"You're lovin' on the psychopath sitting next to you"
Wiedziałeś, że nie powinieneś był tego robić, a i tak to zrobiłeś.
Myślałeś, że się nie dowiem? Że jestem na tyle głupi, żeby nie zauważyć?
Zauważyłem.
Mogłeś mi po prostu po powiedzieć. Może wtedy siedziałbyś z nim teraz na kawie, a ja... pewnie do tego czasu dostałbym odleżyn.
Ale ty zawsze byłeś tchórzem.
Siedzę teraz obok dziwnego pana z fioletowymi lokami, zakrywającymi znaczną część jego poharatanego czoła. Wygląda dosyć zabawnie, ale wszyscy tutaj się go boją.
Ja również.
Dobrze, że oddziela nas gruby mur, przez który przebić mogą się jedynie krzyki tych najsłabszych.
A może najsilniejszych.
Po drugiej stronie siedzi łysa kobieta. Prawie łysa. Wyrywanie włosów stało się jej hobby. A może rutyną. Ciężko odróżnić tu te dwie rzeczy od siebie.
Pamiętasz, jakie było moje hobby?
Rysowałem. Zazwyczaj ciebie, bo w pobliżu nie było nic piękniejszego. A ja rysowałem tylko piękne rzeczy. Niepotrzebnie spaliłem te rysunki. Nic mi już po tobie nie zostało.
Po mnie też nie.
Wywalili wszystko do góry nogami. Zrzucili książki z półki. Pościel zepchnęli na podłogę. Nigdy nie lubiłeś, kiedy pościel dotykała paneli. Brzydziło cię to.
A ty brzydziłeś mnie.
Mówiłeś, żebym sam prał swoje brudy. Tak więc zrobiłem. Nie wiem czy dodałem za mało proszku, czy płynu.
Czy może tlenu?
Za dużo mówimy o tobie. Zawsze za dużo o tobie mówiliśmy. Traktowałeś mnie jak bezuczuciowy android, zasilany twoimi zmyślonymi historiami.
Ja też zacząłem się tak traktować.
Czy chociaż raz zapytałeś jak mi minął dzień? Wiem, wiem. Nie obchodziło cię to, ale mogłeś zapytać z czystej uprzejmości.
Ale nie, zawsze stawiałeś siebie wyżej.
Nie mówię, że to źle. Dobrze, że znałeś swoją wartość. Ale czy na prawdę każdą rozmowę musiałeś zaczynać przypomnieniem, że jestem dla ciebie tak samo ważny, jak kolega kolegi kolegi kolegi?
Albo nawet mniej.
Poczekaj chwilkę, chyba przyjechał ktoś nowy. Może tak samo zraniony jak ja. Zgrzyt metalu odbija się od zimnych ścian. Może za chwilę poznam nowego przyjaciela.
Lub nowego wroga.
Niemal wszyscy rzucili się do krat. Zupełnie jak małpy w zoo.
Tylko kilka osób pozostało na swoich miejscach. W kącie na podłodze. To ci, dla których nowa osoba jest tylko kolejną osobą. Typem kalendarza.
Też byłem nowy.
Delikatny. Młodziutki. Śmiali się ze mnie. Z dzieciaka, który pomylił drogi. Tyle że ja wcale nie pomyliłem drogi. Ja sam ją wybrałem.
A ty mi w tym pomogłeś.
Bawili się ze mną w ciepło-zimno, a ja nie przepadałem za tą zabawą. Pomogłem im, śmiejąc się histerycznie. Aż gardło mnie wtedy rozbolało.
Ale i serce.
Wyglądałeś wyjątkowo ładnie. Mógłbym cię takiego narysować. Blade ciało. Zamknięte oczy. Sińce i ślady krwi, zdobiące twój tors. Czarnym workiem wyznaczałeś nowe trendy.
Zawsze chciałeś to robić.
W przód, w tył. W przód, w tył. Zamknąć oczy. O, i znowu tam jesteś. Uśmiechasz się, a po twoim podbródku cieknie strużka krwi.
Bałeś się krwi, prawda?
Dobrze, że ja się nie bałem.
Twoja miała wyjątkowo cudowny kolor. Ciemny, niemal czarny. Zapach też mi się podobał. Ze skrzepu próbowałem zrobić świeczkę.
Zapaliłbym ją na twoim grobie.
