Za kogo się uważają te plebsy?

33 3 2
                                    

Dawno mnie już nie było. Może dlatego, że jestem strasznie leniwa? Doskonale wiedziałam jak ma ten rozdział wyglądać ale nie potrafiłam się zabrać do jego napisania. A tak zmieniając temat, byłam wczoraj na plaży i wskoczyłam do wody w ciuchach. Specjalnie fatygowałam się żeby wrócić do domu i się przebrać. Gdy miałam już czyste ciuchy, znowu poszłam na plaże, chodziłam sobie po brzegu i gdy postanowiłam już wracać, nagle nie wiadomo skąd zrobiła się wielka ulewa i padał bardzo, bardzo bolesny grad. Czy to nie ironia losu, że znowu byłam cała mokra? I gdy tak sobie leżałam na kanapie to pomyślałam, że to pewnie kara za to, że nic nie napisałam i tak oto jest kolejny rozdział.


-To tylko kot durniu- Trzepnęła mnie w głowę gdy ujrzeliśmy rudego, dość grubego kota z różową obrożą na szyi. Wyszliśmy z krzaków i postanowiliśmy pójść ścieżką do małego lasu pełnego drzew wiśni. Gdy przeszliśmy jakieś 20 metrów zobaczyliśmy przepiękną, drewnianą, ogromną świątynie.

-Wow.- Wpatrywaliśmy się w niesamowitą japońską budowle. Gdy spojrzałem na twarz Emi, mym oczom ukazała się pochylona głowa na której był złowieszczy uśmieszek psychopaty a gdy podniosła głowę, widać też było jej wzrok pełen ognia. W mig kopnęła z całych sił w rozsuwane drzwi. Papier podarł się przez co była dosyć duża dziura ale nie było tylko takie zniszczenie bo po chwili całe drzwi poleciały do przodu. Emi wkładając gumę do buzi a następnie nonszalancko ją żując, z rękami w kieszeniach weszła do środka.

-Hikaru. Oto było prawdziwe wejście smoka. Ucz się od mistrza.- Zwróciła się do mnie.

-Upadłaś na głowę!?- Krzyknąłem do niej.

-Może.- Zaśmiała się. Osoby siedzące na ziemi w krągu patrzały na nas w osłupieniu.

-No, no. Nieźle tu macie.- Powiedziała oglądając dekoracje pomieszczenia. A tak w ogóle to czy przez cały czas miała na sobie tą bluzę?

-Jak tu się dostaliście!?- Spytała jakaś dziewczyna z zielonymi włosami.

-Szefie!- Zawołał chłopak w długich włosach. Po chwili do pomieszczenia wszedł starszy, brązowowłosy mężczyzna w krótkiej kitce i czarnym garniturze.

-Kim jesteś?-Spytał widząc tylko dziewczynę. Nadal była odwrócona i podziwiała porcelanowe filiżanki na półce.Emi po chwili zaśmiała się ale innym śmiechem niż przedtem.

-Kim ja jestem?- Zabrzmiał jej głos roznosząc się echem. -Jestem kim jestem chodź mogę odpowiedzieć też : To zależy czyich plotek słuchasz.- Znowu się zaśmiała ale ciszej, powoli odwróciła swą głowę do mężczyzny.

-Powinieneś mnie znać staruszku. Jej mina była pełna pogardy a na policzku widziała przezroczysta łza.

-Ty jesteś... Emi?- Zapytał ze strachem w oczach.

-Chciałam tu przyjść żeby coś ci powiedzieć. A wiesz co chciałabym ci powiedzieć? Nie, że cię kocham. Gdybyś mnie wysłuchał i patrzał uważnie w moje oczy, dawno byś już to wiedział. W tedy podziękowałabym ci. Za każdą łzę, za każdą nieprzespaną noc i za ten cholerny ból. Za to, jak bardzo cię nienawidzę, że gdy ktoś wypowiada przy mnie słowa "mój tata" zastanawiam się czy możliwe jest kochać ojca.. Zastanawiam się jak to jest mieć ojca, który się Tobą interesuje. Ale wiesz co? Chyba nauczyłam się żyć bez Twoich jakichkolwiek chęci rozmowy i naprawienia naszych relacji. Teraz sama nie chcę ich naprawiać. Dla mnie nie istniejesz. Ja nie mam ojca. Ty nie masz córki...

-Skąd wiesz, że to on?- Zapytałem przerywając cisze która nastała.

-Bo usłyszałam ten pieprzony, znajomy głos a gdy zobaczyłam tom jego wstrętną twarz, to byłam już pewna, że się nie mylę.- Osoby wokół patrzyły zszokowane.

-Zawszę wiedziałem, że nie jesteś do końca normalna.- Potargałem ją po włosach a ona wykręciła mi rękę.

-Znaj swoje miejsce.

-Jak... Jak śmiesz się tak odzywać do mistrza!? Nie masz prawa!- Wykrzyczała zielonowłosa. Po chwili podbiegła do Emi z zamiarem przywalenia jej ale blond włosa zwinnym i szybkim ruchem wyciągnęła z bluzy łom i machnęła przed twarzą dziewczyny zatrzymując się przed jej nosem.

-Kim ty ku*a jesteś? Ja tu wydaje rozkazy.- Oznajmiła z wyższością blondynka.

-Skąd ty wzięłaś łom!?- Zapytałem wyrywając go z jej ręki.

-Łom? Ach tak. Zabrałam jednemu z tych narkomanów.

-Jakich narkomanów?

-No tych którzy nas tu zaprowadzili.

-Skąd ty niby wież, że oni to ćpuny?

-To ty tego nie zauważyłeś? Ten najniższy jarał maryche. Miał szerokie źrenice słabo reagujące na zmiany światła, przekrwione spojówki. Charakterystyczny słodkawy oddech i przesiąknięte tym zapachem ubranie. Ten w czerwonej bluzie miał takie same objawy.

-A skąd ty to niby wiesz?

-Bo rok temu woziłam się z dwójką takich. Jeden się zaćpał a drugi popełnił samobójstwo.- Spojrzała na mnie obojętnie.

-Skoro to już wszystko to chodźmy już do domu.- Chciałem już wracać.

-Momencik. Nie wrócicie tak szybko do domu.- Powiedział długowłosy.

-Co?- Zdziwiłem się, ale nie tylko ja bo ta wariatka też.


-------------------------------------------------------------------------------

Dziękuje za przeczytanie.Te słowa które mówiła Emi w podziękowaniu do ojca, są przerobionym tekstem który napisała k291 oraz połączeniem tagże przerobionym tekstem tekstu napisanym przez osobowość dyssocjalna.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 15, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Co kryją anioły? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz