z założonymi rękami. Prychnęłaś, prościzna.-Jeżeli wygram, będziemy razem chodzić na siłownie-kontynuował chłopak. Kiwnęłaś głową.-Ale jeżeli ja wygram, przyjdziesz na siłownie w krótkich szortach-mrugnęłaś okiem. Zaniemówił, a ty tylko złapałaś drążek i podciągnęłaś się. Raz, drugi, trzeci. Strasznie bolały Cię ręce, nie okazywałaś tego jednak. Zrobiłaś to po raz czwarty i prawie spadłaś. Twoje ręce nie były wstanie się poruszyć.-Jestem Theo, tu masz mój numer. Widzimy się jutro, dziewczynko-pomachał Ci a ty wystawiłaś mu środkowego palca. Nienawidzisz przegrywać.

Matko, troszkę mi to zajęło, ale finalnie dodaję wam pierwsze imaginy! ♥ Powiedzcie mi proszę, kto ma być dodatkową postacią. Moje propozycje: Derek, Liam, Issac :) Piszcie komentarze, a które imię wystąpi najczęściej, spodziewajcie się go w kolejnych imaginach!

TEEN WOLF |PREFERENCJE| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz